Na przełaj przez Tatry, czyli z Hrebienoka do Tatrzańskiej Jaworzyny
Jak przejść przez Tatry z południa na północ? Można na przykład tak:
1. przyjechać samochodem do Tatrzańskiej Jaworzyny,
2. stamtąd pojechać autobusem do Starego Smokowca (odjazd o 7:10),
3. wyjechać kolejką na Hrebienok (kurs o 8:30),
4. przejść przez Dolinę Zimnej Wody (Małą Studeną Dolinę), Lodową Przełęcz i
Dolinę Jaworową,
5. wrócić do Tatrzańskiej Jaworzyny.
Proste, prawda? Przynajmniej w teorii, bo odległość spora.
Mała ciekawostka - podczas ustalania trasy z koleżanką, z którą mamy zamiar
się wybrać, okazuje się, że dwie popularne strony z mapami: mapy.cz i
mapa.turystyczna.pl wykazują znaczne różnice w sumie podejść podczas tej
wycieczki. Bierze się z to z tego, że na czeska strona pokazuje tylko 76
metrów zejścia podczas wychodzenia na Lodową Przełęcz, podczas gdy polska aż
301 metrów, a przecież to schodzenie trzeba nadrobić, żeby dostać się na
2376 metrów.
Idąc pierwszą częścią trasy zwracałem szczególną uwagę na zejścia w dół i
były takie trzy: zaraz za Hrebienokiem, do Staroleśnego Potoku oraz za Chatą
Teryho do skrzyżowania ze szlakiem prowadzącym na Czerwoną Ławkę i na pewno
nie miały w sumie 301 metrów, choć z kolei suma zejść wykazana na czeskiej
mapie wydaje się z kolei lekko zaniżona.
Tyle rozważań topograficznych. Jak widzicie nie można w 100% ufać
technologii, choć w przeważającej części przypadków okazuje się być pomocna.
Ilekroć przejeżdżam przez te małe słowackie miejscowości położone u podnóża
Tatr, nie tylko te duże w typie Starego Smokowca, ale też te małe, jak np.
Tatrzańska Kotlina, zawsze uderza mnie wysoka estetyka i stylowość zabudowy
oraz zagospodarowania terenu, zwłaszcza jak się ją porówna z chaosem
zabudowy, kiczem i szyldozą Zakopanego. Tak też jest tym razem.
Wyjeżdżamy pełnym wagonikiem na Hrebienok. Wyjazd pozwala nam zaoszczędzić
trochę czasu i sił, zyskujemy 250 metrów wysokości, co się na pewno przyda
na tak długiej trasie. W drodze do Doliny Małej Zimnej Wody towarzyszy nam
sporo turystów i widoki na masyw Łomnicy.
Po drodze mijamy most na Staroleśnym Potoku i Olbrzymi (Obrovsky)
wodospad. Liczy on zaledwie 20 metrów, więc do olbrzymów mu daleko, ale
przy wodospadzie mamy olbrzymie fontanny kropel, nie da się nie zmoczyć i
nie da się nie zmoczyć szkła od obiektywu, które trzeba przecierać przed
zrobieniem zdjęcia.
Staroleśny Potok
Wodospad Olbrzymi (Obrovsky)
Za wodospadem podążamy dalej w stronę Schroniska Zamkowskiego (Zamkovskego
Chaty). Klasycznie w ramach nabierania wysokości w Tatrach: las,
kosodrzewina, hale, skały. Fragment do schroniska jest widokowy, widać
zarówno w przód Pośrednią Grań jak i do tyłu Niskie Tatry.
Niskie Tatry, górna stacja kolejki na Hrebienok, Bilikova Chata
Sławkowski Szczyt, Pośrednia Grań
schronisko Zamkowskiego (Zamkovskeho Chata)
Przy schronisku zostaje większość turystów, w tym w zasadzie wszystkie
rodziny z małym dziećmi, które kończą tu spacer z Hrebienoka. Dalej idzie
zdecydowanie mniej ludzi. Jeszcze niewielki odcinek leśny i wychodzimy na
niekończące się aż do końca wycieczki widoki.
Rywocińskie Turnie
Łomnica
Wielki Łomnicki Ogród znajdujący się na wysokości około 1600 metrów kipi
jeszcze w sierpniu zielenią i kwieciem. Lato 2021 to okres opóźnionej
wegetacji w Tatrach, zima tu długo trzymała. Polodowcowy kocioł Doliny
Małej Zimnej Wody, świeża zieleń, skalny próg Doliny Pięciu Stawów
Spiskich ze spływającym z niego wodospadem Złota Siklawa i ledwo stąd
widoczne schronisko Tery'ego (Chata Teryho) tworzą piękną mieszankę.
Wielki Łomnicki Ogród
Mijamy Ogród i zachodnią stroną progu podchodzimy do schroniska. W
krajobrazie ciągle dominuje zieleń hal.
Pośrednia Grań, Żółta Ściana, Złota Siklawa
Złota Siklawa
Dolina Zimnej Wody (Mala Studena Dolina)
Po drodze spotykamy nosicza. Nosicze to są osoby, które dostarczają
zaopatrzenie do tych słowackich tatrzańskich schronisk, do których nie
dojeżdżają samochody, m.in. innym właśnie do schronisk Ter'yego i
Zamkowskiego będących na naszym dzisiejszym szlaku. Służy im do tego taki
drewniany stelaż zakładany jak plecak, tyle że dużo wyższy i z nóżkami na
dole pozwalającymi usiąść po drodze i oprzeć ciężar za sobą w celu
odpoczynku.
Wkraczamy na próg Doliny Pięciu Stawów Spiskich, gdzie znajduje się
schronisko. Krajobraz zmienia się na bardziej skalisty, jesteśmy w końcu
na dwóch tysiącach metrów. Schronisko Tery’ego (Chata Teryho) to drugi
najwyżej położony taki budynek w Tatrach, najwyżej znajduje się Chata Pod
Rysami – na wysokości 2250 metrów.
W schronisku jest spora kolejka do bufetu, szkoda nam czasu na czekanie,
jeszcze przed nami spory odcinek do przejścia. Na szczęście mamy na tyle
swojego jedzenia, że możemy się obejść bez schroniskowej kuchni. Idziemy na
położone nad schroniskiem płaskie, obłe głazy, by pośród nich nakarmić ciało
jedzeniem a duszę widokami. Dziś jest chłodno jak na sierpień, ale chyba
dzięki temu nie ma nad Tatrami ciężkich chmur typowych dla upalnego
tatrzańskiego popołudnia, lecz lekkie obłoczki i „pazurki" bardziej
kojarzące mi się z beskidzką wiosną niż Tatrami w lecie.
Pośredni Staw Spiski, a nad nim Lodowy Szczyt, Baranie Rogi, Durny
Szczyt - same tatrzańskie rarytasy
Za schroniskiem wchodzimy do doliny położonej pod Lodowymi Szczytami noszącą
oczywiście nazwę Lodowej Dolinki. Stąd w lewo odchodzi szlak na przełęcz
Czerwona Ławka (Precne Sedlo), uważany za jeden z trudniejszych szlaków
turystycznych w Tatrach. Widać ze szlaku małe postacie turystów przyklejone
do ściany niczym pająki i wspinające się na przełęcz ze wspomaganiem
drabinek i łańcuchów, podobnie jak ma to miejsce na Orlej Perci. My idziemy
na Lodową Przełęcz. Po drodze mijamy Lodowy Stawek, woda w nim jest
faktycznie przeraźliwie zimna. Ostatnie podejście przed nami. Widać zakosy
prowadzące na przełęcz.
Jak w szkole podstawowej zaczynałem chodzić z tatą po wysokich górach, to
tata zawsze mi mówił, żeby podczas nużącego i długiego podejścia pod górę
(np. tak jak na Kozi Wierch z Doliny Pięciu Stawów Polskich) nie patrzeć w
górę, bo to deprymuje, zwłaszcza jak widać, jaki kawał drogi jest do
końca). Otóż to ostatnie podejście na Lodową Przełęcz właśnie jest w stylu
„nie patrz w górę" zwłaszcza że szlak jest w fatalnym stanie, istne
rumowisko. Nie wymagam na każdym szlaku ceprostrady, ale tu Słowacy
mogliby się bardziej postarać. Na szczęście widoki „w dół" są bardzo
fajne, jest co oglądać.
tuż przed Lodową Przełęczą
Tuż przed końcem podejścia turysta nas ostrzega, że mocno wieje. Na
przełęczy faktycznie mocny wiatr, ale da się przeżyć. W końcu w Tatrach na
wysokościach prawie zawsze wieje. W stronę Wysokiej są jakieś ciemne
chmury, na chwilę ona nawet znika pośród nich, ale generalnie widoki są
bez zarzutu. Jakiś turysta podąża na Lodowy Szczyt, ale ma wyraźne
trudności z odnalezieniem trasy.
Po osiągnięciu najwyższego miejsca na trasie pozostaje już „tylko" zejście
1350 metrów w dół długą Doliną Jaworową, rzadko odwiedzaną przez turystów
właśnie przez swą długość i mozolność podchodzenia, ale dzięki temu dziką
i piękną. Początkowy etap zejścia stromą, szutrową i osypującą się ścieżką
nie należy do przyjemności. Stan ścieżki jest podobny jak po drugiej
stronie Lodowej Przełęczy. Przed nami mur Jaworowych Wież.
Schodzimy, schodzimy, zaglądam po dłuższej chwili na wskazania GPS w
komórce: kurczę, straciliśmy dopiero 200 metrów wysokości. Uff, jeszcze
przed nami daleka droga.
W dole mamy Żabi Staw Jaworowy. Słońce schodzi coraz niżej nad Jaworowe Wieże,
sporą część doliny będziemy szli w cieniu.
Żabi Staw Jaworowy
masyw Lodowego Szczytu
Uzupełniamy wodę w strumieniu spływającym spod Lodowego Szczytu. Wszystko
się zgadza, woda jest lodowata.
W miarę schodzenia teren zaczyna się ponownie coraz bardziej zielenić.
Szeroka Jaworzyńska
Na wysokości około 1550 metrów wchodzimy do Jaworowego Ogrodu. Jaworowy Potok
jest już tu spory, a wokół pełno wilgotnolubnej roślinności. To pękne
miejsce nawet w cieniu.
Ale żeby nie był za miło, to jeszcze sporo kilometrów za nami. Po
wcześniejszych opadach deszczu po dużych fragmentach ścieżki spływa płytka
woda, która na szczęście bardzo nie utrudnia marszu. Dolina Jaworowa jest
już pogrążona w cieniu, ale słońce nadal oświetla znajdujące się po naszej
prawej stronie wierzchołki Tatry Wysokich i widoczne przed nami Tatry
Bielskie.
Potem zapada cień i zbliża się noc. Mnie nogi dobrze niosą pomimo sporej
przebytej trasy. Miałem dobrą zaprawę dwa tygodnie temu na Skrzyniarkach.
Jest już dość późno, a jeszcze musimy wrócić do Krakowa. Gdy wracaliśmy
niedawno z wycieczki w słowackie Tatry Zachodnie, to pisałem w relacji z
niej, że to był jeden z moich późniejszych powrotów do Krakowa z
jednodniowej wycieczki, a byłem w domu o 22:30. Tym razem niewiele
brakowało, a wycieczka zrobiłaby się dwudniowa, bo docieram do domu
piętnaście minut przed północą. Ale warto było.
Sebastian Słota
Trasa piękna, z idealną chyba pogodą :)
OdpowiedzUsuńJa Dolinę Jaworową ciągle mam do odwiedzenia.
Wycieczka piękna i atrakcyjna 😊 Co do różnic wysokości - w aplikacji, która wylicza rzekomo dodatkowe 301 metrów można sprawdzić skąd bierze się ten każdy jeden (!) metr do góry, i w dół. Klikasz profil wysokości i przesuwasz kursor po trasie. Jest to więc naprawdę dokładny pomiar! Tak jak w sklepie - zliczone końcówki cen na które nie zwracasz uwagi dają całkiem pokaźną sumę w rachunku do zapłaty. Przyglądałam się poziomicom na obu mapach, w tej jednej są co 1 m, w tej drugiej co 5. Stąd wg mnie różnice w sumie policzonych przewyższeń. W praktyce na 20km szlaku można zgubić niejeden metr, gdyż uwaga skierowana jest na co innego niż zliczanie różnic poziomów. Cenię sobie obie mapy, każda ma swoje zalety i mocne strony.
OdpowiedzUsuń