Wiślana Trasa Rowerowa: Nowe Brzesko - Kraków
Szlak rowerowy docelowo mający biegnąć wzdłuż całego biegu najdłuższej polskie
rzeki, mający swój początek na stacji kolejowej Wisła Uzdrowisko, a koniec na
Wyspie Sobieszewskiej w Gdańsku, o łącznej długości ok. 1200 km.
Pomysł zbudowania Wiślanej Trasy Rowerowej zrodził się w 1995 roku, pierwszy
(śląski) odcinek trasy został ukończony w 2007 roku. Budowę dalszych etapów
ułatwiła wprowadzona w 2014 roku nowelizacja kilku ustaw umożliwiająca budowę
ścieżek rowerowych na wałach przeciwpowodziowych. Do tej pory zostały
wybudowane odcinki trasy na terenie trzech województw: śląskiego,
małopolskiego i pomorskiego. Na terenie województwa małopolskiego z 232 km
zaplanowanej trasy gotowe jest 210 km, czyli prawie wszystko, choć czasem
prawie robi różnicę, np. brak jest odcinka od Mostu Wandy do Niepołomic, co
jak się okaże w dalszej części relacji, ma swój duży urok.
Z całego małopolskiego odcinka ja wybieram do przejechania liczący 43 km
fragment WTR prowadzący z Nowego Brzeska do Krakowa. Rozpoczynam wycieczkę w
niedzielny poranek na cichym i jakby bezludnym rynku w Nowym Brzesku.
Przejeżdżam przez most na Wiśle. Most jest wąski, ruch samochodowy odbywa
się tu wahadłowo, na szczęście nie dotyczy do prowadzącego wzdłuż drogi
chodnika.
Za mostem wjeżdżam na Wiślaną Trasę Rowerową prowadzącą tu cały czas prawym
brzegiem Wisły.
Trasa prowadząca wałami wije się w rytm meandrów Wisły, przy czym często
wiedzie w dość dużym oddaleniu od jej brzegów, więc nie bądźcie zaskoczeni
jadąc tamtędy, że Wisłę widać będzie mało. Ale okoliczne łąki i pola uprawne
są piękne, jest co oglądać, choć jest płasko, co dla oka przyzwyczajonego do
górskich krajobrazów może być sporą odmianą.
W Niepołomicach trasa rowerowa przecina drogę nr 75, zaglądam na znajdujący
się po drodze most na Wiśle.
Jadę dalej wzdłuż Wisły, widać co chwilę jej zakola.
Przejeżdżam pod wiaduktem kolejowym, wokół pola uprawne, lato w pełni.
Na pograniczu Niepołomic i Grabii, na ulicy Krakowskiej 46 znajduje się
otwarta w grudniu 2020 roku restauracja NADWIŚLANKA JAZZ, do której zaglądam na obiad. Jadąc ścieżką rowerową szukajcie drogowskazu
ze zjazdem do restauracji, to na pewno jej nie przeoczycie.
W restauracji zamawiam Jazz Burgera i piwo bezalkoholowe. Zajadam smacznego
burgera przy akompaniamencie smooth jazzu płynącego z głośników, nazwa
zobowiązuje.
Na odcinku Grabie - Brzegi jadę drogą publiczną. Przejeżdżam też przez most na
potoku Podłężanka.
W Brzegach znowu ścieżka rowerowa wjeżdża na wały wiślane, ale uwaga -
wyraźnego oznaczenia tego zjazdu brak, widać jedynie niewielki ślad ścieżki
na wale przeciwpowodziowym wzdłuż Serafy. Zagaduje mnie rodzina rowerzystów,
tata też szuka tego zjazdu i jest lekko skonsternowany widokiem spod wału,
więc sugeruje że przecież stąd można wrócić do Krakowa drogami, ale przecież
nie o to w tym wszystkim chodzi. Wprowadzam rower na wały Serafy i wszystko
jest zgodne z mapą, jest niewielki mostek na Serafie, na szerokość jednej
osoby i mocno zarośnięte ślady ścieżki prowadzącej do wału wiślanego. Jadę
tam, za mostkiem wołam, że jest ścieżka dalej, ale rodzina nie podejmuje
tematu.
Droga ubita tłuczniem początkowo prowadzi pod wałem, ale już kawałek dalej,
przy asfaltowej drodze do Dużej Grobli można wjechać z powrotem na niego.
Widać, że masowy ruch turystyczno-rowerowy to nie dociera, ścieżka jest
mocno zarośnięta wysokimi lipcowymi trawami. Ale jest pięknie, dziko i
niebanalnie, dodatkową i niepożądaną atrakcją są łodygi traw wkręcające się
w zębatkę, które podczas tego odcinka muszę usuwać, bo nie da się jechać. Za
to pejzaże z tego odcinka do Mostu Wandy wynagradzają w pełni te
uciążliwości.
most na trasie S7
przed Mostem Wandy
Na ostatnim odcinku do ulicy Półłanki (jakieś 400 metrów) dobija mnie
znajdująca się na ścieżce „pralka", którą pewnie zrobił w błocie jakiś traktor
lub spychacz, a potem ślady zaschły, więc wytrzepało mnie na tym odcinku
niemiłosiernie. Na szczęście do końca trasy mam już asfalt.
Kolejny dziś most: Most Wandy na Wiśle. Tu ścieżka przekracza Wisłę i dalej
jadę jej lewym brzegiem - oddanym w 2016 asfaltowym odcinkiem trasy od Mostu
Wandy do Alei Pokoju.
Odcinek jest bardzo ładny, aż dziw bierze, że czekał na mnie tak długo. Ale
tak to jest, jak się bardzo lubi trasę do Tyńca, druga strona Krakowa na tym
traci.
Zaglądam pod koniec wycieczki do mojego ulubionego zakola Wisły przy kościele na
Dąbiu. Cicho tu i spokojnie, choć to prawie centrum Krakowa.
Przede mną bulwary
na Dąbiu pełne terenów rekreacyjnych, placów zabaw, sztucznych plaż i
foodtrucków, a dalej już zabytkowy Kraków, Kładka Bernatka prowadząca na stare
Podgórze, kościół na Skałce i Wawel, ale to już temat na zupełnie inną opowieść.
Sebastian Słota
Komentarze
Prześlij komentarz