Bajkowa Maciejowa
W zimowym nastroju z Rabki.
Zmiany klimatyczne spowodowały, że prawdziwa „porządna” zima jest rzadkością w
niższych partiach polskich gór, o niżej położonych terenach nawet nie
wspominając.
W styczniu 2021 musiała zaatakować „Bestia ze Wschodu”, żeby w Krakowie spadł
i utrzymał się śnieg, co się nie zdarzyło od kilku lat. To, co kiedyś
było normalnością, czyli ujemne temperatury i duże opady śniegu, teraz staje
się wydarzeniem, które dostaje własne nazwy niczym tropikalne huragany. Przez
kilka wcześniejszych dni sypie śnieg, widoki z kamer internetowych w górach są
obiecujące, nawet w Krakowie jest biało. Umawiamy się na rodzinny wyjazd w
niedzielę w pięć osób. Chcemy iść na Maciejową czerwonym szlakiem z Rabki. Ma
być ładnie, śnieżnie i bardzo zimno.
Niestety w niedzielny poranek dostaję wiadomość, że rodzinka z różnych
względów rezygnuje. Jadę sam. Rano na Zakopiance cały czas sypie śnieg, trzeba
jechać ostrożniej. Zakopianka jest jako tako odśnieżona, gdy w Skomielnej
Białej skręcam na lokalną drogę, to robi się naprawdę biało. Biała droga,
białe chodniki, biały śnieg cały czas prószy. Wjeżdżam w krainę zimy i
przydrożnych zasp.
Rabka-Zdrój wita mnie śnieżną scenerią charakterystyczną raczej dla Rysianki
czy Turbacza. Nieźle sypnęło. Parkuję przy kościele św. Teresy, mniejszy
parking przy kinie Śnieżka jest cały zasypany. Wychodzę z auta i wita mnie
uderzenie zimna. Ale fajnie! Śnieg cały czas prószy. Idę ulicą Nowy Świat.
Piękna tu ta zima. W Parku Zdrojowym zwały śniegu.
Czerwony szlak wiedzie następnie ulicami Dietla i Gorczańską. Słońce powoli
przebija się przez chmury i oświetla świeży puch, nadal cały czas prószy.
Niezła kombinacja – świecące słońce i płatki śniegu w powietrzu.
Willa Gorczańska
Za ulicą Gorczańską szlak wychodzi na łąki. Pani wyprowadza pieska, szlak
jest pięknie przetarty pomimo obfitych opadów, nie trzeba się przedzierać
przez śnieg. Rozglądam się dookoła, bajkowo jest. Rabka jest słynna jako
dziecięce uzdrowisko (z tym smogiem?), więc ta bajkowość tutaj fajnie się
łączy z miejscem.
Zaczynają się pojawiać kolejni turyści – prawdziwa inwazja jabłuszkowców.
Spotykam też kilku biegaczy. Póki co, wszyscy mnie mijają, bo mi się wcale
nie spieszy, zbyt wiele się dzieje dookoła. Ten krótki odcinek szlaku, od
ostatniego domu do wejścia w las, jest fascynujący. Jak to szło? „Lubię
chodzić sam na wycieczki, bo nikt mnie nie pogania, mogę się wyciszyć i w
spokoju strzelać fotki”. Dzięki Adrianie za to zdanie.
Grzebień
Krzywoń
Rabka-Zdrój
Grzebień
Szumiąca
Mniej więcej na wysokości góry Tatarów szlak znika w lesie. Powoli odrabiam
straty do wędrujących coraz wolniej jabłuszkowców.
Mijam niewielki wierzchołek Maciejowej, za nim znajduje się Polana Przysłop
i bacówka PTTK na Maciejowej. Jest bajkowo, powtórzę.
Zanim dojdę do bacówki i zasiądę do jedzenia, oczywiście sesja foto. Luboń
Wielki skryty jest w chmurach, nie widać Tatr, jest bardzo zimno, ale zimowe
otoczenie bacówki rekompensuje wszystko.
bacówka na Maciejowej
Dla zrobienia następnych zdjęć wchodzę w dziewiczy puch. Zapadam się po uda,
ale nie jest daleko od ścieżki. Warto było.
Teraz do bacówki.
Bacówka jest nieduża, kameralna, cieszy się dobrą opinią. Z uwagi na
ograniczenia epidemiczne bufet jedynie na wynos. Przy schronisku jest
rozpalone ognisko, można nabyć zestaw ogniskowy (kiełbasa, chleb, keczup,
musztarda) i samodzielnie upiec kiełbaskę. Fajny pomysł. Ja zadowalam się
gotowym jedzeniem, dobrym i gorącym (to ważne) żurkiem z jajkiem i kiełbasą.
Do popicia zamawiam grzane piwo z goździkami i pomarańczą. Mam taką zasadę,
że nie pijam alkoholu na szlaku, ale w taki mroźny dzień robię sobie
wyjątek. Zamówione gorące dania okazują się być bardzo dobrym wyborem, bo od
siedzenia na ławie na schroniskowym tarasie robi się momentalnie bardzo
zimno, muszę ubrać wszystko co mam. Poprawiam jeszcze szarlotką na deser.
Rozmawiam ze spotkaną parą turystów, pani zamawia racuchy: trzy wielkie
placki posypane cukrem pudrem i posmarowane obficie konfiturą. Wyglądają i
pachną bardzo smakowicie, ale niestety już ich nie zmieszczę. Kuchnię
schroniskową mogę polecić.
Jest za zimno, żeby długo siedzieć przy schronisku i podziwiać zimowe
pejzaże, wracam do Rabki. W czasie mojego biesiadowania na schroniskowym
tarasie niebo zasnuwa się chmurami. Zejście czerwonym szlakiem praktycznie
bez historii, jedynie tuż przed wejściem pomiędzy rabczańskie domy na
zachodniej stronie nieba pojawiają się na chwilę interesujące prześwity.
Schodząc ulicą Polną mijam dom, z którego komina unosi się dym o wściekle
żółtym kolorze. Co oni tam palą?
Przed powrotem do Krakowa idę jeszcze na krótki spacer po Parku Zdrojowym.
Pięknie tu jest w zimowej scenerii. Mija mnie kilku narciarzy na biegówkach,
tata na górskim rowerze ciągnie syna na sankach.
Idę do kawiarni Parkowej na kawę. Kawiarnia serwuje tylko na wynos. Robię
sobie zdjęcie na tarasie, nawet nie wiedziałem, że jestem taki rumiany od
mrozu.
Wracając na parking pod kościołem oglądam jeszcze raz Rabkę w zimowej szacie.
Mimo krótkiej trasy jestem syty wrażeń z tego dnia. Przez zmiany klimatyczne
zima w takich miejscach staje się dobrem rzadkim, trzeba jak najczęściej
wykorzystywać okazje na takie wycieczki. Rok temu byłem w maju na wycieczce
na Grzebień oraz Potaczkową w okolicach Rabki i po spacerze na Maciejową
muszę powiedzieć, że rabczańskie pagórki to przepiękne tereny. Czuję, że
jeszcze tu zajrzę w tym roku.
Sebastian Słota
Piękna zima się pojawiła w tym roku. Śnieg jest nawet tam, gdzie go dawno nie widziano. Oby trzymał jak najdłużej :)
OdpowiedzUsuńTaką też mam nadzieję. W styczniu miałem trzy udane zimowe wycieczki, następne relacje już wkrótce.
Usuń