Wąwóz Vintgar i wodospad Peričnik

czyli dwa piękne miejsca w słoweńskich górach stworzone przez wartko płynącą wodę.
Wąwóz Vintgar znajduje się około 10 km od jeziora Bied, co przekłada się na kilkunastominutową jazdę samochodem. Jest to najbardziej znany wąwóz w Słowenii, co ciekawe - odkryty dość późno, bo dopiero pod koniec XIX wieku - w roku 1891. Wąwóz został utworzony przez wartkie wody potoku Radovna i liczy sobie 1,6 km długości, a jego ściany osiągają 250 metrów wysokości. Na trasie wąwozu, prowadzącej w dużej części drewnianymi podestami, nie ma takiego natężenia „trudności" jak np. w słowackich wąwozach Małej Fatry czy Słowackiego Raju, na przykład w ogóle nie ma łańcuchów czy metalowych klamer wbitych w skałę. Po prostu nie są potrzebne, więc osoby mające awersję do tego typu szlaków tu mogą spokojnie zwiedzać.
Kilka informacji praktycznych: 
  1. Bilety do wąwozu można kupić jedynie w internecie (https://www.vintgar.si/en/), na miejscu nie ma kasy biletowej.
  2. Zwiedzanie wąwozu jest jednokierunkowe, tylko od strony południowej.
  3. Wg strony internetowej bilety kupuje się na co dwudziestominutowe wejścia, ale potem na bilecie jest podana godzina i minuta wejścia w interwałach czterominutowych. Wygodne rozwiązanie, pozwalające uniknąć kumulacji turystów na trasie zwiedzania.
  4. Do wąwozu można przyjechać samochodem lub autobusami, które dowożą turystów na miejsce na podstawie ważnego biletu do wąwozu. Dojazd autobusem ma tę zaletę, że nie trzeba po zakończeniu zwiedzania wracać na ten sam parking przy wejściu do wąwozu. Informacje o autobusach są tutaj: https://www.vintgar.si/en/my-visit/how-to-reach-us/#al_e-bus
  5. Organizacja zwiedzania wydaje się być dobra, na parkingu (pomimo sprzedania kompletu biletów na wejścia) jest mnóstwo miejsca. Parkingowy was nie wpuści, jeśli nie pokażecie ważnego biletu.

Zanim przejdę do opisywania trasy wąwozu, najpierw trzy zdjęcia najwyższych szczytów Alp Kamnickich zrobione podczas naszego przejazdu z Ljubljany do wąwozu, które dziwnych trafem pięknie się komponują kolorystycznie z tym, co dziś zobaczyliśmy:
Przy wejściu do wąwozu każdy zwiedzający otrzymuje pomarańczowy kask oraz jednorazowy czepek higieniczny. Kaski te są odbierane przez obsługę po zakończeniu zwiedzania wąwozu. Co zwraca uwagę na początku, to wszechobecna zieloność. Do koloru wody zaraz się odniosę, natomiast okoliczna roślinność aż kipi zielenią. Jest połowa maja, apogeum wiosny, do tego dochodzi wilgoć od wartko płynącej wody. Na trasie prowadzącej przez wąwóz można docenić pomysłowość organizacji zwiedzania - dzięki wpuszczaniu małych grupek turystów co cztery minuty w wąwozie trudno o ścisk i tłum, mimo że sprzedany jest już komplet biletów.
Pierwszy etap trasy to stosunkowo wąski skalny wąwóz, w którym przechodzimy przymocowanymi do brzegów drewnianymi pomostami. W dole wartko płynie woda, która ma cudownie turkusowy kolor, za który odpowiedzialne jest wapienne podłoże potoku. Ten kolor wody to częste zjawisko w słoweńskich górach, prawie każda górska rzeka czy potok ma taką barwę, ale tutaj pośród skał ten kolor jest szczególnie intensywny.
Dawno temu, w latach siedemdziesiątych XX wieku, satyryk Zenon Laskowik przedstawiając publiczności podczas jakiegoś programu telewizyjnego Bohdana Smolenia, powiedział: „proszę państwa, proszę nie regulować odbiorników, ten pan naprawdę tak wygląda". Ja mogę powiedzieć coś podobnego: „proszę państwa, proszę nie regulować monitorów lub wyświetlaczy, ta woda ma naprawdę taki kolor". Ten kolor jest szczególnie dobrze widziany w rzadkich momentach wolniejszego przepływu wody, gdy nie zaburzają białe spienienia na skalnych progach. Z drugiej strony te mniejsze i większe kaskady wartko płynącej wody tworzą piękne i zachwycające widoki. 
Pomarańczowe kaski turystów stanowią ciekawy kontrast kolorystyczny z otaczającą nas zielenią wody i roślinności.
W drugiej części wąwóz się rozszerza, potok Radovna płynie spokojniejszym i też szerszym nurtem, oprócz kładek dużą część trasy pokonuje się leśną ścieżką.
Wąwóz kończy się trzynastometrowym wodospadem Šum. Przed wodospadem oddajemy pomarańczowe kaski.
Większość turystów idzie teraz w kierunku północnym do mającego ich zabrać autobusu, a my wracamy zieloną ścieżką prowadzącą nad wąwozem.
Ładnie było w wąwozie. Nie sposób się nie zachwycić, zwłaszcza tym niesamowitym kolorem wody, choć podobno w Dolinie Sočy ten turkus jest jeszcze intensywniejszy.
Dziś mija pierwsza połowa naszych dwutygodniowych wakacji w Słowenii i dzisiejsza wycieczka jest realizowana w ramach przeprowadzki z Ljubljany do Mojstrany w dolinie rzeki Sawy w Alpach Julijskich. Skoro tak, to jest okazja obejrzeć jeszcze wodospad Peričnik znajdujący się w dolinie Vrata kończącej się właśnie w Mojstranie.
Słoweńskie góry wodospadami stoją, jest ich tam mnóstwo, pięknych i różnorodnych. Wodospad Peričnik jest jednym z tych najbardziej znanych. Jego podstawową cechą odróżniającą go od innych, jest to, że woda nie spływa tu po skalnym zboczu, ale swobodnie i z wielkim hukiem spada w dół. Wg mapy pod wodospad prowadzą dwie ścieżki pozwalające zrobić pętlę. Startujemy po prawej stronie. Po drodze widać Peričnik zanurzony w zieleni. Dochodzimy na punkt widokowy, niestety dalsza droga prowadząca od tej strony pod wodospad jest zagrodzona - zakaz przejścia.
Wracamy na dół i idziemy pod wodospad po lewej stronie. Tu się udaje podejść bezpośrednio pod dolną część wodospadu. Huk wody jest wielki - spada ona swobodnie z góry z wysokości ponad 50 metrów, rozbryzgując się w całkiem sporą mgiełkę. Co ważne i ciekawe, można wejść na ścieżkę prowadzącą za wodospad, co jest absolutnie wskazane, mimo płotka zagradzającego wejście. Pod skałą woda kapie na głowę a huk jest jeszcze bardziej dojmujący.
Górna część wodospadu liczy 16 metrów, jest niewidoczna z dołu, wg informacji znalezionych przeze mnie prowadzi na nią stroma i zarośnięta ścieżka, na tyle zarośnięta, że nie udało mi się jej odnaleźć. Inna sprawa, że wielkiego ciśnienia na nią nie miałem, zupełnie wystarczyło mi obejrzenie dolnej części wodospadu. Szukałem w Internecie zdjęć górnego wodospadu i ich nie znalazłem - to też może świadczyć o jego niedostępności.
Sebastian Słota

Komentarze

TOP 5

Na Tuł Szlakiem Cisownickim