Hanigovsky Hrad i Lutina
Wycieczka u podnóża jesiennych, kolorowych gór Ćergov (Czerchowskich) na ruiny
zamku Hanigovce oraz do słowackiego centrum pielgrzymkowego w Lutlnle. Co może
pójść nie tak?
Wszystko może pójść nie tak, na przykład pogoda, która w październiku 2025
wyjątkowo nie dopisuje i zamiast „babiego lata" mamy pochmurno-ponurą aurę
przeplataną nielicznymi i krótkimi oknami pogodowymi, A ja właśnie taki
pochmurno-ponury dzień wybieram na opisaną tu wycieczkę. Wymyślam sobie, że
ruiny zamku i cerkwie mogą w taki „brzydki" dzień zyskać na tajemniczości. Co
z tego wyjdzie zobaczymy. Plan na trasę wycieczki jest następujący:
Startuję z miejscowości Hanigovce. Już się przyzwyczaiłem do tego, że takie
słowackie wsie, położone tak na uboczu, z kilkumetrową drogą dojazdową
pośrodku niczego, często są zamieszkiwane przez Cyganów. Tak też jest w tym
przypadku.
Niewielki parking znajduje się w górnej części wsi. Droga do zamku oznaczona
jest strzałkami z napisem "Hanigovski Hrad”.
Początek wycieczki to klasyczne słowackie łączki wznoszące się nad zwartą
zabudową wsi. Czy kiedykolwiek znudzi mi się ten widok? Nie sądzę.
Dookoła mnóstwo intensywnie kolorowych drzew, które nawet w ten nieprzyjemny
pogodowo i pochmurny dzień wyglądają bardzo ładnie.
Przed wejściem szlaku w las po jego lewej stronie znajduje się niewielkie
wzgórze Hrabienka, które może być ciekawym punktem widokowym.
Na wzgórzu znajduje się krzyż oraz ławki, pewnie odbywają się tu jakieś
nabożeństwa. Miejsce to faktycznie ma potencjał widokowy, choć dziś widoki
są raczej z gatunku klimatycznych, choć na szczęście nie z tych tylko dla
koneserów.
Michalka, w dole Hanigovce
Pod Hrabienką grupka drzew ze znajdującą się pośród nich kapliczką "robią
kadr".
Spod Hrabienki szlak zielony, a potem żółty prowadzi pod zamek rzadkich
lasem z licznymi prześwitami. Znajduję liczne pola zimowitów jesiennych,
bardzo przypominających krokusy, które często można spotkać na Słowacji we
wrześniu i w październiku. Ponieważ jest zimno i nie ma słońca, większość
kwiatów jest zwinięta, choć nie wszystkie.
Hrad Kamenica
w dole wieś Milpoš
pierwszy widok na Hanigovsky Hrad
Przed samym zamkiem pojawia mi się na ścieżce jakieś duże czarne zwierzę. Z
daleka nie wygląda na niedźwiedzia - inna sylwetka. Sprawdzam zoomem w
aparacie, to koń. Nie taki typowy ogier, ale taki z niskim karkiem i długim
włosiem. Pasie się swobodnie, zaś jego towarzysz jest uwiązany na długiej
lince.
Pod zamkiem zaczyna pokrapywać lekki deszcz, na szczęście szybko przestaje
padać. Idę obejrzeć ruiny i widoki z nich. Pogoda dodaje tylko tajemniczości
miejscu.
Zamek został wzniesiony na początku czternastego wieku jako drewniana budowla,
po dwudziestu latach ówcześni właściciele rozpoczęli przebudowę zamku na
kamienny. Do szesnastego wieku zamek miał wielu właścicieli, a w 1557 roku
został zniszczony przez wojska habsburskie w ramach walk z antyhabsburskim
powstaniem, czyli w tym samym czasie, co położony nieopodal Hrad
Kamenica.
Pierwotnie zamek zajmował całe spłaszczenie wierzchołka wzgórza. Głównym jego
elementem był dwupiętrowy dom mieszkalny o wymiarach 19 na 10,5 metra. Zamkowy
dziedziniec przylegający do budynku był otoczony murem obronnym z bramą
wjazdową. Lepiej była chroniona południowa strona zamku, którą prowadziła
droga dojazdowa, naturalną ochronę północnej strony zapewniały skarpy skalne.
Obecnie z zamku przetrwało niewiele. Wydawać by się mogło, że w ruinach
trwają jakieś prace renowacyjne, bo są ustawione rusztowania. Szkopuł polega
na tym, że te rusztowania stoją w niezmiennej pozycji od jakiegoś czasu, co
można prześledzić oglądając stare zdjęcia zamku w internecie.
Wejście na teren zamkowych ruin wyłącznie na własną odpowiedzialność.
Spod zamku rozciągają się widoki na okoliczne zbocza Gór Czerchowskich,
mocno zalesione. Mimo braku słońca jest intensywnie kolorowo, choć
jednocześnie nieco mroczno.
Schodzę do Lutiny, początkowy odcinek zejścia prowadzi mnie nie żółtym
szlakiem, lecz położoną obok ścieżką prowadzącą po bardziej otwartym
terenie. Cały czas można oglądać jesienne, kolorowe drzewa w dzisiejszej
pochmurnej pogodzie. Według mnie Góry Czerchowskie są równie dobrym miejscem
na jesienne "kolorki", co położony prawie po sąsiedzku Beskid Sądecki.
Lutina to największe centrum pielgrzymkowe grekokatolików na Słowacji i
symbol jedności Rusinów i Słowaków obrządku wschodniego. Wg ich tradycji, 19
sierpnia 1851 jednej z mieszkanek objawił się św. Mikołaj, kobieta otrzymała
od niego ikonę maryjną, a w miejscowości rozpoczęła się seria cudownych
ozdrowień. Do Lutiny zaczęli przybywać coraz liczniejsi pielgrzymi, a w 1908
zbudowano na miejscu objawień pierwszą kaplicę. Obecnie działa tu duże
centrum pielgrzymkowe, którego budowa w obecnym kształcie rozpoczęła się w
1988 roku.
Jako, że Lutina jest centrum pielgrzymkowym, mnóstwo tu obiektów sakralnych.
Można się uduchawiać do woli. Pierwszym napotkanym przeze mnie jest Cerkiew
Zaśnięcia Bogurodzicy położona jeszcze w lesie, tuż nad miejscowością.
Potem przy szlaku stoi niewielka kapliczka, a za nią znajdujący się w górnej
części miejscowości polowy ołtarz, na którym odbywają się nabożeństwa.
Spod ołtarza, na granicy lasu i nad wsią wiedzie Droga Światła - ścieżka ze
znajdującymi się przy niej kapliczkami z czternastoma objawieniami
dotyczącymi dziejów Jezusa po Zmartwychwstaniu pogrupowanymi w siedem
kapliczek.
1. Kościół katolicki Świętej Rodziny.
Drewniany kościół zbudowany jest w typowym dla tutejszych cerkwi stylu, z
trójdzielnym dachem i wieżą od frontu. Jest to dokładna kopia spalonego w
pożarze kościoła który stał wcześniej w Lutinie na miejscu, gdzie stoi
obecnie nowa bazylika. Wzdłuż drogi prowadzącej do kościoła ustawione są
stacje drogi krzyżowej. Świątynia jest zamknięta, ale jest udostępniona do
zwiedzania wieża kościoła.
pod kościołem
na wieży
panorama Lutiny z wieży
Świątynia została zbudowana w roku 1908 jako kościół jednonawowy. W 1988 roku
kościół został ogłoszony bazyliką mniejszą podczas tutejszej corocznej
pielgrzymki, a w latach 2007-2009 bazylika została rozbudowana o dwie nawy
boczne - w prawej został umieszczony pochodzący z 1766 roku i odrestaurowany
ikonostas i ołtarz z kościoła św. Parasekwy w Novej Poliance.
Bazylika jest otwarta, co jest wielką rzadkością pośród cerkwi i dotyczy
jedynie niewielkiej grupy obiektów, zwykle o dużym znaczeniu historycznym
położonych w miejscowościach licznie odwiedzanych przez turystów. Szkoda
jedynie, że nie jest oświetlona, wprawdzie boczną nawę z ikonostasem
oświetlają duże okna, ale nawa główna, ze ścianami pokrytymi pięknymi
freskami, tonie w mroku.
3. Park Miniatur Drewnianych Cerkwi z okolicy.
Park powstał w 2008 roku. Znajdują się tu modele cerkwi ze Słowacji, Polski,
Ukrainy i Łemkowszczyzny, choć dominują te słowackie. Miniatury są dobrze
opisane, przy każdej znajduje się tablica z wyczerpującą informacją o danej
cerkwi.
4. Kapliczka męczenników oraz kapliczka św. Mikołaja
Kapliczka św. Mikołaja ma bezpośredni związek z wzmiankowanym wyżej
objawieniem, jest poświęcona patronowi sanktuarium i stoi w miejscu, gdzie
miał się on objawić. Wewnątrz kaplicy znajduje się ikona Matki Bożej oraz
wizerunek św. Mikołaja, a kapliczka i jej otoczenie jest swoistym „miejscem
ciszy" dla pielgrzymów.
kapliczka św. Mikołaja
Idea powstania Ogrodu Bogurodzicy powstała, gdy syryjska mistyczka Myrna
Nazzour podarowała bazylice ikonę Matki Boskiej Sufanijskiej. W Ogrodzie
wzdłuż alejki zostały ustawione kapliczki z ikonograficznym malarstwem
sakralnym.
Ogród Bogurodzicy widziany spod Kościoła Świętej Rodziny
W centrum pielgrzymkowym znajduje się również bufet. Dziś (połowa
października) jest niestety zamknięty, na szczęście przy bufecie stoi
automat z kawą. Ciepły kubek z dużym cappuccino za 1,5 Eur przyjemnie
rozgrzewa, zwłaszcza że właśnie zaczął padać deszcz, który przeczekuję na
ławkach bufetu z zadaszeniem. Na ścianach bufetu znajdują się pikselowate
wersje dwóch archetypicznych dla katolików obrazów sakralnych.
Rozpoznajecie?
Ostatnim etapem wycieczki jest bezszlakowy powrót łąkami do wsi Hanigovce. Po
zejściu z drogi początkowy etap ścieżki to mocno rozjeżdżona droga gruntowa,
która na szczęście nieco wyżej zmienia się w przyjemną łąkową dróżkę. Idę
mniej więcej w kierunku zachodzącego słońca, które na sam koniec dnia trochę
oświetla okoliczne wzgórza nadając im nieco cieplejszego koloru. Nie ma tego
słońca zbyt wiele, ale trzeba się zadowolić tym, co jest.
W związku z tymi przebłyskami staram się nadgonić nieco tempo - ścieżka
prowadzi lekko pod górę, by do samej wsi schodzić niżej, a ja chcę zdążyć na
„punkt przegięcia" ścieżki jak najszybciej, bo po drugiej stronie światło
słońca powinno być lepiej widoczne.
Patrząc na te piękne, kolorowe drzewa podczas całej wycieczki można jedynie
żałować, że praktycznie cały dzień było pełne zachmurzenie. Z drugiej strony
świadomie wybrałem taki dzień na tę trasę, a jednocześnie należy pamiętać, że
październik 2025 był pogodowo fatalny, w ogóle cały 2025 był jakiś pogodowo
dziwny. Mi się podobało i jestem zadowolony z wycieczki, zwłaszcza z obejrzenia tak wyjątkowego miejsca jak kompleks sakralny w Lutinie.
Co ciekawe, wśród dość licznej propozycji wycieczek autokarowych organizowanych z Krynicy-Zdroju nie znalazłem wycieczki do Lutiny, choć są w ofercie tak odległe miejsca jak Bieszczady czy Budapeszt. Biorąc pod uwagę liczną reprezentację kuracjuszy-emerytów w tym uzdrowisku i sakralny charakter takiej wycieczki, powinna się ona cieszyć powodzeniem. Dziwne. Wygląda na to, że Lutina to biała plama na turystycznej mapie słowackiego pogranicza.
Sebastian Słota































































Komentarze
Prześlij komentarz