dwie wyprawy na Kopiec Krakusa, w tym jedna "zasmogowana"
Kopiec Krakusa znajduje się w Krakowie Podgórzu, na najwyższym wzniesieniu Krzemionek, Wzgórzu Lasoty. Rozciąga się z niego piękny widok na Kraków, począwszy od Lasu Wolskiego i Kopca Kościuszki, poprzez centrum Krakowa, Wawel, liczne kościoły i wieżowce aż po Nową Hutę. To od strony północnej, bo od strony południowej widać liczne blokowiska Krakowa (Prokocim, Kurdwanów, Ruczaj) i góry znajdujące się na południe od Krakowa, w tym pewnie przy dobrej widoczności pewnie Tatry i Babią Górę.
W Dzień Trzech Króli wybrałem się na wschód słońca na Kopiec Krakusa. Wstałem o 6.00, było mroźno i ciemno, ale w prognozie pogody zapowiadał się niezły poranek. Dzień i dwa dni wcześniej mocno wiało, więc była szansa na dobrą widoczność, może nawet Tatry?
Na Kopcu pojawiłem się, jak jeszcze było ciemno. Hu-hu-ha, hu-hu-ha, nasza zima zła… Rozstawiłem sprzęt i zacząłem robić zdjęcia.
 |
Kopiec Kościuszki |
 |
Wawel |
 |
kominy Elektrociepłowni w Łęgu, w tyle dymiąca huta Arcelor Mittal |
Niestety, o ile na północy zapowiadała się bezchmurna pogoda i niebo zaczęło się zaróżawiać, o tyle po stronie południowej nad górami zalegały ciemne chmury.
 |
panorama Krakowa od Lasu Wolskiego po ulicę Klimeckiego |
 |
świta nad Krakowem |
 |
"A słońce wysoko wysoko świeci pilotom w oczy" |
 |
"Czekam na wiatr, co rozgoni
Ciemne skłębione zasłony
Stanę wtedy na "raz"
Ze słońcem twarzą w twarz" |
W końcu słońce przebiło się przez zwały chmur i zaczęło powoli oświetlać Kraków, niestety na górskie widoki musiałem obejść się smakiem, może innym razem…
 |
powoli Kraków oświetla się słońcem |
 |
Wawel w świetle wschodzącego słońca |
 |
widok na wschodnią stronę Krakowa |
 |
kominy Elektrociepłowni w Łęgu black and white |
Wyjątkowo plastycznie wyglądały dymiące kominy Elektrociepłowni w Łęgu, w ogóle ostatnio sporo zrobiłem zdjęć tych kominów, będzie ich jeszcze kilka w dalszej części wpisu, może powinienem wystąpić do nich o sponsoring, albo chociaż o możliwość wejścia na komin? Muszę spróbować.
Po wschodzie słońca zrobiło się słonecznie i przyjemnie, choć nadal było zimno. Kopiec Krakusa w zimowej szacie prezentował się całkiem interesująco. Mimo zimy, mrozu i wczesnej pory nie byłem sam na Kopcu, zaraz przed siódmą rano pojawił się drugi wariat z aparatem i statywem, potem przyjechał rowerzysta górski (szacun), pojawiło się też trzech biegaczy.
***
Dwa dni później (w niedzielę) zapowiadał się również piękny zimowy poranek, znowu pobudka o 6 rano, za oknem na termometrze minus 18 stopni (brrr). Herbatka do termosu i w drogę. Na Kopcu niestety niespodzianka, dwa bezwietrzne dni spowodowały, że nad Krakowem zaległa wielka czapa smogu. Jak się potem dowiedziałem, w niedzielę normy zapylenia w Krakowie zostały przekroczone siedmiokrotnie! Ponieważ z „klasycznych” widoków nici, więc postanowiłem skupić się na smogu, dymie, plamach, abstrakcjach i kolorach.
Zacząłem od opisywanej wcześniej kwestii fotogenicznych kominów Elektrociepłowni w Łęgu. Jak widać na zdjęciach, Płaszów i Nowa Huta były spowite smogiem, widać było bardzo mało lub nic. Kurczę, kiedyś takie obrazki oglądało się z Pekinu albo Bombaju, a tu taki siwy dym. Nawiasem mówiąc, w ten sam dzień w Warszawie był tak duży smog, jaki się rzadko zdarza.
Słońce zaczęło wschodzić i przebijać się przez zwały smogu. Nade mną było bezchmurne niebo, ale wokół horyzontu widać było obwarzanek smogu zasłaniającego całą widoczność.
Trzy zdjęcia na południe, na osiedla Prokocimia, Piasków Wielkich i Kurdwanowa
Tymczasem centrum Krakowa w ogóle nie było widać, gdzieś tam w smogu był spowity Wawel, kościół Mariacki, kościół Bożego Ciała, inne kościoły, liczne wieżowce znajdujące się w okolicy centrum – ale nich nie widać, trzeba uwierzyć na słowo.
 |
Wierzchołki wieżowców na Kurdwanowie wyłaniające się ze smogu |
 |
Kopiec Krakusa o poranku |
Generalnie choć słoneczko przygrzewało, było bardzo zimno, ale przyjemnie. Powyżej horyzontu było błękitne niebo, tylko niżej smog wszystko zasłaniał. Marzenia o widoku Tatr z Kopca Krakusa trzeba odłożyć na później, może sprawdzi się porzekadło „do trzech razy sztuka”. Oby!
 |
autoportet na mrozie |
Sebastian Słota
Komentarze
Prześlij komentarz