Chopok oraz okolice zimą i to bez nart

Niżne Tatry - fascynujące pasmo górskie położone na południe od tych bardziej znanych Tatr. Góry wymagające, duże dystanse, duże przewyższenia, duże stromizny, ale tym razem na dużym lajcie. 
Chcąc wykorzystać resztki zimowej aury słabej zimy 2024/2025 w przeddzień kalendarzowej wiosny wybieram się na Chopok i okolice. Tam, na wysokości 2000 metrów n.p.m. zima jeszcze mocno trzyma. Mam duże ciśnienie na ten wyjazd, bo na skutek różnych perypetii zaliczyłem tej zimy tylko jedną wycieczkę: przed Nowym Rokiem byłem na Pilsku i tyle. Teraz ma być słonecznie, bezchmurnie, śnieżno i zimno.
Wyjazd wyciągiem narciarskim pod Chopok sprawi, że będę błyskawicznie na głównym grzbiecie Niżnych Tatr i równie błyskawicznie zjadę popołudniu na sam dół. Na grzbiecie mam dwie możliwości odbycia wycieczki: jedną na Ďumbier, najwyższy szczyt Niżnych Tatr, a drugą na Dereše i Pol'anę - w drugą stronę grzbietu. Drugi wariant wydaje mi się ciekawszy i bardziej widokowy szlak na Ďumbier, gdzie nieodległy, płaski wierzchołek Štiavnicy zasłania sporą cześć widoku na wschód. Koron górskich żadnych nie zdobywałem i nie zdobywam, więc nie mam ciśnienia na najwyższy szczyt Niżnych Tatr zimą (choć byłem na nim jesienią). Pewnym plusem szlaku na Ďumbier może być jego większa popularność, a co za tym idzie, większe przetarcie, podczas gdy w stronę Pol'any może być różnie. Zaryzykuję.
Wyjeżdżam z Krakowa o piątej rano i już po trzech godzinach (w dużej mierze dzięki funkcjonującej już w pełni S7 na odcinku do Chabówki) zjawiam się przy Biela Put' - dolnej stacji wyciągu na Chopok. Parkowanie tam jest bardzo bolesne dla portfela, kosztuje aż 20 Euro. W tygodniu (jest czwartek) nawet widać sporo narciarzy, ale jak na razie jestem chyba jedynym turystą pieszym. Po przebraniu się ustawiam się w naprawdę dużej kolejce narciarzy czekających na start wyciągu o 8:30. Po tej godzinie wyciąg rusza - bardzo sprawnie i szybko transportuje nas w górę. Jestem pełen podziwu dla przepustowości tutejszych wyciągów.
Szybko przyjeżdżam do stacji przesiadkowej pod Priehybą. Przesiadam się do drugiej, większej gondolki wywożącej mnie aż pod Chopok. W górnej części wyciągu słyszę, że wieje.
Na górze zima na całego. Dziewiąta rano. Ślisko. Wyjeżdżone od nart. Przede mną nieodległy wierzchołek Chopoka, pierwszy cel dzisiaj. Gastronomię zostawiam sobie na potem. Ostatni zjazd wyciągu odbywa się o szesnastej, muszę być wtedy na miejscu. Mimo słońca jest zimno, termometr pokazuje zero stopni. Śnieg jest zmrożony, idzie się przyjemnie.

Ďumbier, Chopok, słońce, zima

wyciąg po południowej stronie Chopoka

szlak w stronę Ďumbiera, na horyzoncie Veporské Vrchy

Na Chopoku spotykam kilku turystów. Grupka robi sobie zdjęcia bezlusterkowcem Olympusa, myślę sobie, że poproszę właściciela o zrobienie mi zdjęcia - są duże szanse, że porządnie wykadruje. Grupka w rewanżu prosi mnie o zrobienie im zdjęcia, jeden z członków uprzedza: „tylko proszę nie obciąć nóg". No przecież.
Z Chopoka są fajne dookólne widoki. Będzie sporo zdjęć, ale staram się różnicować kadry. W dole zimy już nie ma, choć na grzbiecie jest mocno zimowo. Taki przedwiosenny mix. Od południowej strony „właściwych Tatr" śnieg odcina się w górnych partiach tworząc piękną i białą równą linijkę. Od polskiej, północnej strony jest więcej śniegu, to oczywiste. Niższe szczyty Niżnych Tatr leżące po północnej stronie głównego grzbietu (Sina, Południca, Puste) o wysokości ok. 1600 metrów n.p.m. też są wolne od śniegu. Po południowej stronie unoszą się między górami resztki porannej mgiełki.
 
Ďumbier

Tatry, przed nimi nieośnieżone niższe szczyty Niżnych Tatr

Wysokie Tatry i granica śniegu jak od linijki

fragment Tatr Zachodnich: Pachoľa, Banikov, Hrubá kopa, Tri Kopy

Veporské Vrchy

Skalka, Kotliská, Dereše, za nimi Halna Fatra

Krywańska Mała Fatra

Sina, za nią Chočské vrchy, na horyzoncie Pilsko

autor

w dole Kamienna Chata, dalej Rotunda (budynek górnej stacji wyciągu), a jeszcze dalej cel mojej dzisiejszej wycieczki

Tatry Zachodnie, na przednim planie Poludnica i Pusté

Wracam pod Rotundę (budynek górnej stacji wyciągu na Chopok) i idę w stronę Derešów.
Początkowo szlak wiedzie wzdłuż nartostrady prowadzącej lekko w dół do trasy zjazdowej po południowej stronie stacji narciarskiej. Trasy tutaj są profesjonalnie przygotowane, naśnieżane, szerokie i równe jak stół. Nie ma na nich tłoku, warunki naprawdę nie odbiegają wiele od stacji narciarskich w Alpach czy Dolomitach. Jeśli zaś chodzi o pogodę, to tutaj przestaje wiać wiatr odczuwalny na Chopoku, zaś marcowe słońce mocno przygrzewa.

Dereše
Szlak pod Dereše przebiega w dużej części lekko pod grzbietem, ale w kilku miejscach warto zejść z niego bliżej krawędzi, żeby było bardziej widokowo. W zimie, przy dużym śniegu może to nie być tak łatwe, jak o innej porze roku, ale dopóki śnieg jest zmrożony, to jest to wykonalne.
 
Rotunda pod Chopokiem

Natychmiast wracają wspomnienia sprzed półtorej roku, gdy pod koniec września szedłem tędy z Chopoka i schodziłem do Demianowskiej Doliny przez Bǒr. Trawy się wtedy pięknie wyzłociły, a cała trasa, podobna nieco w charakterze do Czerwonych Wierchów czy Małej Fatry, to była jedna z moich lepszych słowackich wycieczek górskich (a konkurencję ma sporą). Relacja z wycieczki: TUTAJ
 
Zákľuky, Bôr

Ďumbier, Besná

Zastanawiam się po drodze, jakie będą warunki do wędrówki, gdy już skończy się nartostrada. Na szczęście jest dobrze, ścieżka jest wystarczająco przetarta i to głównie przez skiturowców, a nie pieszych. Grzbiet Niżnych Tatr to idealne miejsce na skiturowe wycieczki, pamiętam swoją pierwszą wizytę w tym paśmie - byłem zimą na Ďurkovej i tam w utulni (schronisku) pod szczytem było zatrzęsienie narciarzy na skiturach.

Besná, Veľký Gápeľ

wyciąg na Chopok, nad nim Gerlach

Dereše

Demianowska Dolina

Szlak omija sam szczyt Derešów, co dla mnie nie jest jakimś wielkim problemem, bo za nim wychodzi na dużą, otwartą przestrzeń kojarzącą mi się z okolicą Piekielnika na Małej Fatrze, która dla mnie jest jednym z piękniejszych miejsc w tych górach. Kto nie był tu i tu, niech nadrabia zaległości.

Skalka, Kotliská, Chabenec

Dereše

Poľana, Zákľuky, Bôr

Skalka

Jestem już na Sedle Poľany. Stąd można zejść w dół do Doliny Demianowskiej, ale raczej nie zimą - szlak nie jest przedeptany, a tereny są lawinowe.
Przede mną kolejne szczyty głównego grzbietu Niżnych Tatr, a w drugą stronę też było widać Chopok i Ďumbier. Tak, wybór trasy na dziś był właściwy, lepszy niż wyjście na najwyższy szczyt Niżnych Tatr. Mijam parę słowackich turystów spotkaną wcześniej na Chopoku. Pani uprzedza, że dalej „fuka”, czy po słowacku mocno wieje. Faktycznie, wiatr się wzmaga. Im bliżej Pol'any, tym mocniej wieje.



Kotliská, Chabenec

Na szczycie nie ma warunków na dłuższą przerwę, choć chciałoby się, bo widoki są cudowne. Wprawdzie nie ma ani jednej chmurki na niebie, za to zimowa przejrzystość powietrza powala, do tego ten śnieżny krajobraz, w ogóle i w szczególe. Widać też przetartą dalszą część szlaku grzbietem Niżnych Tatr, w stronę Chabenca.
 
Chabenec

Zákľuky

Chopok, Dereše
Wracam tą samą trasą, w podobnych warunkach i przy podobnej widoczności. Za Derešami przestaje wiać i robi się bardzo ciepło.

na horyzoncie Halna Fatra
Docieram pod Rotundę około 14:30. Mam jeszcze półtorej godziny czasu do ostatniego zjazdu wyciągu. Pora na gastronomię. Idę na obiad do Kamiennej Chaty. Jednemu z moich kolegów wystrój restauracji przypomina McDonald's, każdy ma prawo do swoich ocen. Narciarzy jest dużo, ciężko o wolne miejsce, ale udaje się znaleźć. Tradycyjny słowacki posiłek, czyli smażony syr z frytkami i sosem tatarskim, do tego bezalkoholowy Birell, moje ulubione na Słowacji piwo bezalkoholowe. Tym razem bez Kofoli. Ceny? Wysokogórskie, prawie jak w Polsce - rachunek wyniósł 18,65 Euro. Im bliżej godziny szesnastej, tym mniej klientów, pojawiają się coraz liczniejsze puste stoliki.
Po obiedzie pora na deser, czyli kawę w znajdującej się na szczycie budynku Rotundy kawiarni. Z poprzednich wizyt tutaj pamiętam, że z kawiarni można było wyjść na duży taras widokowy, pamiętam też, że podczas mojej ostatniej wizyty tutaj tak mocno wiało, że na tym tarasie nie dało się ustać. Dziś jest ciepło i bezwietrznie, a w nagrzanej słońcem kawiarni jest jeszcze cieplej. Capuccino ma również wysokogórską cenę, aż 4 Euro. Zaczynam tęsknić do włoskich kawiarni.
Na tarasie jest ładnie. Zawsze to trochę wyżej ponad poziom gruntu, choć widoków dziś miałem już sporo. Szczególnie urzeka popołudniowy ten w stronę Derešów.
Tuż przed szesnastą zjeżdżam w dół. Zatrzymuję się chwilę na stacji przesiadkowej na Priehybie, jeszcze patrzę na okoliczne góry, po czym definitywnie zjeżdżam drugą gondolką na parking.
 
zjazd z Priehyby

Krakova hoľa

Taka to była wycieczka: przyjemna, niezbyt forsowna, w pięknych górach. Było mi to potrzebne na zakończenie zimy.

Sebastian Słota

Komentarze

TOP 5

Na Tuł Szlakiem Cisownickim