Pogórze Orawskie po raz pierwszy
Na zeszłorocznych dwóch wycieczkach w Chočske Vrchy zwróciły mą uwagę łąkowe
tereny położone na północ od nich, w rejonie miejscowości Chlebnice i
Malatina.
Słowacy, jako że gór mają od groma, na takich podgórskich terenach zwanych
vrchovinami (pogórzem) zbytnio się przejmują się wytyczaniem szlaków
turystycznych, choć jest tam sporo wyznaczonych szlaków rowerowych.
Dokumentacja zdjęciowa w internecie (np. na Google Maps) też jest często
skąpa, przy wytyczaniu trasy wycieczki trzeba zdać się na to, co jest oraz na
własną intuicję i doświadczenie. Należy też pamiętać, że poza szlakiem często
jest najpiękniej.
Według Wikipedii "Pogórze Orawskie to niewysokie pasmo górskie ciągnące się
doliną rzeki Orawa od Parnicy na północny wschód do Trstenej, a jego niskie
wzniesienia nie są atrakcyjne turystycznie". Haha, czyżby Wikipedia kłamała?
Moja intuicja podpowiada mi, że taka trasa, w dużej części pozaszlakowa może
być interesująca:
źródło: mapy.cz
Zanim dotrę do Chlebnic, zatrzymuję się w na chwilę na drodze zaraz za
Chyżnem. Tu Orawa jest płaska, fajnie stąd widać Tatry i Babią Górę, wiosenną
porą jeszcze ośnieżone. Ostatnio przejście graniczne w Chyżnem jest moim
ulubionym, coraz częściej podążam tamtędy w słowackie góry, a dzięki budowie
S7 dojazd z Krakowa na start wycieczki jest coraz szybszy.
w stronę Salatyna
Babia Góra
Starorobociański, Kończysty i Jarząbczy Wierch, Jakubina
Zjeżdżam samochodem z przejeżdżonej dziesiątki razy trasy Chyżne - Dolny
Kubin i już po kilku kilometrach jazdy w górę jestem w miejscowości
Chlebnice, gdzie parkuję przy sklepie spożywczym sieci COOP-Jednota.
Co jest bardzo ważne w słowackim krajobrazie i odróżnia go na plus od
polskiego, to narzucone odgórnie wymogi wiejskiej zabudowy. Słowackie wsie
są zwarte, domy są położone jeden przy drugim, a zaraz poza zabudowaniami
znajdują „się nie zaśmiecone" zabudową łąki i pola uprawne. Rodzi to
określone walory użytkowe np. w postaci zwartych sieci dostawy mediów,
kanalizacji, ale też powoduje, że słowackie pejzaże są takie fotogeniczne
„czyste", wyglądają zupełnie inaczej niż zabudowane po szczyty wzgórza w
Beskidzie Śląskim czy Wyspowym.
Chlebnice
Skoro tak, to po krótkim marszu przez wieś szybko wychodzę na otwarty teren
i rozpoczynam wędrówkę na Davčovkę. Od mojej ostatniej wizyty w słowackich
górach minęły dwa tygodnie, łąki zdążyły się już porządnie zazielenić.
Zza gór wyłania się Velky Choč, który dziś będzie stałym elementem
krajobrazu. Droga polna jest szeroka, wykorzystywana zapewne przez traktory
dojeżdżające do okolicznych łąk. Droga jest oznaczona jako rowerowa, w
zasadzie całą dzisiejszą pętlę można by szybciutko przejechać na rowerze
górskim, można też tak jak ja, spokojnie sobie nią wędrować pieszo.
Velky Choč, w dole Chlebnice
na horyzoncie Babia Góra i Magurka
na horyzoncie słowackie Tatry Zachodnie
Za Davčovką wchodzę na chwilę w las. To jeden z dwóch krótkich odcinków
leśnych na dzisiejszej trasie wiodącej głównie po odkrytych terenach. Po
krótkiej chwili zaczynają się pojawiać pomiędzy drzewami coraz lepiej
widoczne słowackie góry: Velky Choč, Mała Fatra, Kubinska Hola, potem
ponownie słowackie Tatry Zachodnie.
Mała Fatra
Ostra Skala, za nią Šip
Za Rakytinką zaczyna się według mnie najciekawszy, niezwykle widokowy
odcinek szlaku, wiodący aż do Malatiny. Pokonuję go strasznie długo, w
przemierzaniu drogi strasznie mi przeszkadza mój aparat, po który sięgam co
chwilę. Panorama jest szeroka, na dużej części szlaku 360 stopni, za
Chočskimi Vrchami widać nawet fragment Niżnych Tatr.
słowackie Tatry Zachodnie od Brestovej po Baranec
Minčol, Kubinska Hola
Niżne Tatry na horyzoncie
Chočske Vrchy: Prosečne, Lomne, Heliaš
słowackie Tatry Zachodnie
bezimienna widokowa górka za Mladą Horą
droga, którą szedłem chwilę wcześniej
Mała Fatra - od Velkego Kryvania po Maly Rozsutec
Schodzę do Malatiny. Ta wieś, podobnie jak Chlebnice, jest wciśnięta między
góry. Domy stoją tu w zwartej zabudowie, na okolicznych polach widać tylko
jakieś zabudowania gospodarskie. W dzień wieś sprawia wrażenie wymarłej. Do
wsi prowadzi jedna droga, z rzadka tu przyjeżdżają autobusy z Dolnego
Kubina, prawdę powiedziawszy, straszne zadupie.
W swoich wędrówkach po Słowacji nie raz już widziałem takie wsie, położone w
górach, daleko od cywilizacji, z prowadzoną cały czas gospodarką rolną,
często opartą na wypasie bydła i owiec, ze sklepem spożywczym czynnym do 16,
w których czas się jakby zatrzymał: Mojtin, Cigelka, Horna Poruba, Velke
Borove - nazwy te mówią coś komuś poza koneserami słowackich szlaków? W
polskich górach takich wsi chyba już nie ma.
Idę coś zjeść i napić się czegoś zimnego w owym sklepie, bo robi się coraz
cieplej. Rohlik, jogurt owocowy, zimna Kofola, pyszny słowacki posiłek. Na
niebie się zaczyna kotłować, robi się burzowo, zgodnie z tym, co wcześniej
pisałem.
Z Malatiny idę żółtym szlakiem na górkę o jakże oryginalnej nazwie Gruň.
Droga prowadzi przez pagórki nad Malatiną, potem wiedzie wąską doliną, by
przez przecinkę leśną wyjść na wierzchołek. Pogoda się chwilowo poprawia,
wydaje się na razie, że to frontowe „przesilenie" mam za sobą, choć nad
Tatrami nadal się mocno chmurzy.
Staskov i Homolka
w drodze na Gruň
w drodze na Gruň - widok w tył
Gruń leży już na pograniczu Chočskich Vrchów. Widać z niego słowackie Tatry
Zachodnie. Robię tu sobie dłuższy odpoczynek. Początkowo nad Tatrami jest
dość ponuro, ale pojawia się później coraz więcej błękitnego nieba. Widać,
jakie spustoszenie w Chočskich Vrchach zrobił kornik i wiatry, które
powaliły całe połacie osłabionych działaniem kornika drzew.
Rok temu przy początku szlaku na Prosečne, najwyższy szczyt owego pasma,
widziałem informację, że jest on zamknięty właśnie z powodu ryzyka
przewrócenia się drzew. Teraz jest otwarty, ale z uwagi na wiatrołomy nie
jest łatwy do przejścia.
Lomne i jego zbocza spustoszone przez kornika
Teraz bezszlakowo podążam w górę, do czerwonego szlaku wiodącego przez całą
słowacką Orawę od Dolnego Kubina aż po przejście graniczne Sucha Hora /
Chochołów.
Tam wkraczam na drugi dziś i ostatni odcinek leśny, muszę pokonać najwyższy
punkt dzisiaj, liczący 1051 metrów szczyt Diel. Schodzę ze szlaku i już do
końca podążam bezszlakową drogą. Wg mapy Diel jest cały zalesiony, nie lubię
takich gór. Na szczęście nie jest wysoko i już po chwili jestem na
wierzchołku. O dziwo widać z niego Tatry Zachodnie, znajduje się tam tez
kapliczka Matki Boskiej z napisem "Maryjo chroń nas". Chroń nas, czyli kogo?
Może tych wariatów, co wędrują przez Słowację poza utartymi ścieżkami?
Schodzę z Dielu. Pod wierzchołkiem mam wyjść na polany widokowe na jego
zboczu. Wg informacji znalezionych w internecie znajduje się tam też
niewielka ogólnodostępna ambona widokowa.
Gdy docieram na te polany, to widzę, że po północno-zachodniej stronie jest
burzowo. Chmury zasłaniają słońce, które przebłyskuje przez nie z rzadka. Z
jednej strony szkoda fajnych widoków na Małą Fatrę i grzbiety, którymi
szedłem rano, ale z drugiej strony - gdyby tam mocno świeciło, to miałbym
problem z ciekawymi zdjęciami pod słońce", a tak staram się wyłuskać ze
zmieniających się warunków coś ciekawego. Fajnie się ogląda i fotografuje
burzę z daleka, pod warunkiem, że nie dojdzie do nas. Póki co najbardziej
burzowo jest pod Kubinską Holą. Na prawo od niej już pada.
Minčol i Kubinska Hola
ambona
Chlebnice i drogi na Davčovkę
Velky Choč, Mała Fatka, Minčol, Kubinska Hola, deszcz
pada deszcz
U mnie też zaczyna kropić. Pierwsze, co robię, to chowam aparat do plecaka,
bo jak za chwilę lunie, to może być różnie. Zadzieram głowę, a tam dziw nad
dziwy, bo akurat nade mną jest fragment błękitnego nieba, czyli deszcz pada
„z niczego". Na szczęście na dwukrotnym niewielkim pokrapywaniu u mnie się
kończy.
Schodzę łąkami do Chlebnic. Fajnie wygląda z góry ten ładny odcinek trasy,
którym szedłem rano, w rejonie Rakytinki i Mladej Hory.
Chlebnice
W Chlebnicach idę na pizzę do Pizzerii Viktoria. Do tego piwo bezalkoholowe.
Pizza średnio dobra, ale pożywna, piwo zimne. Akurat gdy spożywam, na
kilkanaście minut robi się piękna, słoneczna pogoda, ale gdy dochodzę do
parkingu przed sklepem spożywczym, gdzie zaparkowałem auto, znowu robi się
ponuro. Nici ze zdjęć z drogi podczas powrotu.
Wycieczka w nieznane ścieżki Pogórza Orawskiego bardzo mi się podobała. Nie
była wymagająca kondycyjnie - niewielkie łagodne podejścia na szlaku, takie
raczej spacerowe dreptanie przez 19 kilometrów, dobre w sumie również na rower
górski. Ale było to dreptanie po bardzo interesujących ścieżkach, w większości
prowadzących po otwartym terenie ze świetnymi widokami na najbliższą okolicę i
otaczające Orawę góry. Do tego absolutny spokój na szlaku, tylko ja i
przyroda. Polecam turystom-odkrywcom.
Dwie panoramy z wycieczki do obejrzenia na pełnym ekranie po kliknięciu w
zdjęcie:
nad Chlebnicami
za Mladą Horą
Komentarze
Prześlij komentarz