Sandomierz


Wracając do Krakowa z dwudniowego zwiedzania Kazimierza Dolnego mamy po drodze Sandomierz, więc zatrzymujemy się na jego zwiedzanie.

To miasto o wielowiekowej historii, od początków polskiej państwowości jeden z najważniejszych ośrodków władzy, a w okresie rozbicia dzielnicowego jedno z dzielnicowych księstw.
Pierwsza lokacja miasta nastąpiła jeszcze przed najazdem tatarskim w 1241 roku. Po pożarze miasta w 1349 roku będącym efektem najazdu wojsk litewskich miasto zostało odbudowane na planie zachowanym do dziś, wraz z murami obronnymi, zamkiem, ratuszem oraz bazyliką katedralną.
Jak wiele innych polskich miast, Sandomierz ucierpiał w XVII wieku podczas najazdu Szwedów. W XIX wieku niegdyś wojewódzkie miasto straciło na znaczeniu, dobre perspektywy dla Sandomierza zaczęły się rysować wraz z ogłoszeniem w latach 30 XX wieku budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego, niestety plany budowy COP zniweczyła II wojna światowa.
W końcu lat 60 XX wieku rozpoczęły się Sandomierzu trwające kilka dekad prace konserwatorskie i ratownicze w tutejszej starówce, której zagrażały zniszczenia spowodowane osuwaniem się skarpy wiślanej i zapadaniem wydrążonych pod kamienicami piwnic i korytarzy, wydrążonych w miękkich lessowych osadach.
 
W przeciwieństwie do dwóch poprzednich dni, dość chłodnych i ze zmienną, choć ciekawą pogodą, trzeci dzień wycieczki zapowiada się słonecznie i upalnie, a że to jest niedziela i obawiamy się tłumów w taką ładną pogodę, postanawiamy nie pchać się z naszym samochodem do ścisłego centrum miasta, lecz parkujemy na osiedlowym parkingu przy ulicy Romana Koseły.
Stamtąd idziemy zwiedzać sandomierską Starówkę. Droga do niej wiedzie nas przez wąwóz Królowej Jadwigi, którego górny wylot znajduje się przy ulicy Staromiejskiej obok cmentarza. Tym długim na pół kilometra wąwozem lessowym o stromych ścianach o wysokości dochodzącej do 10 metrów docieramy na nabrzeże Wisły i kierujemy się na zamek. Wokół dużo ludzi, przez rok pandemii odwykliśmy do tłumów turystów, a przecież mieszkamy w Krakowie, gdzie są one chlebem powszednim.
 

Zamek zbudowany w XIV wieku wznosi się wysoko na ulicą Zamkową. Ze skrzyżowania dróg widać kościół św. Jakuba i leżącą pod nim na pochyleniu winnicę o idealnej południowej wystawie. Pod zamkiem widać tereny zielone zamkowego podwala, do których wrócę pod koniec relacji. Na dziedzińcu zamkowym spędzamy chwilę czasu podziwiając widoki.

zamek od dołu niczym okręt
 
kościół św. Jakuba i winnica

miniaturka Ratusza stojąca przed zamkiem
 
bazylika katedralna

tereny zielone nad Wisłą

Następnie zmierzamy w stronę Starego Miasta. Parkingi przy zamku są oczywiście pełne, brak wolnych miejsc. 
 
bazylika katedralna

dzwonnica katedralna

W sandomierskiej katedrze trwa właśnie msza święta, odkładamy jej zwiedzanie na późniejszą godzinę. Ulicą Mariacką idziemy na Rynek.
Plac jest ewenementem, gdyż jest pochyły. Przy wymiarach około 100 na 110 metrów, różnica poziomów wynosi 15 metrów i to widać. Na środku Rynku stoi gotycki Ratusz z przełomu XIV i XV wieku z dobudowaną dwa wieki później wieżą zegarową. Rynek jest zadbany, kamienice są pięknie odnowione. Na Rynku czekają na chętnych elektryczne meleksy (zupełnie jak w Kazimierzu Dolnym i w Krakowie), a największe kolejki są w lodziarniach.
 
Ratusz
Na sandomierskim rynku, na dziedzińcu Kamienicy Oleśnickich (Rynek 10) znajduje się wejście do Podziemnej Trasy Turystycznej – części kilkukondygnacyjnych chodników znajdujących pod Starym Miastem. Trasa liczy 470 metrów i sięga 12 metrów. Słyszeliśmy z wiarygodnych źródeł, ze to nic ciekawego - odpuszczamy. Informacyjnie dodam, że również na Rynku znajduje się gabinet figur woskowych z postaciami z seriali „Ojciec Mateusz" (dla fanów). Miasto zaangażowało sporo środków w produkcję tego serialu i promocję Sandomierza poprzez niego.
 
Kamienica Oleśnickich
Z Rynku idziemy ulicą Zamkową do Ucha Igielnego – jedynej zachowane j furty w murach obronnych umożliwiającej niegdyś komunikację między zakonnikami dwóch klasztorów dominikańskich. Nazwa pochodzi od charakterystycznego kształtu furty – zwężającego się ku dołowi. Jedna z legend mówi, że ucho lubi się zamknąć, gdy przejdzie przez nie osoba mająca wiele na sumieniu. Z nami chyba wszystko jest ok, bo przechodzimy bez problemu.
 
Ucho Igielne
Przy ulicy Zamkowej znajduje się też pierścień z dużym krzemieniem pasiastym. Cały pierścień waży 80 kilogramów, a jego obwód to prawie metr.
Bocznymi uliczkami idziemy pod Bramę Opatowską. Jak to zwykle bywa z bocznym uliczkami w turystycznych miastach, jest to cicho i spokojnie. Brama jest jedyną zachowaną z czterech bram wjazdowych do miasta, zbudowaną w połowie XIV wieku. Na jej szczycie jest urządzony taras widokowy.
 
Brama Opatowska 

Taras mógłby być wyższy, bo blanki wieży sporo zasłaniają. Widok z wieży nie porywa, ale zawsze warto wejść trochę wyżej.
 
ulica Opatowska
 
kościół św. Michała Archanioła
 
most na Wiśle
 
kościół św. Józefa
Z wieży oprócz zabytków Sandomierza widać też Góry Pieprzowe – wznoszące się 40-60 metrów nad Wisłę geologicznie najstarsze góry w Polsce, zbudowane z liczących 500 milionów lat łupków i kwarcytów, stanowiące obecnie rezerwat przyrody
 
sandomierskie wieże - dzwonnica, wieża katedralna, wieża ratuszowa
 
ulica Opatowska

Wracamy na Rynek z zamiarem poszukania fajnego miejsca na obiad. Trafiamy do znajdującej się przy ulicy księdza Rewery restauracji „W Starej Piekarni”. Grube mury kamienicy dają w środku przyjemny chłód. Zamawiam gołąbki z mięsem i otrzymuję je podane z aromatycznym sosem pomidorowym i posypane rukolą i krążkami czerwonej cebule – pyszne. Przechodzimy koło Domu Długosza i idziemy zwiedzać bazylikę katedralną. Wnętrze bazyliki jest piękne, ale obowiązuje w niej zakaz fotografowania, a pan ze straży kościelnej jest czujny. Zdjęć z bazyliki nie będzie.
 
Dom Długosza

W zasadzie na tym kończymy zwiedzanie ładnej, ale niedużej starówki sandomierskiej. Wracamy poprzez tereny zielone – zaczynamy na Podwalu Górnym, pod zamkiem. Ładnie tu.
Chcemy również obejrzeć wnętrze znajdującego się po drodze kościoła św. Jakuba, ale niestety natrafiamy na mszę świętą. To uroki prób zwiedzania kościołów w niedzielę. Obok kościoła znajduje się kolejny wąwóz lessowy: świętego Jacka Odrowąża. My idziemy dalej Aleją Emmendingen i wkraczamy do położonego na pagórkowatym terenie Parku Piszczele. Nazwa ta związana jest z osunięciem się jednej ze skarp i odsłonięciem ludzkich kości-piszczeli, podobno tatarskich.

Park Piszczele
Idąc cały czas lekko pod górę przemierzamy ładne tereny parkowe. W pewnym momencie po prawej stronie zauważam budowlę o charakterystycznym kształcie spodka. Czyżbyśmy dotarli na Śnieżkę? Sandomierz jest pagórkowatym miastem, ale żeby aż osiągać aż takie wysokości. Na szczęście to „tylko” parkowa kawiarnia.

Sebastian Słota

Komentarze

TOP 5

Na Tuł Szlakiem Cisownickim