Znacie? To zobaczcie jeszcze raz.
Wiosną 2020 roku zwiedziłem sporo mało znanych miejsc w Beskidach. Latem
przyszła pora na tatrzańskie wycieczki w miejsca bardziej znane, choć nie tak
oblegane jak Rysy czy Giewont.
Wybieram na wycieczkę jeden z trzech szlaków prowadzących w polskich Tatrach
Zachodnich bocznymi graniami, pozostałe dwa to szlak na Wołowiec przez Grzesia
i szlak przez grzbiet Ornaku. Wszystkie te trzy szlaki zapewniają wspaniałe
dookolne widoki, wybrałem ten przez Trzydniowiański Wierch.
Media
bombardowały informacjami o tłumach w polskich górach, kolejkach na Rysy,
tłumach na Śnieżce i Babiej Górze. Co robić, wakacje. Miałem nadzieję, że w
Dolinie Chochołowskiej będzie mniej ludzi niż np. w Kościeliskiej, bo
podejście dłuższe i mniej ciekawe, ale mimo wszystko wybór trasy wiązał się z
obawami o tłumy na szlaku, tłumy w schronisku i korki w drodze powrotnej.
Jakoś będzie, jedziemy! Na parkingu na Siwej Polanie koło 7 rano
tragedii nie ma, jak się potem okazało, strach ma wielkie oczy.
Na
początku szlaku przechodzimy koło powstałej w 2019 roku samowoli budowlanej,
czyli parku linowego. Znane jest powiedzenie, że „na Podhalu prawo budowlane
się nie przyjęło”, więc budowa parku ruszyła bez żadnych zgód i pozwoleń. Całe
szczęście, że budowla nie została pomalowana w jaskrawe kolory, choć i tak
wpisuje się doskonale w rozszerzający się tu gubałówkowy klimat straganów z
ciupagami i serkami góralskimi. Dutki, dutki, dutki.
Początkowy etap szlaku wiedzie dnem Doliny Chochołowskiej. Poranne słońce
podkreśla soczystą zieleń zarówno najbliższej okolicy, jak i wznoszących się
wyżej celów naszej wędrówki.
Mniej więcej po przejściu 3/4 drogi do schroniska na Polanie Chochołowskiej
skręcamy w lewo i czerwonym szlakiem podążamy przez Kulawiec na
Trzydniowiański Wierch. Szlak wiedzie na początku bardzo stromo, za to szybko
nabieramy wysokości, co jest ważne w kontekście mających dziś panować upałów.
Opuszczamy szybko las, by przejść do warstwy kosodrzewiny. Pomiędzy
Kominiarskim Wierchem a granią Ornaku wyłania się Giewont widziany z bocznej
perspektywy, jakże niepodobny do tego widzianego z Zakopanego. Paprocie i
krzaki borówkowe skrzą się w słońcu soczystą, świeżą zielenią.
|
Trzydniowiański Wierch
|
Dochodzimy na Trzydniowiański Wierch. Gdybym miał wskazać najbardziej
fotogeniczne dla mnie miejsca w Tatrach, to wskazałbym okolice tego szczytu i
okolice Goryczkowej Czuby. Skoro jest to miejsce fotogeniczne, to oddaję głos
zdjęciom.
|
Wierchy: Starorobociański, Kończysty i Jarząbczy
|
|
Łopata, Ostry Rohacz i Wołowiec
|
|
Grześ i Osobita
|
|
grań Ornaku, za nią Giewont i Ciemniak
|
Ponieważ części grupy jest zimno (?!), idziemy dalej. Dalej – fotogenicznym
szlakiem. Ja mam oczy dookoła głowy.
|
szlak na Kończysty Wierch
|
|
Trzydniowiański Wierch, za nim Bobrowiec i Babia Góra
|
 |
Trzydniowiański Wierch
|
|
Dolina Jarząbcza
|
Chmurka wskazuje kierunek marszu.
Dochodzimy do początku podejścia na Kończysty Wierch. Na podejściu widzimy
ułożone jutowe worki z ziemią. W ten sposób Tatrzański Park Narodowe od 2019 roku próbuje odnowić
zadeptane szlaki. Worki jutowe mają stanowić naturalne stopnie – juta
przepuszcza wodę, która w powoduje że mieszanka ziemi, gliny i różnych
tłuczni zbryla się w twardy stopień, który ma ułatwić poruszanie się po
szlaku. Rozwiązanie się wg mnie średnio sprawdza, w wielu miejscach tworzą się
z tych worków stopnie, ale też jest sporo takich worków, w których juta się
naturalnie rozpadła, a ziemia rozdeptała i jedynym śladem po remoncie jest trochę wyższy poziom
gruntu na ścieżce, po której się fatalnie schodzi (uprzedzam fakty). W kilku
miejscach na tym podkładzie z worków zostały położone drewniane stopnie, po
bokach szlaków można też zobaczyć przygotowane do umieszczenia na szlaku
belki. Celem remontu jest zapewne poprawa bezpieczeństwa na szlaku (efekt może
być różny, mokre drewno bywa zdradziecko śliskie), ale też zapobiegnięcie się jego
rozłażeniu na boki, jak to często obecnie bywa, ale jak znam życie, to na
uczęszczanych szlakach i tak turyści będą wydeptywać ścieżki po boku schodów,
jak to obecnie często jest widoczne w Tatrach. Z najbardziej drastycznym
sposobem ograniczania ruchu poza ścieżką spotkałem się w okolicy Śnieżki,
gdzie wzdłuż szlaku prowadzi ogrodzenie i już. Taka to konsekwencja dużego
ruchu turystycznego w górach.
Na Kończystym Wierchu mocno wieje. Jak powiada moja znajoma tatromaniaczka,
tam jest taki układ terenu, że zawsze jest mocny wiatr. Rozdzielamy się, część
grupy idzie na Jarząbczy Wierch od razu, część zostaje na miejscu. Ja się
wybieram, ale dopiero po krótkim odpoczynku i sesji foto.
|
Trzydniowiański Wierch, za nim Bobrowiec i Babia Góra
|
Patrzę sobie w stronę Bobrowca, za którym widać Babią Górę i liczne chmury
gromadzące się nad nią. Wydaje mi się, że jest tam dużo gorsza pogoda niż na
Kończystym Wierchu, gdzie chmury naprzemiennie ze słońcem tworzą interesującą
mieszankę. Późniejszy rekonesans w sieci potwierdza moje przypuszczenia: tego
dnia na Babiej Górze była gorsza pogoda niż w Tatrach. Taka letnia
ciekawostka.
|
w stronę Tatr Wysokich
|
|
Raczkowa Czuba, Jarząbczy Wierch, w dole Raczkowe Stawy
|
|
zbliżenie na Świnicę
|
|
wierzchołek Starorobociańskiego Wierchu
|
Na koniec wycieczki czeka nas stosunkowo łagodne i przyjemne podejście na
Jarząbczy Wierch. Tu już szlak prowadzi wąską ścieżką, po jutowych workach nie
ma śladu. Ciemne chmury, które się pojawiały przez chwilę, już ustąpiły
miejsca dużo przyjemniejszym obłoczkom.
|
panorama Doliny Chochołowskiej
|
|
Dolina Raczkowa
|
|
na czarno-biało
|
Po prawej stronie cel naszej wędrówki - Jarząbczy Wierch. Po lewej leżąca już
po słowackiej stronie Raczkowa Czuba.
Na Jarząbczym Wierchu podziwiam piękny widok na Wołowiec, Rohacze i położone
dalej słowackie Tatry Zachodnie. W inne strony też jest ciekawie.
|
na pierwszym planie Rohacze i Wołowiec
|
|
w stronę słowackich Tatr Zachodnich
|
|
panorama Doliny Chochołowskiej
|
|
Dolina Raczkowa
|
Nie spędzamy dużo czasu na szczycie. Schodzimy w dół w poszukiwaniu reszty
grupy, która czeka na nas gdzieś niżej. Na razie wędrujemy po własnych
śladach. Zwróćcie uwagę na chmurki unoszące się nad Kończystym Wierchem, bo
te same lub podobne będą miały duży udział w kilku późniejszych
zdjęciach.
|
wierzchołek Kończystego Wierchu
|
Na Kończystym Wierchu ładna pogoda, ale widać że czubki szczytów
Wysokich Tatr schowane są w chmurach.
|
Starorobociański Wierch
|
Zejście na Trzydniowiański Wierch jest bardzo fajne i fotogeniczne, ale już
o tym pisałem. Okolica pięknie wygląda w zielonym kolorze.
Schodzimy do Doliny Jarząbczej. Nad Rohaczami ciemne chmury, a w stronę
Kończystego bardzo interesujące konfiguracje.
|
Niska Przełęcz, Łopata, czubek Ostrego Rohacza, Wołowiec
|
|
Czubik, Kończysty, Jarząbczy
|
|
Niska Przełęcz i górna część Doliny Jarząbczej
|
Wspomniane wcześniej worki jutowe są ułożone tylko na początku zejścia,
potem ścieżka jest już w dobrym stanie, nie wymagającym „renowacji”. Zieleń
okolicznych zboczy jest zabójcza.
Schodzimy do lasu. Jeszcze na chwilę pojawia się Długi Upłaz.
Przecinamy Jarząbczy Potok.
W wakacje unikam stołowania się w tatrzańskich schroniskach z uwagi na tasiemcowe kolejki i długi czas oczekiwania na posiłek. Jakież jest moje zaskoczenie, gdy w schronisku na Polanie Chochołowskiej jest pusto! Kilka osób w kolejce do bufetu, wolne stoliki w środku i na zewnątrz, zaskoczenia, ale jakby nie było, jest to zaskoczenie in plus. Korzystamy z możliwości i biesiadujemy na zewnątrz.
Na Polanie też mało turystów. Za to są piękne osty i dorożkarz czekający na możliwość zarobku. Pozwalamy, żeby zasiliły go dutki z innego portfela. Żegnani słońcem schodzącym coraz niżej wracamy na nogach na Siwą Polanę. W szczycie turystycznym wycieczki w rejon Doliny Chochołowskiej to dobry pomysł.
Komentarze
Prześlij komentarz