Col dei Rossi i Sass de Pordoi - Sella Ronda bez nart
Sella Ronda to nazwa szlaku narciarskiego w Dolomitach prowadzącego wokół
masywu Gruppo del Sella. Szlak tworzy wiele wyciągów i połączonych wzajemnie
tras zjazdowych o łącznej długości 40 km, z czego ok. 26 km to nartostrady.
Trasy są stosunkowo łatwe, ale z uwagi na długość pętli jej przejazd zajmuje
cały dzień i wymaga dobrej kondycji i wyruszenia na trasę stosunkowo wcześnie.
Jest to bardzo popularne wśród narciarzy miejsce, co widać przy wyciągach
krzesełkowych i gondolkach - trzeba czasem odstać dłuższą chwilę w kolejce, co
np. w Val di Fiemme praktycznie się nie zdarza.
źródło: mapy.cz
Ja wyruszam na zwiedzanie niewielkiego odcinka Sella Rondy pieszo. Zaczynam w
miejscowości Canazei, a moim celem będą dwie góry: Col dei Rossi (2382 m
n.p.m.) oraz Sass de Pordoi (2950 m n.p.m.), na obie dostanę się dzięki
funkcjonującym tu wyciągom. Tak, Dolomity to bardzo przyjemne góry do
zwiedzania, wyciągi pozwalają szybko pokonać spore różnice wysokości,
sięgające nawet tysiąca metrów., po czym oddać się przyjemności wędrowania po
grzbietach górskich lub w ich pobliżu. Część wyciągów działa również w okresie
wiosenno-jesiennym, wtedy można nabyć jednorazowe bilety, zimą niestety
korzystanie z nich jest możliwe tylko na podstawie skipassu (który mam
wykupiony).
Nasza grupa przyjechała autokarem do miejscowości Campitello di Fassa, z
której ruszają w górę kolejką wagonikową Coi Rodella, wywożącą jednorazowo 125
osób na wysokości 2400 m n.p.m., tysiąc metrów w górę. Ja mam inne plany, dla
mnie podstawowym celem jest wyjazd na Sass de Pordoi, skalną turnię wznoszącą
się powyżej stacji narciarskich, o wiele wyżej niż odwiedzone przeze mnie w
trzech ostatnich dniach góry.
Wyciąg na Coi Rodella jeszcze nie zaczął działać, przed wejściem do budynku
kłębi się spory tłum ludzi, chyba się jednym wagonikiem nie zabiorą. Ja jadę
skibussem do Canazei, podobno to dość ładne miasteczko, aleja nie mam dziś
czasu na zwiedzanie - góry czekają.
Pierwszy etap, czyli wyjazd gondolką na Pecol (ok. 1900 m n.p.m.) idzie
sprawnie, na bieżąco i bez kolejki. Z Pecol prowadzą w górę dwa wyciągi: do
gondolek jest bardzo duża kolejka, a do interesującej mnie kolejki wagonikowej
na Coi del Rossi też czeka spory tłumek. Wagonik zabiera 80 osób, kursuje co
kilka minut, udaje mi się wsiąść za drugim rzutem, nie jest źle. Można odnieść
wrażenie, że pomimo zauważalnego większego tłumu niż na Latemarze czy Alpe
Cermis transport narciarzy w górę idzie sprawnie. Na pewno dużo sprawniej niż
na Kotelnicy, hehe.
Na górze jest pięknie: pogoda jak drut, niebo soczyście błękitne, chmurki
takie jak trzeba, śniegu mnóstwo, ludzi niestety też. Na szczęście tras
narciarskich jest tu mnóstwo, więc ten przykolejkowy tłum szybko się
rozrzedza za tych hektarach.
Nad Canazei górują dwie grupy skalne, których wygląd jest klasyczny dla
krajobrazu Dolomitów -turnie skalne o pionowych ścianach piętrzące się nad
łagodnymi zboczami, poza okresem zimowym porośniętymi trawą. Jedna z nich
to szczyty skupione wokół Punta Grohmann leżącego nad Col Rodella, a druga
to widoczny południowy skraj płaskowyżu, na którego brzegu znajduje się
Sass de Pordoi, na który dziś wyjadę kolejką, a jej górną stację
dostrzegam już teraz. Poza tym morze okolicznych szczytów, masyw Marmolady
i bardzo fotogeniczne góry nad wyciągami stacji narciarskiej Alba. Na
północnych stokach mnóstwo śniegu, na południowych dużo gorzej - efekt
ciepłego lutego.
Cima dell'uomo, Cima di Costabella, Monte Colac
Monte Colac
Sas de Roces, L'aut, Crepa Neigra
masyw Marmolady
Sass de Pordoi, Sass de Forcia Occidentale, Piz Boe
Punta Grohman, Punta delle Cinque Dita, Spallone del Sassolungo
narciarski raj
narciarski raj - zbliżenie
Sass de Pordoi
Spacer grzbietem nad nitkami wyciągów narciarskich to sama przyjemność,
poza tym co kawałek to restauracja, tak można zwiedzać! Choć mi teraz
szkoda czasu na siedzenie przy bufecie.
restauracja Rifugio Belvedere, wzgórze z górną stacją wyciągu Sass Bece,
Col del Cuc
po prawej L'aut, w dole wyciągi Alba
Col dei Rossi
Cima dell'uomo, Cima di Costabella, Monte Colac
od Cima Catinaccio po Monte Castello
w drodze pod Rifugio Sass Bece
Omijam wzgórze, na którym znajduje się Rifugio Sasso Becce i wychodzę po
jego wschodniej stronie. Tu mam widoki na kolejną część Sella Rondy i
kolejne kilka tras narciarskich i wyciągów. Na horyzoncie kolejne skalne
turnie Dolomitów, w tym Antelao (3264 m n.p.m.), najwyższy szczyt
wschodnich Dolomitów, zwany "królem Dolomitów", przede mną widoczne jak na
dłoni Sass de Pordoi, a po prawej stronie Sasso Becce, u podnóża którego
wiedzie pieszy letni szlak na Passo Pordoi. Ja będę schodził bokiem trasy
narciarskiej, która zaczyna się dużym zakosem po prawej stronie.
Sass de Pordoi, Sass de Forcia Occidentale, Piz Boe
Sass Bece
od Cima Campestrin Sud do Tofana di Rozes
zejście na Passo Pordoi
od Punta Sorapiss do Antelao
Trasa narciarska prowadzi przez most nad drogą prowadzącą przez Passo
Pordoi, ja schodzę bokiem na drogę i asfaltem idę na przełęcz, na której
znajduje się dolna stacja kolejki na Sass de Pordoi.
Droga jest perfekcyjnie odśnieżona, widać na poboczach że zalega tutaj od
pół do jednego metra śniegu, choć w okolicy widać pola wolne od śniegu.
Zimą wjazd na Sass de Pordoi odbywa się w ramach skipassu, choć nart na górę
wwozić nie wolno - należy je zostawić na stojakach przed wejściem do
budynku. W sumie słusznie, bo narciarstwa zjazdowego na tej skalnej turni
uprawiać się nie da, choć jak się okaże później, na płaskowyżu znajdującym
się po północnej stronie są dobre warunki dla skituringu.
Wagonik zabiera 70 osób, kursuje regularnie, nawet jak nie ma kompletu
osób. Ja wyjeżdżam w wagoniku wypełnionym mniej więcej do połowy. Co
więcej, mogę zjechać kiedy mi to będzie pasować, nie ma wyznaczonej
godziny powrotnej, jak to jest na Kasprowym Wierchu. Fajne te Włochy.
Sass de Pordoi od dołu
Kolejką wyjeżdżam na prawie trzy tysiące metrów. Na górze jest chłodniej,
zakładam wszystkie ciepłe ubrania, które czekały do tej pory w plecaku
właśnie na ten moment, ale nie wieje, jest bardzo przyjemnie.
Na górnej stacji kolejki oczywiście znajduje się restauracja z cenami
adekwatnymi do wysokości nad poziom morza, a po obu stronach budynku
znajdują się tarasy widokowe. Zaczynam od zachodniego.
Pode mną Col dei Rossi, na którym byłem dziś całkiem niedawno. Wyciągi
narciarskie stąd wydają się bardzo malutkie. Wokół sięgający po horyzont
mur Dolomitów, z daleka równy jak od linijki. Dotychczas nie miałem w
swoim górskim życiu do czynienia z tak rozległymi pasmami górskimi.
Col dei Rossi
Sass Bece
snowpark pod Col dei Rossi
Spod tarasu można zejść kawałek niżej pod znajdujący się kilkumetrowy
krzyż. Teraz, zimową porą, za tarasem znajduje się tablica z napisem
"achtung coś tam". Nie wiem, nie znam niemieckiego, hehe.
Parędziesiąt metrów dalej, a spora różnica w widoczności skalnych turni
Punta Grohmann i oraz płaskowyżu znajdującego się na północ, bogatemu w
letnie szlaki turystyczne. Jest pięknie i przyjemnie, ale trzeba uważać ze
zbliżaniem się do krawędzi obok krzyża, bo to naprawdę spore urwisko.
Punta Grohmann, Punta delle Cinque Dita, Spallone del Sassolungo
Piz Boe
krzyż nad urwiskiem
Passo (przełęcz) Pordoi
w dole wyciągi Alba
po lewej masyw Marmolady, w dole Sass Bece i Col dei Rossi
płaskowyż po północnej stronie
Piz Mara - góra z krzyżem
wierzchołek Piz Boe
Cima Deci, Cima Nove
Punta Grohman, Punta delle Cinque Dita
Spallone del Sassolungo, Piz Ciavazes
Po drugiej stronie budynku znajduje się taras, z którego korzystają klienci
restauracji, a z którego rozciąga się widok na wschodnią stronę.
Horyzont zamykają piękne wyeksponowane na tle soczyście błękitnego nieba
skalne szczyty Dolomitów. Przejrzystość powietrza jest idealna.
Monte Civetta, masyw Marmolady
Mioazza
Punta Sorapiss, Antelao, Monte Pelmo
Piz Boe i skiturowcy
Antelao - król Dolomitów
Monte Pelmo
Powtórzę jeszcze raz, błogosławieni niech będą wynalazcy teleobiektywu.
Cel
dzisiejszej wędrówki osiągnięty, cieszę się, że udało mi się trafić na tak
znakomite warunki. Zjeżdżam kolejką na dół, schodzę wzdłuż wyciągi Saletei i
wyjeżdżam pod Rifugio Sasso Becce wyciągiem Lezuo obserwując z góry, jak
znakomite warunki narciarskie tu panują.
wyciąg Salatei
na wyciągu Lezuo
Oprócz mnogości wyciągów i tras znajduje się tutaj też spory snowpark.
W zasadzie tyle, pozostaje mi zjechać tą samą trasą do Canazei i na tym
zakończyć wycieczkę.
Była to moja czwarta wycieczka w Dolomity podczas tego lutowego pobytu,
ostatnia i zdecydowanie najlepsza. O ile trzecia, czyli Alpe Lusia,
pozostawiła we mnie pewne uczucie niedosytu, to tutejsze widoki okazały się
prawdziwą petardą - to takie „ikoniczne" Dolomity, niczym z okładki
przewodnika turystycznego. Nie bez znaczenia jest fakt, że mieliśmy pięć dni
znakomitej, słonecznej pogody (w dzień przyjazdu zwiedzaliśmy Cavalese -
miejscowość, w której mieszkaliśmy), świetnej przejrzystości powietrza i
momentami zbyt małej ilości śniegu. Można by rzec, taki mamy klimat obecnie,
aleja pamiętam oglądane przeze mnie w telewizji relacje z zawodów w skokach
narciarskich z niemieckich czy austriackich Alp sprzed kilkunastu lat, gdzie
śnieg był tylko na skoczni.
A kolejnego dnia nad Dolomity nadciągnęły spore chmury, w których schowała
się większość szczytów, więc pojechałem zwiedzać pewne małe włoskie
miasteczko.
Panoramy z wycieczki (kliknij w nie, a obejrzysz je na pełnym ekranie):
na Sass de Pordoi
pod Rifugio Sass Bece
Komentarze
Prześlij komentarz