Słowiński Park Narodowy
Utworzony w 1967 roku głównie w celu zachowania unikalnych w skali Europy
nadmorskich wydm ruchomych, a ponadto jezior, łąk, lasów i torfowisk. Z uwagi
na unikatowość przyrodniczą zaliczony do Światowej Sieci Rezerwatów Biosfery
UNESCO.
Park zajmuje powierzchnię 32 tys. hektarów w pasie przybrzeżnym Bałtyku
pomiędzy Łebą a Rowami, a na jego terenie znajdują się również dwa jeziora
przybrzeżne: Łebsko i Gardno.
Główną atrakcją turystyczną parku są ruchome nadmorskie wydmy zajmujące sporą
jego część od strony morza. Wydmy te tworzą liczący ponad 500 hektarów
największy w Europie obszar wędrującego piasku. Najwyższe z wydm wznoszą się
wysoko ponad poziom morza, np. udostępniona do zwiedzania Wydma Łącka liczy
sobie ponad 40 metrów wysokości. Wysokość ta oczywiście jest zmienna, jak to
na ruchomych wydmach - część wydm nadal przesuwa się w kierunku wschodnim,
nawet 10 metrów na rok. Z roku na rok wydmy zasypują Jezioro Łebskie, które
wskutek tego stale się zmniejsza i za czas jakiś (wg geologicznego upływu
czasu) może całkowicie zniknąć.
Do zwiedzania udostępnione są dwie wydmy: dużo bardziej popularna Wydma Łącka,
na którą można dotrzeć od strony Łeby, oraz rzadziej odwiedzana Wydma
Czołpińska. Wydmy te są w dość dużej odległości od siebie, przejazd samochodem
spod jednej do drugiej zajmuje godzinę. Niestety, mamy dość daleko na te wydmy
z Chmielna - naszej bazy podczas kaszubskich wakacji, nie zdążymy w jeden
dzień zobaczyć z sensem obu wydm. Wybieramy tę bardziej popularną wydmę, mamy
nadzieję, że tłum nas nie zadepcze. Rozwiązanie to samo, jak zawsze - wczesny
start.
Aby rozpocząć wycieczkę na Wydmę Łącką, trzeba najpierw przyjechać do Rąbki.
Tam znajduje się parking samochodowy, drogi, ale gdzie teraz parkingi są
tanie. W 2022 roku opłata za parkowanie wynosi 7 zł za godzinę. Można tam też
dojść pieszo (3 km od centrum), dojechać rowerem, meleksem, jak kto woli.
Na drodze do Rąbki nie widać tłumów, na parkingu też raczej pustawo, jak
zwykle wczesny start okazuje się być dobrym rozwiązaniem. Pod same wydmy
prowadzi czerwony szlak pieszy, można tam też dotrzeć meleksem lub rowerem.
W naszym przypadku meleks odpada z przyczyn oczywistych, z kolei rower ma tę
wadę, że z wydm trzeba wrócić na parking tą samą trasą, a my chcemy wrócić
nadmorską plażą.
Ważna informacja dla rowerzystów - na początku trasy po Wydmie Łąckiej nie ma
możliwości przypięcia roweru do drzewa, słupka itp., jedynie pozostawienie go
na parkingu rowerowym płatnym. Opłata za parkowanie roweru wynosi 10 zł.
Idziemy leśną ścieżką. Równolegle do niej biegnie droga dla meleksów i
rowerzystów. Przyjemny sosnowy las, cały czas raczej mało pieszych, choć sporo
ludzi podjeżdża meleksami. Przed nami 5,5 km do Wydmy Łąckiej, mniej więcej w
połowie mamy do zwiedzenia Muzeum Wyrzutni Rakiet.
Przed skrzyżowaniem z czarnym szlakiem po prawej stronie mijamy widoczną za
drzewami pierwszą wydmę. Prowadzą na nią liczne wydeptane między sosnami
ścieżki. Przypominam, że w parku narodowym nie wolno zbaczać ze znakowanego
szlaku. Patrzymy, kiedy mało ludzi idzie szlakiem i hyc, już nas nie ma.
Pierwsze zderzenie z wydmami jest bardzo pozytywne.
Kawałek dalej znajduje się podest z widokiem na ową wydmę, szczerze
powiedziawszy w porównaniu z wcześniejszymi widokami - bez szału.
Za skrzyżowaniem z czarnym szlakiem prowadzącym na nadmorską plażę znajduje
się Muzeum Wyrzutni Rakiet zlokalizowane na terenie niemieckiej bazy rakietowej z
czasów II wojny światowej. Dla mnie, osoby intersującej się historią,
wychowanej na "Sensacjach XX wieku" Bogusława Wołoszańskiego, obowiązkowa
pozycja zwiedzania.
Niemiecki poligon powstał w roku 1940. W latach 1940-1945 Niemcy prowadzili tu
próby rakietowe z użyciem rakiet V4. Były to rakiety wielostopniowe, zbudowane
z kilku samodzielnych członów z silnikiem i zbiornikami paliwa, które
odłączały się w zaplanowanym wcześniej momencie. Takie rozwiązanie,
pozwalające pozbyć się w locie zbędnego balastu, było rewolucyjne jak na owe
czasy. Niestety w praktyce rozwiązanie to nie odniosło sukcesu. III Rzesza
wyprodukowała 220 takich rakiet, z czego ok. 200 zostało wystrzelonych w
kierunku belgijskiej Antwerpii. Z relacji świadków wynika, że rakiety miały
duży problem z celnością i spadały w przypadkowych miejscach.
Niemniej z perspektywy czasu praca niemieckich naukowców nie poszła na marne -
2 maja 1945 główny konstruktor niemieckiego programu rakietowego Wernher Von
Braun (jednocześnie wysoki oficer SS, doszedł do stopnia Sturmbannführera,
odpowiednika majora) wraz z grupą współpracowników oddał się w ręce Amerykanów
i przyczynił się w znacznym stopniu do realizacji amerykańskiego programu
kosmicznego, w ramach którego w 1958 został wyniesiony na orbitę za pomocy
rakiety Jupiter C pierwszy sztuczny satelita Explorer 1, a w 1969 za pomocą
rakiety Saturn V pierwsi ludzie wylądowali na Księżycu. Wernher Von Braun w
1972 roku odszedł do sektora prywatnego - zatrudnił się w firmie lotniczej.
Ostatnie lata życia spędził na tłumaczeniu się z wojennej przeszłości -
rozpoznali go więźniowe obozów hitlerowskich, w których prowadzone były prace
w ramach projektów rakietowych. Zmarł na raka trzustki w roku 1977.
Po zakończeniu II wojny światowej poligon przejęła Armia Czerwona, a w
latach 1967-1974 na bazie poprzednich poligonów została utworzona tu Stacja
Sondażu Rakietowego, w której testowano różne wersje rakiety
meteorologicznej Meteor. W ramach ekspozycji prezentowane są różne odmiany
rakiet (w tym V2), zabudowania i sprzęt do ich obsługi oraz spora kolekcja
innych militariów z okresu II wojny światowej, w tym karabinów. Niestety
wieża widokowa znajdująca się obok muzeum jest nieczynna, szkoda.
militaria
rakieta V4
rakieta V2
Zanim pójdziemy dalej, zaglądamy na znajdującą się nieopodal przy brzegu
Jeziora Łebsko przystań, do której przybijają statki z Łeby.
Podobno podstawą dobrego zdjęcia krajobrazowego są ciekawe chmury, a to co
jest na dole, ma mniejsze znaczenie. Czy w związku z tym poniższe zdjęcie
jest dobre?
Las zmienia się
z iglastego w liściasty.
Docieramy pod Wydmę Łącką. Jej nazwa pochodzi od miejscowości Łączka, która
została zasypana przez piasek ok. 300 lat temu. Najwyższy punkt wydmy zwany
jest Górą Łącką. Widać z niego całą trasę turystyczną przez wydmy oraz spory
obszar wydm po zachodniej stronie nieudostępniony do zwiedzania. Cala trasa
udostępniona do zwiedzania łącznie z Górą Łącką liczy ok. 1.3 km. Obszar
zwiedzania jest ogrodzony, nie wolno go przekraczać! Wydmę najlepiej zwiedza
się boso.
Krajobraz wydm jest nieziemski. Czysty, jasny piasek idealnie gra z błękitem
nieba i morza. Ciekawym elementem są umarłe drzewa, wcześniej wyschnięte pod
piaskiem, a potem odsłonięte przez przesuwającą się wydmę. Ludzi jest sporo,
ale na dość dużej przestrzeni udostępnionej do zwiedzania ten tłum się
rozprasza, ponadto można znaleźć miejsca, gdzie turystów jest mało, a nawet
zrobić zdjęcia bez ludzi w kadrze.
nieudostępniona do zwiedzania część Wydmy Łąckiej
w stronę Bałtyku
zejście z Góry Łąckiej
W stronę morza idzie zdecydowanie mniej ludzi, sporo wraca do jednak do
meleksów. My jednak idziemy nad Bałtyk, bo chcemy zalec na chwilę na plaży, a
potem przejść wzdłuż brzegu aż pod Rąbki.
Plaża dla mnie ma jedną zasadniczą wadę: za dużo na niej piasku.
Przed nami pięć kilometrów spaceru wzdłuż plaży. Idziemy boso po mokrym piasku
wzdłuż brzegu. Po prawej stronie mamy sosnowy las i wysokie wybrzeże, które
systematycznie jest podmywane przez sztormowe fale, w kilku miejscach widać
całkiem spore klify oraz strącone z nich drzewa. Bardzo przyjemny spacer, choć
po płaskim.
Wzdłuż wybrzeża idzie niewiele osób.
Docieramy do czarnego łącznikowego szlaku prowadzącego do Rąbki. Część osób
idzie jednak dalej, aż do Łeby. My wchodzimy do lasu, za chwilę pojawiają się
ławeczki, możemy oczyścić stopy z piasku, ubrać buty i wrócić na parking.
Pięknie!
OdpowiedzUsuńCzołpino i okolice to moje ulubione rejony nadbałtyckie!