Pilsko nad morzem mgieł
Gdy ląd zlewa się z morzem.
Moja trzecia wizyta na Pilsku w 2020 roku i trzeci raz zimą – tym razem
najkrótszym szlakiem z Przełęczy Glinne.
W połowie grudnia wybrałem się na drugi najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego w
poszukiwaniu zimowych pejzaży. Akurat w tym okresie zima raczej oddawała pole
bez walki – w niższych partiach gór śniegu nie było, nawet w Tatrach pokrywa
śnieżna zaczynała znikać.
Nic to, jak mawiał Pan Wołodyjowski, trzeba jechać, bo choć śniegu będzie
mało, to mam straszny apetyt na zimowe widoki innego rodzaju, a mianowicie
góry unoszące się ponad morzem mgieł. Stąd właśnie wybór Pilska – góra ta,
choć nie jest tak popularna jak Babia Góra, oferuje wg mnie dużo lepsze
widoki, zwłaszcza na słowacką stronę. Owszem, Orawę i Tatry widać podobnie,
ale dużo lepiej widać Wielką i Małą Fatrę oraz słowackie góry położone dalej
na wschód. W styczniu widziałem tam Jesioniki odległe o 170 km.
Za każdym razem szedłem na Pilsko inną drogą. Pierwszy raz wybrałem się ze
Sihelnego od słowackiej strony, drugi raz był z Korbielowa, teraz bez zbędnego
filozofowania chcę wyjść najkrótszą trasą – szlakiem granicznym z Przełęczy
Glinne. Zostanie mi jeszcze na przyszłość bardzo atrakcyjna pętla przez
Uszczawne i Rysiankę.
Jadąc rano przez Żywiecczyznę czuć swojski smród dymu z kominów. Na szczęście
za Korbielowem wbijam się w górską mgłę i czyste powietrze. Parkuję na
niewielkim parkingu przy dawnym przejściu granicznym. Widok jest
mglisto-błotnisto-brejowaty. Opuszczam szybko to miejsce i rozpoczynam
wędrówkę niebieskim szlakiem. W lesie resztki śniegu, krajobraz zgoła nie
grudniowy.
Niebieski szlak dość długo prowadzi lasem i to jest jego duża wada,
zwłaszcza jak się porówna z pozostałymi drogami wiodącymi na Pilsko. No ale
za to jest najkrótszy.
Warunki są trudne, na ścieżce jest śliska cienka warstwa zmrożonego
śniegu i lodu, zbyt mała, żeby założyć raczki, które można w tych warunkach
uszkodzić o wystające kamienie. Taki mamy teraz klimat, że na wysokości ok.
1000 m ciężko o porządny śnieg (na szczęście za tydzień w święta Bożego
Narodzenia trochę sypnie). Są też duże połacie czystego lodu powstałego ze
stopionego w słońcu śniegu.
Końcówka podejścia na graniczną Górę Pięciu Kopców pozwala podziwiać w całej
okazałości masyw Babiej Góry i snujące się u jej podnóża mgły. Pod szczytem
robię sobie krótki postój, ubieram się cieplej (zaczyna tu dokuczać zimny
wiatr) i powoli idę rozglądając się dookoła.
Nad Jeziorem Żywieckim mgła, całą Żywiecczyznę pokrywa lekki smog. Czemu po
słowackiej stronie mają czystsze powietrze? Bo nie palą masowo w
„kopciuchach”, czego próbkę miałem dziś rano jadąc do Korbielowa.
Na Górze Pięciu Kopców korzystam jeszcze z cienia i fotografuję „zimowe
kwiaty”. Jak słońce wzejdzie wyżej, to roztopi śnieg i lód pokrywający
górską roślinność, co już widać na oświetlonej słońcem kosówce.
Krótki odcinek na Pilsko, znajdujący się już po słowackiej stronie, biegnie
między kosówką w praktycznie niezimowej scenerii.
Na wierzchołku Pilska jak w październiku.
Za to widoki z góry pierwsza klasa. Udało się utrafić w warunki - ląd miesza
się z morzem (mgieł), jedynie w stronę Beskidu Małego morze wyschło. Tego
dnia oprócz dalekich krajobrazów robię sporo zdjęć teleobiektywem starając
się uchwycić ciekawe detale. Po zjedzeniu kabanosów, wypiciu ciepłej herbaty
i wysłaniu pozdrowień znajomym chwytam za Nikona i krążę po rozległym
wierzchołku Pilska uwieczniając ten piękny dzień.
luczańska Mała Fatra - Velka Luka, Klak
od Wielkiej Raczy po Halę Cudzichową
Choć pierwotnie miałem zamiar wracać tą sama trasą, postanawiam zejść na
Halę Miziową i stamtąd wrócić czerwonym szlakiem na Przełęcz Glinne. Na
Górze Pięciu Kopców podchodzę jeszcze na chwilę na łąkę leżącą na jej
południowo-wschodniej stronie popatrzeć na pejzaże we wczesnopopołudniowym
słońcu. Znowu trochę dalekich planów i trochę wyłuskanych teleobiektywem
detali.
Babia Góra
Warunki zejścia są kiepskie, mało śniegu, dużo zmrożonej powierzchni,
ślisko. W dole Hala Miziowa, po lewej morze chmur za Rysianką i Beskidem
Śląskim.
schronisko na Hali Miziowej
Schodzę czarnym szlakiem przy wyciągu narciarskim. Zamiast śniegu
zmrożona trawa. Na Hali Miziowej to samo. Popołudniowe słońce chowa się
za góry.
Idę coś zjeść do schroniska. W pierwszej chwili moje zdumienie budzi
brak turystów siedzących przy ławach na zewnątrz (przypominam, że
obowiązuje obsługa w gastronomii tylko na wynos). Czyżby schronisko było
nieczynne? Takie można wysnuć pierwsze wrażenie. Niezrażony
przypuszczeniami wchodzę do budynku i dochodzi do mnie zapach
schroniskowej kuchni. Bufet na piętrze jest czynny, część stołów jest
rozstawiona, można zamówić i zjeść na sali. Oczywiście wiszą informacje
o zachowaniu dystansu, zasłanianiu ust i nosa, ale bufet funkcjonuje
normalnie, jedyną zmianą w stosunku do normalnych czasów są jednorazowe
sztućce i pudełka ze styropianu. Nieekologiczna jest ta epidemia.
Z Hali Miziowej wędruję czerwonym szlakiem po zboczach Pilska na
Przełęcz Glinne. W lesie nie ma śniegu, ścieżka przypomina mi nieco
trasę Górnym Płajem z Markowych Szczawin na Krowiarki. Przed przełęczą
znowu wkraczam w rejon mgieł i tak schodzę na Przełęcz Glinne. Jeszcze
tylko mały rekonesans na polanie nad budynkiem pograniczników i powrót
do Krakowa.
Po raz trzeci w roku 2020 odwiedziłem Pilsko (choć za pierwszym razem nie
udało się dojść na górę ze względu na trudnie warunki), po raz trzeci
miałem świetne widoki z wycieczki. Podczas gdy na Babią Górę walą tłumy o
każdej porze dnia i nocy, położone niedaleko Pilsko nie jest tak oblegane,
a według mnie jest górą z większym potencjałem niż beskidzka „królowa”.
Sebastian Słota
Warunki miałeś rewelacyjne. Też byłem w zeszłym roku trzy razy na Pilsku, ale tylko raz miałem widoczność. Dwa razy same chmury.
OdpowiedzUsuńZgodzę się z Tobą, że ta góra jest ciekawsza niż Babia. Ale Babia jest najwyższa, przez to bardziej popularna