Wschód słońca pod Luboniem Wielkim
Luboń Wielki - jedna z wielu beskidzkich „wysp", położona nad Rabką - Zdrój.
Na Luboń Wielki prowadzi wiele szlaków:
- trzy z Rabki - Zdrój, w tym jeden przechodzący przez Perć Borkowskiego, oznaczony kolorem żółtym,
- czerwony z Przełęczy Glisne, najkrótszy i najbardziej stromy,
- niebieski, długi i łagodny prowadzący z Naprawy od strony Zakopianki.
Wszystkie one kończą się na w większości zalesionym wierzchołku Lubonia
Wielkiego, gdzie znajduje się wysoka wieża przekaźnikowa, niestety niedostępna
dla zwykłego śmiertelnika, oraz schronisko o charakterystycznym kształcie,
przywodzącym na myśl chatkę Baby Jagi. Wydaje mi się, że szlaki z Rabki są
najbardziej popularną drogą na tę górę, w tym ten przez Perć Borkowskiego, ale
ja na Luboń Wielki chodzę zawsze od Naprawy, tym najdłuższym szlakiem. Powód
wyboru takiej trasy jest jeden, a zwie się on Polana Surówki. Jest to duża
polana położona za połową szlaku na Luboń Wielki, z pięknym widokiem na Tatry,
raz udało mi się stamtąd dostrzec Małą Fatrę, a to odległość ponad 80 km.
Ponieważ grudniowy dzień jest krótki, pomysł wyjścia na Polanę Surówki na
wschód słońca nasuwa się automatycznie. Parkuję samochód na parkingu
znajdującym się na zakręcie Zakopianki (GPS: 49.65679552591673,
19.901771901724203) pod dwoma nieczynnymi już od dawna restauracjami. Po
około godzinie szybkiego marszu docieram w świetle latarki czołowej na
polanę. Zauważyłem, że najszybciej po górach chodzę właśnie wtedy, gdy
spieszę się na wschód słońca i trzyma mnie termin dojścia na punkt widokowy.
Na Polanie Surówki czekają na mnie intensywne kolory nieba nad Luboniem i
Tatrami, niestety jest niewiele inwersyjnych mgieł w dole (a może to smog?),
za to mam znakomitą widoczność na wierzchołki Tatr. Polana jest duża, w jej
centralnym punkcie znajduje się metalowy krzyż wysokości kilku metrów, a
obok niego znajduje się dom - tam właśnie ustawiam się ze statywem na
łapanie wschodu.
po lewej Luboń Wielki
Tatry Zachodnie
Tatry
Słońce wschodzi, zalewa złotym kolorem polanę, ale trochę mi czegoś w tym
wszystkim brakuje do ideału. Tylko czego? Chyba jakiegoś tańca z chmurami w
dole, które przykryłoby znajdujące się niżej tereny.
Ale ja to jednak mam szczęście, bo nagle od Lubania zaczyna się podnosić
mgła. To chyba efekt słońca ogrzewającego powietrze.
Po chwili mgła zalewa całą Polanę Surówki, a niskie cały czas słońce
prześwitujące raz mocniej, raz słabiej przez chmury tworzy bajkowy nastrój.
Miałem już do czynienia z takimi warunkami we wrześniu 2019 roku na
wschodzie słońca na Wysokim Wierchu, więc wiem, że należy cieszyć się tą
atmosferą, ale też cierpliwie czekać na to, aż mgła opadnie. Na
fotografowanie wschodu słońca najlepiej iść samemu, albo z podobnymi
pasjonatami.
W końcu moja cierpliwość zostaje wynagrodzona, mgła opada i wyłaniają się
znad niej górskie szczyty otulone chmurami. Sam proces trwa dość długo, jest
co oglądać w międzyczasie.
Tatry jeszcze w chmurach
Spędzam na Surówkach prawie dwie godziny. Gdy opuszczam polanę, widzę, że
znowu od wschodu nadciągają chmury.
Ja już idę drugim leśnym odcinkiem szlaku. Na początkowym odcinku szlaku nad
Naprawą zima była taka sobie, w miarę podchodzenia na Luboń robi się coraz
ładniej.
Dość szybko docieram pod schronisko. Pogoda zmienia się dynamicznie, dopiero
po kilku próbach udaje mi sieje sfotografować w satysfakcjonujący mnie
sposób. Widoczność się pogarsza, Lubogoszcz jest cały schowany w chmurach,
ledwo co widać beskidzkie szczyty.
Mogielica i Jasień
Zjadam obiad w małej schroniskowej jadalni i wracam na dół. Pogoda się
psuje, zachmurzenie jest coraz większe, a chmury schodzą coraz niżej.
Na Polanie Surówki jest ciemno, niewiele słońca przebija się przez chmury od
strony Tatr. Co ciekawe, rzut oka na kamery internetowa pozwala mi
stwierdzić, że tam wyżej, w Tatrach jest nadal piękny, słoneczny dzień. W
przeciwieństwie do porannego długiego pobytu na polanie spędzam tu kilka
chwil i wracam do Naprawy.
niewidoczny Luboń Wielki
Biorąc pod uwagę, że moim głównym celem był jednak wschód słońca, a samo
wyjście na Luboń Wielki było tylko dodatkiem, pomimo pogorszenia pogody w
drodze powrotnej wycieczkę mogę uznać zdecydowanie za udaną, a dynamika
zmieniającej się pogody o świcie dała mi wystarczająco dużo wrażeń na cały
dzień.
Sebastian Słota
Komentarze
Prześlij komentarz