Tatrzańskie złoto
Listopadowa wycieczka w Tatry Zachodnie.
W listopadową niedzielę jedziemy pięcioosobową grupą na wycieczkę w rejon Kasprowego Wierchu.
Okazja jest zacna, bo jedna z uczestniczek wycieczki obchodzi okrągłe
urodziny. Gdzie w Tatrach można o tej porze roku właściwie uczcić takie
święto? Myśli nasze krążyło wokół Czerwonych Wierchów i Kasprowego Wierchu.
Tam jest najpiękniej tatrzańską jesienią, mocno spóźnioną w tym roku. Długo
się nie mogliśmy doczekać na żółto-czerwone barwy gór i lasów, jeszcze we
wrześniu w górach dominowała zieleń. Ale jesień jednak przyszła i póki co
trwa. Po przeanalizowaniu wariantów wycieczki decydujmy się iść z Kuźnic na
Kopę Kondracką, przejść granią na Kasprowy Wierch, tam obejrzeć zachód słońca
i w świetle latarek czołowych zejść z niego zielonym szlakiem.
Na Kalatówkach jesteśmy dość wcześnie, listopadowe słońce jeszcze nie zdążyło
wyjść znad gór. Pierwsze wrażenie z widoku na Kasprowy Wierch mam dość
rozczarowujące, płaskie bezchmurne niebo. Z lekką tęsknotą patrzę w stronę
Lubania wyłaniającego się znad wznoszącej się ponad Jeziorem Czorsztyńskim
porannej mgły.
Lubań w Gorcach
Przy Kalatówkach nie zatrzymujemy się długo, ruszamy dalej w stronę Hali
Kondratowej. Tam odbywa się pierwsza część urodzin, jest ciasto domowej
roboty oraz nalewki alkoholowe, wybaczcie, ale nie pamiętam o jakim smaku.
Schroniskowy bufet oczywiście tylko na wynos. Tu jeszcze doszlifowujemy
trasę do przejścia, bo niektórzy chcą iść zielonym szlakiem wzdłuż Doliny
Kondratowej, na co ja stanowczo oponuję, bo nie chcę ominąć świetnych
widoków z Przełęczy Kondrackiej i drogi na Kopę. Droga daleka, listopadowy
dzień krótki, ale uważam że zdążymy. Udaje się przekonać towarzystwo. Słońce
wychodzi zza gór i mimo stosunkowo wczesnej pory zaczyna mocno przygrzewać,
a my rozbieramy się z kolejnych warstw. Ciekawe czy zabrane zimowe czapki i
rękawiczki się przydadzą? Czort wie, jak będzie na grani.
w Dolinie Kondratowej
Na razie idziemy w grzejącym jak w sierpniu słonku na Przełęcz Kondracką.
Nadal na niebie ani jednej chmurki.
Na przełęczy listopadowe słońce nisko zawieszone nad górami. Sporo ludzi i
świetne widoki. Pieniny i Beskid Sądecki zanurzone w mgle, widać tylko
wystające ponad nią Trzy Korony, Wysoką, Przechybę czy Jaworzynę Krynicką.
Poranne niezbyt dobre wrażenia z Kalatówek odchodzą w niepamięć.
Giewont
wierzchołek Giewontu
Dalszy etap wycieczki to wyjście na Kopę Kondracką. Mimo sporej wysokości
grzeje coraz bardziej, przydałyby się krótkie spodnie (w listopadzie! w
Tatrach!). Szlak jest niesamowicie widokowy, gdy tymczasem widzimy, że
zielony szlak przez Dolinę Kondratową o tej porze roku schowany jest w
cieniu. Dobry wybór.
Dolina Kondratowa
Na Kopie piękna pogoda, ciepło i prawie bezwietrznie. Nie raz w listopadzie
w Tatrach panowały zimowe warunki, a teraz w zasadzie śniegu brak, jakieś
małe jęzory w żlebach Tatr Wysokich i tyle. Za to wkoło wczechobecna rudość
traw, tytułowe „tatrzańskie złoto”.
Na Kopie Kondrackiej po obejściu wierzchołka i sesji foto zasiadam z resztą
grupy po zachodniej stronie, z widokiem na Małołączniak. Na Świnicę jeszcze
się napatrzymy tego dnia. Tam drugi odcinek urodzinowej imprezy, naleweczki
się leją do kieliszków, zdrowie jubilatki i tak dalej.
W znakomitych humorach ruszamy dalej. Schodzimy z Kopy Kondrackiej. Zaczyna
się mój ulubiony tatrzański szlak. Czerwone Wierchy i okolice Goryczkowej
Czuby zawsze fascynują mnie przestrzenią. Idąc tą bardzo widokową granią,
mając po jednej stronie bardzo głęboką Cichą Dolinę, obserwując nakładające na
siebie pasma górskie na wschodzie (Tatry Wysokie) i na zachodzie (Tatry
Zachodnie), czuje się tą przestrzeń namacalnie. Szczególnie pięknie szlak
wygląda właśnie jesienią, gdy porastające ją trawy zrudzieją.
Chłonę widoki, starając się uwiecznić je na zdjęciach jak najlepiej.
autor rozgrzany wrażeniami
Listopadowe słońce schodzi coraz niżej, pochylając się nad słowackimi
Tatrami Zachodnimi. W miarę upływu czasu pejzaż przybiera cieplejsze i
bardziej intensywne barwy, cienie się wydłużają, kontrasty wzmacniają,
Cicha Dolina powoli chowa się w cieniu. Ta część wycieczki podoba mi się
najbardziej.
Krywań
panorama Doliny Cichej
Świnica
Na Kasprowy Wierch docieramy przed zachodem słońca. Trzeci odcinek
urodzinowej imprezy, nalewki jeszcze są. Rozgrzewka od środka się
przydaje, bo się robi coraz chłodniej. Ubieramy co tam kto ma i czekamy
na zachód słońca, który jednakże porywający nie jest, nie ma chmur na
horyzoncie, choć kolory się pięknie rozlewają po górach.
Schodzimy zielonym szlakiem do Kuźnic. W miarę zapadania zmierzchu
niebo nad Tatrami i Babią Górą robi się coraz intensywniej czerwone.
Po jakimś czasie robi się już ciemno, zakładamy czołówki i w ich
świetle schodzimy w dół. Przed Myślenickimi Turniami zatrzymujemy
się na tarasie widokowym oglądać nocne Zakopane i to już jest koniec
relacji z wycieczki.
Tydzień później w mniejszym gronie wyruszamy ponownie na
poszukiwanie tatrzańskiego złota na Małołączniak. Było złoto na
stokach Czerwonych Wierchów, ale było jeszcze jedno jesienne
„złoto”, o którym będzie w następnej relacji.
Sebastian Słota



































































Komentarze
Prześlij komentarz