Przedwiośnie na Podhalu – Mietłówka i Prędówka

W poszukiwaniu krokusów na łąkach nad Kościeliskiem.

„Krokusowy szał, każdy z nas ich pięćset miał”, można by sparafrazować klasyka. Ja też mam w swojej kolekcji trochę krokusowych zdjęć, ale po pewnej kwietniowej niedzieli spędzonej w Dolinie Chochołowskiej powiedziałem „nigdy więcej". A przecież wystarczy przejść się na dowolną łąkę w okolicach Witowa, Chochołowa czy Dzianisza, żeby móc podziwiać krokusowe dywany i bez tłumu, który chce nas zadeptać w Dolinie Chochołowskiej. Ba, nawet w ogóle bez ludzi, bo na tamtejsze ścieżki chodzą jedynie najwięksi koneserzy.
Rok temu byłem z koleżanką na Magurze Witowskiej (relacja: MAGURA WITOWSKA), była to piękna widokowa wycieczka, krokusów było sporo, pogoda dopisała średnio, ale dzięki temu zdjęcia Tatr wyszły groźnie. Dziś ma być dużo bardziej słonecznie. Planowana trasa wycieczki jest stosunkowo lekka, tylko 13,6 km i 388 metrów podejść, akurat dla moich pobolewających po tygodniu w Dolomitach kolanach. Gdyby było lepiej, to pewnie bym się skusił na jakąś wycieczkę w Tatry, bo tam zima trzyma cały czas. Tu będzie lżej, łatwiej i w co nie wątpię, równie ciekawie.

źródło: mapy.cz


Parkuję samochód vis a vis drogi do Doliny Chochołowskiej przy rzece Czarny Dunajec, jest tam miejsce na kilkanaście samochodów. Wieczorem i w nocy w Krakowie padał deszcz, tu jak się okazuje, napadało kilka centymetrów świeżego śniegu. Na bocznej drodze przy parkingu dużo błota i kałuż, uroki przedwiośnia. Jest około 8.30, zgodnie z prognozą potem ma się rozpogodzić, na razie na niebie pełne zachmurzenie (do Rabki - Zdrój jechałem w pełnym słońcu). Zastanawiam się, czy nie przyjechałem trochę za wcześnie, siła przyzwyczajenia. Z jednego samochodu wysiada turysta, siada na rower górski, a do plecaka ma przytroczone narty skiturowe. Uroki przedwiośnia.

Osobita w drodze na Płazówkę

Na Płazówce resztki topniejącego pod wpływem słońca śniegu. Tu rozpogodziło się zdecydowanie, ale nad Tatrami przewalają się chmury. Piękny spektakl. Na polanie znajduje się kilkanaście domków przysiółka oraz zabytkowy kościół św. Anny wybudowany w stylu zakopiańskim, poświęcony w 1892, niestety w niedzielny poranek zamknięty.
 
Kominiarski Wierch

kościół św. Anny

"radosna" twórczość budowlana

piękny przedstawiciel stylu zakopiańskiego
Taniec z chmurami trwa, a najlepiej wygląda on na zbliżeniach:
 
Salatyn i Mały Salatyn, Brestowa w chmurach

wierzchołek Kominarskiego Wierchu

Jakubina, Jarząbczy Wierch, w dole Trzydniowiański Wierch

Krzesanica i Ciemniak

Kobylarz i Małołączniak

Giewont

Jakubina i Jarząbczy Wierch

Ciemniak i Twardy Upłaz

Łopata, Wołowiec w chmurach

Droga przebiega wzdłuż dolnej części polany, natomiast czarny szlak wiedzie na jej górną część, gdzie pokazuje się panorama Tatr w całej okazałości.

Czerwone Wierchy, Smreczyński Wierch, Kamienista

od Kominiarskiego Wierchu po Bobrowiec

Po krótkim podejściu jestem już na grzbiecie Pasma Gubałowskiego. W lesie jest sporo świeżego śniegu, pod którym znajduje się zapewne swojskie błotko, ścieżka jest niesamowicie rozjeżdżona, w wielu miejscach tworzą się gigantyczne kałuże. Dobrze, że jest chłodno, bo podłoże jest w miarę twarde, a błotko podśniegowe nie jest tak upierdliwe de do chodzenia, jakie by było przy wyższej temperaturze.

po zachodniej stronie Mietłówki, na horyzoncie Luboń Wielki

Osobita

Mietłówka (1100 m n.p.m.) to niewybitne, a może nawet niezauważalne wzniesienie w Paśmie Gubałowskim, niemniej najważniejsze jest to, że po jego wschodniej stronie ciągnie się długa polana, która swą urodą, widoczną nawet podczas przedwiośnia, może się równać z najpiękniejszymi gorczańskimi halami. Takie porównanie to naprawdę jest stempel jakości. Dodatkowo pięknie widać z niej Tatry (i nie tylko), a bliżej tu do nich niż spod Turbacza.

Babia Góra

Kopa Kondracka

Giewont i Mały Giewont

Smreczyński Wierch, Kamienista

Świnica, Giewont, Kopa Kondracka

A oto i ona: Hala Mietłówka. To określenie sam wymyśliłem, ale chyba pasuje.
Jednym z celów tej wycieczki jest poszukiwanie krokusów. Mimo wczesnowiosennej pogody na grzbiecie pasma nie ma ich zbyt wiele, choć są - nadal zwinięte z powodu chłodu (który jednakże sprzyja wędrówce po błotku). Można jednak odnieść wrażenie, że na tej wysokości na krokusy chyba jest jeszcze za wcześnie - na łąkach przy Czarnym Dunajcu na starcie wycieczki było ich dużo więcej. Może łowy w drodze powrotnej będą lepsze.
Za Mietłówką szlak znika w lesie, omija od północy całkiem zalesiony szczyt Palenicy Kościeliskiej. Wiodą na niego jakieś ścieżki, ale według mnie iść tam nie ma po co, lepiej pójść od razu na położony po drugiej stronie góry przysiółek Butorów, również ciekawy widokowo - po raz pierwszy widać sporo Tatr Wysokich.
 
Orla Perć

Aby dojść na Butorowy Wierch, robię sobie pętlę - idę najpierw na Pałkówkę, którą przebiega droga z Kościeliska do Dzianisza i gdzie można zaparkować samochód za jedyne 10 zł za dzień albo pożyczyć skuter śnieżny lub quada, wrrrrr. Mam nadzieję, że w obliczu „cywilizacji" zjem sobie coś na ciepło, choćby kiełbaskę z rusztu, ale przy skrzyżowaniu poza parkingami i wypożyczalni gastronomii nie ma (w sumie dziwne), a dalej w stronę Gubałówki nie chcę iść. Na szczęście mam wystarczającą ilość swojego jedzenia. Z Pałkówki na Butorowy Wierch prowadzi droga z betonowych płyt.
Z samego Butorowego Wierchu widoki są dość ograniczone, między innymi przez zarastające łąki. Trzeba zejść troszkę wzdłuż wyciągu, to jest trochę lepiej, ale generalnie w porównaniu z innymi punktami widokowymi na dzisiejszej trasie jest kiepsko, albo widoki nie wnoszą nic nowego. W mojej ocenie można spokojnie zakończyć trasę na Butorowie.
 
pod Butorowym Wierchem

zbliżenie na Świnicę

Z Polany schodzę zielonym szlakiem do Kościeliska. Na początku zejścia napotykam kolejne krokusy. Co za szczęście, znowu można położyć się na brzuchu na wilgotnej trawie. Mój aparat fotograficzny, choć bardzo dobry, nie dysponuje odchylanym wyświetlaczem, więc fotografowanie kwiatków wymaga większej integracji z naturą, hehe. Trochę zabawy z ustawianiem punktu ostrości skutkuje takimi zdjęciami:

Tatry Zachodnie od Łopaty po Spaloną

początek zejścia zielonym szlakiem

parujące łąki

w górnej części Prędówki - Bystra, Błyszcz, Starorobociański Wierch, Kominiarski Wierch

Dość szybko docieram na, jak się okazuje, punkt kulminacyjny na dzisiejszej wycieczce. Nie jest nim Mietłówka, choć to piękne miejsce, nie jest nim Butorowy Wierch - rozczarowanie widokowe (choć sporo w tym mojej winy, bo nie rozeznałem dokładnie sprawy w domu), jest nim ławeczka przy kaplicy pod wezwaniem Nawiedzenia NMP na Prędówce z pięknym, panoramicznym i niczym nie zasłoniętym widokiem na Tatry od Tatr Bielskich po Wołowiec. Tylko krokusów brak...
Kapliczka pochodzi z 1909 roku i została ufundowana przez Agnieszkę i Andrzeja Prędowskich. Początkowo była otynkowana, potem została obłożona kamieniami, a blachodachówkę zastąpił gont.

Krzesanica, Ciemniak

Pięknie kontrastują ośnieżone szczyty Tatr (niedawno tam dosypało) z łąkami Podtatrza, choć jeszcze niezielonymi. Uroki przedwiośnia.

Giewont, śpiącym rycerzem zwany. W ogóle mnie tam nie ciągnie.

Chmury nadal się czepiają wierzchołków gór.

Bystra i Błyszcz

Małołączniak

Czerwone Wierchy

Czerwone Wierchy - zbliżenie

Teraz zbaczam z drogi i znakowanego szlaku, idę na przełaj przez łąki pod Palenicą Kościeliską, by dojść do drogi prowadzącej prosto do przysiółka Staszelówka. Odcinek okazuje się być ciekawy widokowo, a w jednym jego miejscu napotykam się na radosną twórczość deweloperską, a może raczej patodeweloperską, która otrzymała zwyczajową nazwę „deweloperki łanowej". Polega ona na ciasnej zabudowie pasa ziemi, który wcześniej miał przeznaczenie orne. Przy uprawie ziemi ważny jest dostęp do drogi, więc duże obszary ziemi rolnej np. przy spadkach były dzielone na wąskie pasy tak, by każdy z nich miał ów dostęp, a poza tym taki wąski pas ziemi jest wygodny do uprawiania, wystarczy przejechać koniem, traktorem czy inną maszyną wte oraz wewte i gotowe. Niemniej co jest dobre dla rolnika, to niekoniecznie sprzyja racjonalnej zabudowie, a efektem takich działań są wąskie osiedla domów jednorodzinnych z jedną wspólną drogą dojazdową wzdłuż podłużnej „wstęgi" działki i znikomą przestrzenią wokół pożądaną przy domu jednorodzinnym.
Wracajmy jednak do natury. Zejście do Staszelówki okazuje się być interesujące, a teraz czeka mnie powrót do miejsca startu pośród dość wypasionej architektury w „nowoczesnym stylu góralskim". Oczywiście po słonecznym dniu niewielka ilość śniegu na łąkach przy kościeliskich przysiółkach szybko stopniała. Ale co najważniejsze, przy co drugim domu znajdują się pola krokusów. Jest ich mnóstwo, można by kosić kosą! Chłodny dzień powoduje, że są nadal zwinięte lub tylko symbolicznie rozchylone, ale ich ilość robi robotę. Padnij!
Krótkie podsumowanie wycieczki:
1. krokusy - były,
2. widoczki - były,
3. słońce - było,
4. taniec z chmurami - był,
5. błotko - było, ale z gatunku tych bardziej strawnych do chodzenia,
6. gastronomia - nie było.
Całkiem nieźle.

Tatrzańskie panoramy z wycieczki (kliknij w nie, by je obejrzeć na pełnym ekranie): 


na górnej części Płazówki

na "Hali" Mietłówce

pod kapliczką na Prędówce

Sebastian Słota

Komentarze

  1. Byliśmy tuż obok siebie - widoki były tego dnia obłędne.
    Rzeczywiście jeśli chodzi o krokusy, to dużo więcej ich miałeś. My wstępnie planowaliśmy po zejściu z Magury iść dalej, właśnie na Miętłówkę, ale ostatecznie czasu nam nie starczyło.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

TOP 5

Na Tuł Szlakiem Cisownickim