Wieś Viscri i zamek Rupea
Wieś Sasów Siedmiogrodzkich, kościół warowny i ruiny zamku w jeden dzień.
Podczas wakacji w Transylwanii przenosimy się z
Sighisoary do Braszowa. W ramach przejazdu mamy po drodze trochę do
zwiedzania. Na pierwszy ogień idzie wieś Sasów Siedmiogrodzkich - Viscri.
W
miejscowości Bunesti zjeżdżamy z głównej drogi i aż do Viscri jedziemy pośród
wiosek i łagodnych bezleśnych wzgórz, z licznymi pastwiskami. Do celu
dojeżdżamy położoną niedawno asfaltową drogą, wcześniej była tu dość kiepska
droga gruntowa. Nawiasem mówiąc, jak znajdziecie gdzieś informację, że w
Rumunii są złej jakości drogi, to jest ona już nieaktualna, w Rumunii
budownictwo drogowe kwitnie, powstają nowe autostrady, a wiele dróg jest
wyremontowanych lub właśnie trwają na nich prace. Wg mnie teraz nie jest wcale
gorzej niż w Polsce. Zatrzymujemy się na samym początku wsi na przygotowanym
niewielkim parkingu na łące. Uderza nas wszechobecny zapach gnojówki, a asfalt
przechodzący w staromodne „kocie łby" jest sygnałem, że możemy się spodziewać
czegoś ciekawego.
Viscri to typowy i jeden z wielu przykładów wiejskiej zabudowy
charakterystycznej dla mieszkających przez długie wieki w Transylwanii Sasów i
innych osadników niemieckich. Skąd tutaj osadnicy niemieccy? Aby poznać ich
historię, powinniśmy cofnąć się aż do dwunastego wieku, kiedy król węgierski
Gejza II (ziemie te należały wówczas do korony węgierskiej) sprowadził na te
słabo zaludnione wtedy ziemie Sasów i innych osadników z terenów dzisiejszych
Niemiec (Niemców w dzisiejszym tego słowa rozumieniu jeszcze nie było) m.in.
po to, by bronili ich przez ludami bałkańskimi, tureckimi czy mongolskimi.
Osadnicy spisali się świetnie, przenosząc na te ziemie są gospodarność
(niemiecką, chciałoby się powiedzieć), wiedzę i inne zdobycze cywilizacyjne.
Zbudowali tu siedem miast, od których pochodzi inna nazwa Transylwanii -
Siedmiogród oraz liczne saskie wsie. W celu obrony przed najeźdźcami zaczęli
budować warowne kościoły i zamki chłopskie. Te budowle to ewenement na skalę
światową - występują tylko w Rumunii. W Viscri też przebudowali małą świątynię
w kościół warowny.
Wracając do historii Sasów siedmiogrodzkich - przez długie wieki cieszyli się
spokojnym życiem w Transylwanii, cieszyli się dużą autonomią, byli grupą
względnie zamożną i dobrze wykształconą. Posługiwali się językiem niemieckim i
zachowywali swą odrębność kulturową.
Z uwagi na niemieckie korzenie wielu Sasów sympatyzowało z faszyzmem, co było
o tyle mało problematyczne, że Rumunia była członkiem Osi i oficjalnym
sojusznikiem III Rzeszy. W czasie II wojny światowej wielu Sasów wstąpiło do
armii hitlerowskiej, rozpoczął się również exodus saskich rodzin do Niemiec,
który nasilił się w 1944 roku razem z wycofującą się armią niemiecką.
Po II wojnie światowej nie doszło do masowych wysiedleń Sasów podobnych do
tych, które miały miejsce w Polsce, ale 75 tysięcy Sasów zostało w 1945
deportowanych do ZSRR. W 1978 roku władze RFN zgodziły się na płacenie Rumunii
5 tysięcy marek za każdego wypuszczonego Niemca. Podobny program był
realizowany w Polsce na Górnym Śląsku.
Po obaleniu reżimu Nicolae Ceasescu i otwarciu granic większość mieszkających
w Transylwanii Sasów wyjechała, pozostali głównie starzy ludzie, którzy „nie
chcieli przesadzać drzew". Viscri zasiedlili Cyganie, ale oni nie byli
zainteresowani utrzymaniem wsi w dobrym stanie, więc budynki systematycznie
niszczały.
W tym momencie na arenę wkracza "rycerz na białym koniu", obecny król Wielkiej
Brytanii (wtedy jeszcze książę) Karol III, pasjonat m.in. życia wiejskiego,
rolnictwa i ekologii. Karol III wspiera fundację Mihai Eminescu Trust, nazwaną
tak od imienia i nazwiska dziewiętnastowiecznego poety, uważanego za
największego poetę rumuńskiego. Fundacja powstała w 1993 roku w celu ratowania
dziedzictwa Sasów Siedmiogrodzkich, opuszczonych budynków i kościołów oraz
wspierania rozwoju turystyki, czy nawet agroturystyki w Siedmiogrodzie. Król
również działa samodzielnie na rzecz Viscri poprzez założoną w 2015 roku
Fundację Księcia Karola w Rumunii (Prince Charles Romania Foundation).
Karol III twierdzi, że jego sympatia do Rumunii wywodzi się m.in. z faktu, że
jest daleko spokrewniony z księciem wołoskim Vladem Tepesem, słynnym Drakulą.
Pewnie tak jest, tyle że dzieli go od Vlada sześć wieków, poza tym wiecie - w
europejskich rodach panujących, jak wystarczająco głęboko poszukać, to wszyscy
są ze sobą spokrewnieni.
Efektem działań fundacji jest wsparcie stopniowo dokonywanych remontów
poszczególnych budynków, w wiosce powstało kilka pensjonatów i lokali
gastronomicznych. Ceny nieruchomości we wsi systematycznie rosną. Uwaga - żeby
poszukać restauracji, trzeba się dobrze przyjrzeć, bo szyldy są dość skromnie
i nierzucające się w oczy, a same restauracje ukryte są bramami domostw.
Wygląda to na celowy zabieg, bo dzięki temu wioska wygląda „jak za dawnych
czasów".
wejście do Domu Króla Karola III
Na samym początku wsi, po lewej stronie drogi, w domu pomalowanym soczyście
błękitną farbą, działa coś na kształt mini muzeum. Na Mapie Google dom jest
oznaczony jako Casa Regele Charles III (Dom Króla Karola III). Dom ten został
zakupiony przez księcia Karola w 2006 roku i starannie odremontowany. Wstęp do
domu jest płatny, wewnątrz możemy zapoznać się niewielką ekspozycją o
charakterze historyczno-etnograficznym, budynek pełni też funkcję niewielkiego
pensjonatu.
Dużo tu intensywnego błękitu, który potem da się zauważyć na wielu innych domach
w Viscri.
Choć całe przedsięwzięcie ma komercyjny sznyt - są pokoje do wynajęcia,
kawiarnia, a obrazy przedstawiające znane miejsca Siedmiogrodu można kupić (ceny oscylują w przedziale 400-600 lei), to zwiedza się je całkiem
przyjemnie.
kościół warowny w Biertanie
kawiarnia
jedna z wielu wizyt księcia Karola
element muzealnej ekspozycji
Po wyjściu idziemy wiejską ulicą w stronę warownego kościoła. Wsie Sasów
siedmiogrodzkich są zbudowane wg tego samego schematu - zabudowania są
położone wzdłuż drogi w zwartej zabudowie, budynki kryte są ciemnoczerwoną
dachówką, a ich ściany pomalowane są na różne intensywne kolory. Dachy domów
mają pochyloną, uciętą kalenicę, a wjazdy na podwórka są zamknięte wysokimi
murami i bramami. Tak też jest w Viscri, tyle że wieś nie jest położona przy
głównej drodze, jak to przeważnie bywa, lecz w ślepej jej odnodze, a odległość
między dwoma rzędami domów jest zdecydowania większa niż standardowa szerokość
drogi - jest dużo więcej przestrzeni. Można by tu wytyczyć między domami
prawdziwą autostradę.
W jednym z domów odnajdujemy tradycyjną piekarnię. Adres to Viscri 137, można
ją znaleźć na Mapie Google jako Pâine De Casǎ. Pieczone tam chleby są duże,
okrągłe, pyszne i pomimo ciasta wyglądającego na dość „luźne" sycące.
Tamtejszy chleb po upieczeniu pokrywa gruba warstwa popiołu? spalenizny?,
która jest skutecznie obtłukiwana przed wystawieniem chleba do sprzedaży. Duży
bochenek kosztuje 30 lei, pewnie część ceny to „opłata za atrakcję
turystyczną", ale niech będzie. Jestem fanem dobrego chleba i muszę przyznać
że w Rumunii jest z nim bardzo dobrze. Kupowaliśmy chleb kilka razy w
lokalnych piekarniach i był bardzo dobry, ale nawet chlebowi z supermarketu
nie można było nic zarzucić.
Na końcu wsi na niewielkim wzgórzu znajduje się jeden z licznych w
Transylwanii kościołów warownych. Obiekt ten został wpisany w 1999 roku na
listę światowego dziedzictwa UNESCO. Pierwotnie znajdował się tu mały kościół
romański zbudowany przez Szeklerów, lud pochodzenia węgierskiego. Po
zasiedleni okolicy przez Sasów przebudowali oni małą świątynię w większą
gotycką, trzynawową bazylikę. W celach obronnych kościół został otoczony
solidnymi murami, a w siedemnastym wieku Sasi dobudowali trzy wieże obronne. W
razie ataku mieszkańcy wioski chowali się w izbach zbudowanych po wewnętrznej
stronie murów. Turcy dwukrotnie splądrowali wioskę, ale nigdy nie udało im się
zdobyć kościoła.
W salach murów obronnych jest urządzone niewielkie muzeum o charakterze
historyczno-etnograficznym. Na zdjęciu poniżej ekspozycja lokalnej
ceramiki.
wejście do kościoła
W kościele, co okazuje się być częstym zjawiskiem w Rumunii, podłoga nie jest
kamienna, lecz drewniana. Podłoga sprawia wrażenie dawno nie remontowanej, w
ogóle kościół wygląda, jakby był przeniesiony z „dawnych czasów", ale to
sprawia, że jego zwiedzanie jest interesujące.
W ramach zwiedzania można wejść na kościelną wieżę, z której można obejrzeć
kościół, wieś i najbliższą okolicę.
wieś Viscri
Schodzimy z kościelnego wzgórza drugą stroną obok małego cmentarza.
Poniżej, pod adresem Viscri 73, znajduje się śliczna, utrzymana w ludowym
stylu restauracja (Cafe & Artizanat), takie przynajmniej zdjęcia z jej
wnętrza zamieszczone są na Mapach Google. Niestety musimy obejść się smakiem,
bo brama jest jeszcze zamknięta – jesteśmy zbyt wcześnie. Zaglądamy jeszcze
pod znajdującą się nieopodal nową cerkiew Świętej Trójcy (Biserica Sfanta
Treime) i wracamy z powrotem.
na parkingu
Po kilkunastu minutach jazdy samochodem docieramy pod ruiny zamku znajdujące
się w miejscowości Rupea.
Zamek Rupea (Cetatea Rupea) to zamek chłopski zbudowany na granitowym wzgórzu
obok miejscowości o tej samej nazwie przez miejscowych Sasów w dwunastym wieku
dla obrony w razie ataku wroga na miejscu starej fortecy jeszcze z czasów
dackich i rzymskich - już oni doceniali strategiczne położenie wzgórza. Zamek
został zdobyty i zniszczony przez Turków w 1421 roku, ale mieszkańcy go
odbudowali. Zamek był rozbudowywany aż do XVIII wieku, ale potem popadł w
ruinę i w takim stanie trwa do dziś. W latach 2010-2013 miał miejsce remont
zamku i to, co możemy aktualnie oglądać, jest mieszanką starych i częściowo
odbudowanych murów lub nowowybudowanych obiektów - np. domku na szczycie
zamkowego wzgórza.
Podczas zwiedzania zamku nie spotykamy tłumów turystów. Chyba się nie ma co
dziwić, bo według mnie nie jest to specjalnie interesujący obiekt. Zwiedzanie
zamku prowadzi trasą-pętlą, na której wychodzimy na najwyższy punkt obiektu z
widokiem na okoliczne wzgórza.
miasto Rupea
Wokół nas typowy transylwański krajobraz, z którym spotykaliśmy się przemierzając tę
krainę: łagodne bezleśne lub słabo zalesione pagórki, będące zapewne efektem
miejscowej kultury pasterskiej - często na tych łąkach pasły się owce lub
krowy. W dawniejszych czasach stad było pewnie znacznie, znacznie więcej.
Zresztą, pasterstwo na tereny polskich Karpat sprowadzili w XIV-VI wieku
Wołosi, czyli jeden z ludów będących protoplastami dzisiejszych Rumunów.
najwyżej położony budynek na terenie zamku
Liczne zamkowe pomieszczenia udostępnione do zwiedzania są ciemne i puste. Szybko przemykamy przez zamkowe ruiny i wracamy na parking z uczuciem lekkiego rozczarowania, w przeciwieństwie do Viscri, którego zwiedzanie było ciekawym doświadczeniem.
Sebastian Słota
Czy asfalt dochodzi już do samej wioski czy dalej kończy się przy tablicy wjazdowej?
OdpowiedzUsuńTego domu Karola nie kojarzę, a taka gratka!
Asfalt się kończy mniej więcej w okolicy parkingu, potem jest kostka brukowa, a droga w stronę kościoła nadal jest gruntowo-szutrowa.
OdpowiedzUsuńCzyli dociągnęli dalej... choć trochę
Usuń