Chochołów - Magura Witowska - Siwa Polana
Magura Witowska (1232 m. npm.) to szczyt położony na Orawie, u podnóża Tatr
Zachodnich. Ma lokalizację graniczną, leży na granicy polsko-słowackiej.
Kiedyś w całości zalesiony, teraz po wiatrołomach i wyrębach po południowej
stronie stanowi świetny punkt widokowy na Tatry.
Góra jest położona nad Witowem i stamtąd prowadzi na nią najkrótsza trasa, ale
ja lubię sobie trochę pokomplikować życie i wytyczyć trasę dłuższą, choć w
granicach rozsądku, ale z pewnością ciekawszą. Poza tym nie tylko Magura jest
moim celem, ale również są nim łąki na szlaku granicznym na północ od niej
oraz trzy polany położone w drodze zejściowej do Siwej Polany. Ważnym jest też
fakt, że wycieczka ma miejsce w ostatni weekend marca, więc będzie okazja
pooglądać krokusy, które na polach koło Chochołowa i Witowa nie rosną może w
tak wielkich skupiskach jak w Dolinie Chochołowskiej, ale za to można je
pooglądać bez tłumu turystów, wręcz w samotności, oraz bez ogrodzeń i
wolontariuszy pilnujących ich na Polanie Chochołowskiej.
Pogoda ma być taka nieoczywista, ma mocno wiać, zachmurzenie będzie zmienne,
mam nadzieję na dużą dynamikę warunków atmosferycznych i ciekawe zdjęcia.
Pomysł na trasę jest taki, jak na załączonej niżej mapce.
źródło: mapy.cz
Trzeba jakoś domknąć pętlę. Jedziemy w dwójkę z koleżanką, która bardzo lubi
Tatry, będzie dziś je mogła pooglądać z oddalenia. Pierwotny pomysł na
domknięcie pętli jest taki, żeby wziąć na bagażnik samochodowy rowery,
zostawić auto na parkingu w Siwej Polanie, pojechać rowerami do Chochołowa i
stamtąd przejść przez góry do Doliny Chochołowskiej. Zdarzyło mi się już kilka
razy domykać pętlę rowerem, gdy jest problem z komunikacją publiczną, np.
autobusy nie kursują na danej trasie lub kursują na tyle rzadko, ze wiązanie
się z godzinami przejazdów byłoby ryzykowne. Koleżance pomysł nie do końca
pasuje, rano ma być chłodno, za to wynajduje połączenie autobusowe z
Zakopanego do Czarnego Dunajca z kursami w niedzielę. W przypadku
podhalańskiego biznesu mam ograniczone zaufanie do rozkładów jazdy busów
publikowanych w internecie, ale niech będzie. Nie bierzemy rowerów.
Na Siwej Polanie nie ma jeszcze tłumu turystów mimo krokusowego okresu. Może
sprawia to wczesna pora, a może nie do końca przekonująca prognoza pogody.
Zagaduje nas parkingowy, jest zaskoczony, ze nie idziemy w stronę Tatr, lecz
w przeciwną, ale potwierdza ze na Magurze Witowskiej są cudowne widoki - był
i widział.
Czerwone Wierchy: Małołączniak, Krzesanica, Ciemniak
Jest chłodno, rześko, wietrzno i chmurkowo. Idziemy na przystanek autobusowy
przy wylocie Doliny Chochołowskiej. Przejeżdżają głównie busy jadące z
Zakopanego na Siwą Polanę, nasz bus do Czarnego Dunajca niestety nie
przyjeżdża. Najwyraźniej kierowca olał wyjazd z Zakopanego w chłodny i
pochmurny marcowy poranek w niedzielę po ósmej rano jako nierokujący
biznesowo.
Trudno, trzeba będzie złapać okazję. Idziemy za skrzyżowanie, żeby nie
"łapać" samochodów jadących do Chochołowskiej, bo naszym celem jest wieś
Chochołów. Aktualnie droga z Kir do Chochołowa jest rozgrzebana, już drugi
rok trwa jej remont. Aby znaleźć jakieś sensowne miejsce do łapania stopa,
już za mijankami z ruchem kierowanym przez światła drogowe, musimy oddalić
się dość sporo od przystanku autobusowego.
W międzyczasie niebo zaciąga się chmurami na sto procent, zimny wiatr trochę
mnie wywiewa, a takie stanie i czekanie na busa bynajmniej nie rozgrzewa.
Zaczynamy łapanie stopa. Staję i grzecznie macham łapką, ale bez odzewu. W
końcu koleżanka mnie zmienia i prawie od razu ktoś się zatrzymuje. Eureka -
przecież stopa powinna łapać kobieta. Mamy podwózkę tylko do Witowa. Dobre i
to.
W miarę jak oddalamy się od Tatr, pogoda robi się coraz bardziej słoneczna,
choć nad Tatrami nadal wisi ciemna czapka z chmur. Dynamika jak trzeba.
Potem idziemy w stronę Chochołowa, koleżanka w międzyczasie macha na
samochody (ja już odpuszczam) i dość szybko łapie kurs na skrzyżowanie z
drogą prowadzącą do na Słowację. Teraz idziemy drogą w słowacką stronę na
dawne przejście graniczne Sucha Hora - Chochołów. Po drodze mijamy starą
skocznię narciarską, a widoki robią się typowe dla Orawy.
Nasz pierwszy cel to góra o nazwie Krowiarki, zbieżność nazw z przełęczą
pod Babią Górą przypadkowa. Prowadzi tam polna droga gruntowa. Jak to
często bywa w takich przypadkach, widoki z drogi są zasłonięte przez
porastające przy niej krzaki i drzewa, aby w pełni zobaczyć okolicę,
trzeba zejść z drogi i iść równolegle do niej łąkami, na których dziś
mocniej wieje. Ileż to razy wędrowałem takimi pastwiskowymi trasami,
klucząc wokół gruntowej drogi, często wypłukanej opadami położonej
znacznie poniżej poziomu łąk.
Babia Góra
Tatry się chwilowo schowały za Krowiarki, na razie widzimy tylko Orawę po
prawej stronie. Babia Góra i Pilsko schowane są w chmurach, widać na
horyzoncie Javorovy Vrch i Magurę - to bardzo ciekawe rejony nad
Tvrdosinem, jak ktoś nie był, to polecam ( RELACJA ). Orawa to bardzo fotogeniczne tereny: łąki i wzgórza w otoczeniu
wysokich gór, szczególnie pięknie wyglądają wiosną. Jej słowacka część to
taki rarytasik widokowy.
Osobita wyłania się znad łąk
Teraz jest przedwiośnie, nie ma jeszcze zieleni na drzewach i łąkach, a
pogoda się dziś cały czas zmienia.
po lewej Javorovy Vrch i Magura
Na Krowiarkach znajduje się wieża przekaźnikowa. Za nią powinniśmy skręcić
drogą w prawo, ale przeszkadzają nam w tym pozagradzane pola. Idziemy
łąkami na azymut tak, by dotrzeć do szlaku prowadzącego granicą państwa.
Pojawiają się pierwsze krokusy i piękne widoki na cale Tatry, od Bielskich
aż po Osobitą.
Tatry od Orlej Perci po Smreczyński Wierch
Tatry Zachodnie od Kamienistej po Jakubinę
Tatry Zachodnie od Wołowca po Trzy Kopy
Tutejsze łąki, łatwo dostępne samochodami i to niekonieczne terenowymi, bo
pod Krowiarki można wyjechać osobowym, są zabudowywane rozmaitymi mini
domkami letniskowymi, szałasami i tym podobną architekturą. Znajdujemy nawet
dom na kółkach, który zapewne formalnie jest mobilną przyczepą kempingową,
na której postawienie nie jest potrzebna ŻADNA zgoda. Może ona jest mobilna,
pod warunkiem ze przefrunie nad ogrodzoną dookoła działką. Za to właściciel
ma z okna widok na Tatry, a w obejściu rosną mu krokusy w dużej ilości.
Smreczyński Wierch od tej strony prezentuje się wyjątkowo okazale
Orla Perć
łąkami do granicy
Docieramy do drogi granicznej. Zaczyna się pojawiać błotko, zarówno w
postaci rozjeżdżonej drogi, jak i łąki miękkiej pod nogami. Na szczęście
jest chłodno, błotko jest twarde, choć będzie nam towarzyszyć aż do
Witowskiego Przysłopu, to nie jest bardzo uciążliwe. Jest jeszcze jeden plus
chłodu i braku słońca (póki co) w dzisiejszym dniu - tutejsze łąki pachną
już "wiosną", tzn. rozrzuconą gnojówką, na której owszem, pięknie rosną
krokusy, ale jej zapach w wygrzanym słońcu mógłby być męczący na dłuższą
metę.
W ostatni tydzień marca 2023r. krokusy są jeszcze małe, niewyrośnięte,
często jeszcze zwinięte z uwagi na chłód i brak słońca dzisiaj. Korzystamy z
jakiegoś szałasu z zadaszoną wiatą chroniącą nas od wiatru. Jemy, pijemy
ciepłą herbatę i fotografujemy krokusy.
Nasz następny cel to Maśniakowa. Warunki fotograficzne są znakomite: zmienne
zachmurzenie, dużo się dzieje na niebie, ale przede wszystkim mamy góry
pięknie oświetlone słońcem przebijającym się przez chmury.
Babia Góra
orawski krajobraz
Bystra, Starorobociański Wierch, Jakubina, Jarząbczy Wierch
Krzesanica, Ciemniak
Giewont
drzewo, Krzesanica, Ciemniak
na Maśniakowej
Kominiarski Wierch i szlak na Magurę Witowską
Ciemniak, Tomanowy Wierch Polski, Smreczyński Wierch
Czerwone Wierchy
Osobita
krokusy i Giewont
po lewej Jagnięcy Szczyt
od Jagnięcego Szczytu po Giewont
Przed wejściem w las przechodzimy jeszcze przez Polanę Skoruszówkę z
licznymi zgromadzonymi na niej szałasami.
W lesie czeka na nas grząski śnieg, który na otwartych przestrzeniach już
stopniał, tu jeszcze przypomina o kończącej się zimie. Idziemy cały czas
wzdłuż granicy. Kilka razy widzimy przy drodze słupki, na których kiedyś
były zamontowane tabliczki "Granica Państwa - przekraczanie zabronione",
teraz zostały tylko puste ramki.
Na sam szczyt Magury Witowskiej idziemy lasem. Koleżanka pyta, czy będą
jeszcze jakieś widoki, bo na jej mapie szczyt Magury jest cały zalesiony.
Przecież nie szlibyśmy na zarośnięty wierzchołek, to nie w moim stylu. Całe
południowe zbocze Magury jest odsłonięte - pełne powalonych wiatrem drzew i
pieńków po wycince. Nie wygląda to za pięknie, za to dziś doskonale
komponuje się z groźnymi nadtatrzańskimi chmurami. Widać całe Tatry od
Bielskich aż po Osobitą, a na prawo od niej wierzchołki Małej Fatry.
Na szczycie znajduje się wiata, ale my schodzimy na odpoczynek i sesję foto
kilkanaście metrów poniżej na południową stronę - stamtąd lepiej widać.
Bystra, Starorobociański Wierch, Kończysty Wierch
Trzy Kopy i Hruba Kopa w chmurach
Wołowiec, Rakoń i Grześ
Mała Fatra
na szczycie Magury Witowskiej
Z Magury Witowskiej schodzimy na Witowski Przysłop.Stamtąd można zejść
czarnym szlakiem do Witowa, ale my podążamy na Siwą Polanę, lecz nie
najkrótszą i najprostszą drogą, czyli ścieżką wiodącą wzdłuż granicy. Chcemy
przejść przez trzy polany znajdujące się po południowo-wschodniej stronie
Przysłopu Witowskiego: Koszarzyska, o których slyszałem wiele dobrego, Cichą
i Molkówkę.
Spotykamy parę starszych turystów, są zachwyceni tutejszymi ścieżkami jako
wolnymi od tłumu turystów. Polecam im położone niedaleko orawskie łąki w
rejonie Chlebnicy i Malatiny, które odkryłem dla siebie wiosną zeszłego roku
(
RELACJA
).
w dole Polana Cicha i Polana Molkówka
Z Przysłopu idziemy krótki odcinek czarnym szlakiem, ale ja jednocześnie
szukam jakiegoś zejścia na Koszarzyska. Jest, po prawej stronie kończy się
las i można zejść w dół przez wyrębiska. Pokazuję koleżance, że tu trzeba
zejść i kierować się w stronę tych rzadkich drzew, a za nimi jest polana.
Bezścieżkowo schodzimy w dół, na moment pojawia się jakaś stara droga po
ciężkim sprzęcie, już mocno zarośnięta.
W międzyczasie się wypogadza (przynajmniej nad nami, bo w Tatrach nada
mrok), a groza z Magury Witowskiej przeistacza się w sielankę porośniętych
żółtą trawą polan. Wkraczamy na Koszarzyska.
Efekt jest piorunujący. Ta polana to moje bezsprzecznie największe odkrycie
tej wycieczki. Piękny szeroki widok na Tatry, lekkie nachylenie w dół, trawy
które jeszcze nie podniosły się po roztopach tworzą teraz taki gładki
"dywan" po nacisku śniegu, kilka szałasów w dole polany, kilka pojedynczych
drzew i krokusy jako wisienka na torcie.
Jak schodziliśmy z Magury Witowskiej, to zaczęło się rozpagadzać, na
Koszarzyskach mamy najprzyjemniejszą pogodę tego dnia, robi się ciepło i
zaczyna mocno przyświecać słońce, choć w Tatrach jest ciągle ponuro, ale i
tam można złapać interesujące światło na szczytach. Sielanka i groza w
jednym plus krokusy.
Tatry Bielskie
Smreczyński Wierch
piękny szlak z Trzydniowiańskiego Wierch na Jarząbczy Wierch i Jakubinę
Kościelisko
Schodzimy w dół Koszarzysk i szukamy drogi, która powinna nas przeprowadzić
przez dwie pozostałe polany.
szałasy na Polanie Koszarzyska
Jest droga. Po chwili wychodzimy na Polanę Cichą. Na jej środku znajduje się
zasadzony ludzką ręką młodnik - drzewa posadzone gęsto na planie kwadratu
mniej więcej równej wysokości. Młodnik dzieli polanę na dwie wyraźne części.
Na dolnej jest więcej szałasów. Dominują takie odnowione, z zamykanymi na
kłódki drzwiami i okiennicami, podobnie jak na Koszarzyskach, ale są też
stare, rozpadające się budynki.
górna część Polany Cichej i nad nią Kominiarski Wierch
dolna część Polany Cichej
Z Polany Cichej idziemy na Polanę Molkówkę. To najniżej położna z tych
trzech polan, ze słabo widocznymi Tatrami, za to z dobrym widokiem na Magurę
Witowską. Warto odwrócić się w tył.
Magura Witowska, po prawej Polana Koszarzyska
Z Molkówki schodzimy nad Siwą Wodę, potok wypływający z Doliny
Chochołowskiej. Mamy teraz dwie możliwości przekroczenia go: na wprost
możemy przejść przez jego wody po zdjęciu butów. W lecie to kusząca
propozycja, ale nie w chłodny marcowy dzień przy temperaturze plus kilku
stopni. Na szczęście kilkaset metrów w dół potoku znajduje się kładka.
Prowadzi do niej mało wyraźna ścieżka, ale można ją jednak znaleźć.
Kładka okazuje się być zwalona, jej środek sięga prawie do poziomu wody.
Przechodzimy ją pojedynczo, schowawszy zawczasu aparaty fotograficzne do
plecaków. Pierwsza, jako lżejsza, idzie koleżanka, potem ja. Pomimo
załamania most jest stabilny, przejście nie nastręcza żadnych problemów.
Wkraczamy do ceprolandu Siwej Polany. Przed nami park linowy i sporo ludzi,
choć daleko do „krokusowych" tłumów. Dziś przez cały dzień spotkaliśmy
szóstkę turystów. Może niejednoznaczna prognoza pogody zniechęciła
niejednego do wyjazdu „na krokusy". Na szczęście dla nas warunki na trasie,
choć nieidealne, zaowocowały pięknym światłem nad Tatrami.
Wycieczka była z charakteru tych, co lubię: nieoczywista trasa po niszowych
terenach, dużo widoków, łażenie poza szlakami, czasem nawet poza ścieżkami,
choć bez niepotrzebnego chaszczowania, lekko eksploracyjny charakter. Orawa
zaczynająca się tutaj, a kończąca się po słowackiej stronie w rejonie Dolnego
Kubina to tereny mało znane, ale warte zwiedzenia.
Dla lubiących górskie odludzia - strzał w "10". Dwie panoramy na podsumowanie
wycieczki:
na Polanie Koszarzyska
Świetne tereny, ale pomijając brak zieleni, to tu brakło światła. Musisz wrócić, bo zdjęcia są mocno przygaszone, no ale to taka aura. Ciekawe jak by było w złotej godzinie...
OdpowiedzUsuńMnie się akurat ten mroczny nastrój spodobał. Było widać prawie całe Tatry, czasem schowane w chmurach wierzchołki i te przebłyski światła na szczytach dodawały tylko dramatyzmu zdjęciom. I tak najgorsze jest błękitne, bezchmurne niebo. Ale fakt, krokusy były słabe ;) Nie wiem, kiedy tu wrócę, bo jeszcze mam trochę nowych miejsc do obejrzenia. Życie nie kończy się na złotej godzinie.
UsuńA mi się zdjęcia niesamowicie podobają Skusiłaś mnie tą trasą Wybiorę się już w sierpniu Te otwarte przestrzenie super Czy trasa jest dobrze oznaczona?
OdpowiedzUsuńTrasa jest faktycznie świetna, ale wymaga orientacji w terenie, bo prowadzi często poza szlakami, a kilka razy nawet poza ścieżkami. To przygoda dla wytrawnego turysty, tym bardziej godna polecenia.
Usuń