Zalew na Zakrzówku

błękit, zieleń, turkus i malachit w Krakowie


Zalew na Zakrzówku to oaza zieleni położona 4 km od Rynku Głównego w Krakowie, na terenie Skałek Twardowskiego. Jest to teren ok 34 ha porośnięty lasem z licznymi polanami i miejscami widokowymi, z których widać Las Wolski, masyw Sikornika i Kopiec Kościuszki oraz centrum Krakowa. Znajdują się tu ścianki wspinaczkowe, na których przed laty szkolili się adepci wspinaczki, teraz już porosłe trawą i opuszczone, jak mi się wydaje.
Przed II wojną światową w centralnym miejscu Skałek rozpoczęto eksploatację kamienia wapiennego – powstał tu kamieniołom. Wydobycie było prowadzone na czterech poziomach, najniższy został osiągnięty w 1957 roku. Zakończenie wydobycia miało miejsce w 1991 po osiągnięciu poziomu wód gruntowych na głębokości 180 m n.p.m. Od tego czasu kamieniołom zaczął wypełniać się wodą tworząc głęboki akwen w centrum Krakowa.
Głębokość akwenu to maksymalnie 32m, pionowe ściany wokół niego, będące pozostałością po pracach wydobywczych, powodują brak płycizn w zalewie - jedynym takim miejscem jest dawny zjazd do kamieniołomu.

Przebywanie na skraju urwisk może stwarzać rozmaite niebezpieczeństwa, dlatego teren zalewu jest ogrodzony. Do niedawna zalew był dostępny tylko dla nurków, dla których w miejscu dawnego zjazdu do kamieniołomu funkcjonuje Centrum Nurkowe Kraken, które to Centrum jest zarządcą całego obszaru Zalewu. Obecnie w południowej części zalewu otwarte jest kąpielisko połączone z wypożyczalnią łódek i kajaków.

Woda w Zalewie jest bardzo czysta, w zimie widoczność w wodzie sięga 10-15m, w lecie spada do 3-12m (zupełnie jak w górach, zimą lepiej widać :), dodatkową atrakcją dla nurków są znajdujące się pod wodą takie obiekty, jak autobus, Fiat 125p, niebieska nyska i parę innych. Zdjęcia Zalewu z bardzo niskim poziomem wody oraz z nurkowania można znaleźć TUTAJ.

Zalew na Zakrzówku jest położony blisko innych terenów rekreacyjnych Krakowa, w tym mojej ulubionej ścieżki rowerowej do Tyńca. Często wracając rowerem z Tyńca zahaczałem o tereny Skałek Twardowskiego i ścieżek wokół zalewu. Tym razem pewnego sobotniego popołudnia wybrałem się z moją lepszą połówką na wycieczkę rowerową nad Zalew połączoną z konsumpcją czegoś smacznego na Zabłociu lub na Kazimierzu. Nie brałem ze sobą aparatu, bo moje fotografowanie trochę kłóci się z zamiarami wspólnego spędzania czasu - niestety, często na tym cierpi to drugie.
Wycieczka była udana, pogoda dopisała, zakończyliśmy podróż na pysznych frytkach belgijskich przy ul. Wawrzyńca - polecam wszystkim, te sosy do frytek, poezja, niemniej przyrzekłem sobie, że przyjadę nad Zalew na plener fotograficzny przy następnej okazji,

Taka zdarzyła się już nazajutrz w niedzielę, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, bo prognozy pogody na ten dzień zapowiadały zachmurzenie i burze. Ku mojemu zdziwieniu koło godziny 15 się rozpogodziło. Szybka decyzja - na Zakrzówek!

Jechałem sobie przez centrum Krakowa w tę słoneczną wakacyjną niedzielę i patrzyłem na tłumy turystów i spacerowiczów na Rynku i w okolicy Wawelu. Tych ludzi jest z roku na rok coraz więcej i zaczyna mi to coraz bardziej przeszkadzać. Zawsze lubiłem jeździć po Starym Mieście na rowerze, ale od kilku lat np. ulica Grodzka w często jest nieprzejezdna, tyle tam ludzi, a podobnie robi się teraz na ul. Szewskiej, pewnie z uwagi na ilość knajp tamże. A że ja od jakiegoś czasu cenię sobie coraz bardziej ciszę i spokój na wycieczkach, to miałem nadzieję, że za Mostem Dębnickim na wałach wiślanych cały ten gwar się skończy i będzie spokojniej. I tak było.

Ale się rozpisałem, chyba już trochę przynudzam i słyszę te głosy "Sebciu daj jakieś zdjęcie". Trochę jeszcze będzie tytułem wstępu, ale w międzyczasie proszę: dwa klasyczne widoczki znad Wisły, Wawel i klasztor Norbertanek na Salwatorze.

Wawel z Mostu Dębnickiego




klasztor Norbertanek na Salwatorze

Nad Wisłą warunki pogodowe zrobiły się idealne, piękne pogodowe chmurki pokryły niebo, pomyślałem że będą dobre warunki i chyba obejdzie się bez burzy. Faktycznie, na wałach wiślanych było zdecydowanie mniej ludzi niż w centrum, co chwilę przemykali jedynie rowerzyści i nieliczni spacerowicze. Wreszcie można było poczuć wiatr we włosach.
Jedną z dróg prowadzących nad Zalew jest wjazd od zachodniej strony, przy jednostce wojskowej. Skręca się w lewo z drogi do Tyńca przed budowaną na potrzeby wojska halą sportową. Asfaltowa ścieżka wznosi się początkowo stromo pod górę, by po chwili znaleźć się na zielonych terenach Skałek.

na początku drogi przez Skałki

Aby dotrzeć z tej ścieżki pod Zalew, trzeba skręcić niebieskim szlakiem w lewo i już leśnymi dróżkami dostać się nad jego brzeg. Teraz wystarczyło pokonać jedną z licznych dziur siatce, by cieszyć się pięknymi widokami, oczywiście przy zachowaniu należytej ostrożności.


Centrum Nurkowe Kraken

Woda w Zalewie jest czysta, ma turkusowy odcień, będący efektem wapiennego dna, szczególnie popołudniu, gdy słońce nisko schodzi nad horyzont, odcień wody wygląda pięknie. Tak też było tej niedzieli, z każdą godziną coraz niższego słońca barwy przybierały na cieple i intensywności.


Jak wcześniej pisałem, na terenie zalewu funkcjonuje wypożyczalnia kajaków, więc sporo ich pływało tego dnia.


Otoczenie Zalewu, gama kolorów wody, przywodziła mi na myśl chorwackie wybrzeże (pamiętam wspaniałe wakacje spędzone tam we dwójkę w 1998 roku), ale jednemu z moich znajomych urwiska Zalewu skojarzyły się z klifami Normandii. Na to bym nie wpadł, choć skojarzenie jest bardzo trafne.


Jak widać, zarządca - Centrum Nurkowe Kraken, próbuje dbać o porządek i bezpieczeństwo terenu, ale pomimo widniejących ostrzeżeń widziałem sporo grillującego towarzystwa, a i pod skarpami widać było efekty braku sprzątania po alkoholowych ekscesach, niestety.


Kolejna dziura, od południowej strony, ciągle wracają chorwackie skojarzenia...



W rejonie skrzyżowania ulic Norymberskiej i Wyłom odjechałem trochę dalej od Zalewu i tam natknąłem się, właśnie na co? Resztki zdziczałego ogrodu, samosiejki, trudno wyczuć. W każdym razie rosło tu sporo dzikich czereśni, mirabelek i jeżyn. Mirabelek było najwięcej i były bardzo smaczne.

dziki sad

mirabelki

czereśnie

jeżyny

W południowej części Zalewu, przy ul. Wyłom znajdują się dwa położone obok siebie kąpieliska (obowiązuje wspólny bilet). Za 12 zł (cena biletu normalnego) można zejść nad wodę, poopalać się, wykąpać się w zalewie, jest też coś na kształt basenu z płytszą wodą. Tam też można pożyczyć łódkę i kajak. Woda w Zalewie z bliska robi jeszcze większe wrażenie niż z góry.



kąpielisko na Zakrzówku

warunki pogodowe - wyjątkowo zimny lipiec 2018

Domykam pętelkę wokół Zalewu, na jego północno  - wschodnim brzegu urokliwy cypel i obok niego świetne miejsca widokowe. Kurczę, wczoraj tu przechodziliśmy przez siatkę, dziś już ktoś zadrutował dziurę. Trzeba się wrócić kawałek w poszukiwaniu przejścia. Jest, prawie jest, odrobina działania "na pograniczu prawa" i można się sycić pejzażami "nie przez kraty". To miejsce najbardziej mnie urzekło, może sprawiło to wieczorne słońce, które nasyciło widok ciepłymi, pełnymi kolorami, może piękny las i odsłonięte skarpy schodzące do wody, może widok krystalicznie czystego dna przy brzegu, a może wszystko razem. Urokom tego terenu nie oparł się również pewien pan, który zaległ na pniaku położonym tuż nad brzegiem wody na zdjęciu poniżej.



Kolory, faktury i pejzaże ciągle nie pozwalają odpędzić się od chorwackich skojarzeń.






Kolejny zakaz umieszczony przez zarządcę terenu.

Jak widać na obrazku poniżej, ryzykanci zawsze się znajdą, w sumie to ja też się przecież do nich zaliczam, stoję tam, gdzie nie wolno...


Przy Zalewie, od jego północno - wschodniej strony, znajdują się dwie skarpy, o których pisałem na wstępie, na których kiedyś ćwiczyli adepci wspinaczki. Roztacza się z nich wspaniały widok na Kraków: widać Kopiec Kościuszki i Stare Miasto. Na południową stronę widać jakieś góry, ciekawe czy przy lepszej widoczności będzie widać Tatry.

od Kopca Kościuszki po Wawel

Jest to znakomite miejsce na piknik, albo krótki wypoczynek na wycieczce rowerowej. Miejsce trochę mi się kojarzy z Kopcem Krakusa, na którym ostatnio często bywałem. To miejsce na Skałkach poszło trochę w zapomnienie, muszę je koniecznie zacząć odkurzać!


Popołudnie zaczęło przechodzić powoli w wieczór, pomyślałem że pięknie by tu było o zachodzie słońca (o wschodzie też). Ale że już moja bytność nad Zalewem trwała już ze trzy godziny, a w lipcu dzień długi i na zachód trzeba byłoby poczekać, to odpuściłem temat. Po nasyceniu oczu i wykonaniu jeszcze paru fotografii zacząłem powrót do domu i do rzeczywistości (zawsze jest coś do zrobienia w gospodarstwie domowym).


widok na Kraków

Wawel

Ale zachód słońca jeszcze mnie dopadł, wracałem rowerem przez Most Grunwaldzki i pora była właściwa, by uwiecznić go na fotografii.

Jadąc rowerem do domu już planowałem w myślach kolejny wyjazd na Skałki Twardowskiego. Niech tylko dzień się zrobi trochę krótszy, noce chłodniejsze i pojadę tam na wschód słońca, przed pracą, może jeszcze pod koniec sierpnia. Trzeba będzie czatować na warunki, może plener będzie równie udany jak kwietniowy Wschód słońca na Kopcu Krakusa. Trzymam za to kciuki.

Kraków to piękne miasto, ten dzień utwierdził mnie tylko w tym przekonaniu. Przeczytałem kiedyś na jednym z blogów fotograficzno-krajobrazowych (https://waskiel.pl/), że piękna trzeba szukać w najbliższym otoczeniu i nie trzeba jechać na Seszele, do Paryża albo w Himalaje, żeby jest dostrzec i podziwiać, co niniejszym wpisem czynię, a wszystkim czytelnikom życzę z całego serca.

Sebastian Słota

Komentarze

TOP 5

Na Tuł Szlakiem Cisownickim