Małołączniak i Kopa Kondracka
Czerwonymi Wierchami ponad inwersją.
Listopad 2020 roku wyjątkowo sprzyjał górskim wycieczkom, po dwóch udanych
niedzielnych wyprawach w poszukiwaniu złotej polskiej jesieni na Wierchomlę i
na Kasprowy Wierch kolejna niedziela znowu miała fantastyczną prognozę pogody.
Nie ma wyjścia, trzeba jechać w góry, tylko gdzie? Czułem, że w dolinach
będzie można obserwować wspaniałą inwersję, więc chciałem pojechać gdzieś
wysoko, gdzie są rozległe widoki na otulone mgłami doliny. Myślałem o Pilsku,
ale od słowa do słowa i jedziemy z koleżanką znowu w Tatry i to prawie w te
same miejsca co tydzień temu: ponownie idziemy na Kopę Kondracką, choć tym
razem nie z Kuźnic, ale niebieskim szlakiem przez Przysłop Miętusi idziemy na
Małołączniak, a potem na Kopę i schodzimy w dół Doliną Małej Łąki.
Na Przysłopie Miętusim słońce oświetla tylko czubek Kominiarskiego Wierchu.
Mam wrażenie, że jest tu cieplej niż na Groniku, to dobry znak. Dalsza trasa
niebieskim szlakiem nad górną częścią Doliny Miętusiej prowadzi nas lekko
błotnistą ścieżką. Pamiętajcie, po błotku zawsze lepiej pod górę niż z góry!
Dochodzimy pod Wielką Świstówkę i miejsce widokowe położone kilka metrów od
szlaku. Mam wrażenie, że drzewa tam rosnące coraz bardziej zasłaniają położony
niżej kocioł.
Nad Świstówką szlak skręca w Kobylarzowy Żleb i jego piarżystym dnem wspina
się do góry. Nie lubię tego typu „księżycowych” krajobrazów, kojarzą mi się
ponadto z Wysokimi Tatrami, za którymi nie przepadam.
Zwieńczeniem wędrówki piarżyskiem jest kilkumetrowej długości odcinek
prowadzony po skale, ubezpieczony łańcuchami. W tym miejscu lubi się tworzyć
korek, zwłaszcza jak wychodzący po górę napotkają na schodzących w dół. W
szczycie sezonu czeka się tu nawet półtorej godziny. Na szczęście pora jest
wczesna, dużo turystów dopiero kończy śniadanie, nie ma kolejki do trudnego
miejsca. Jak się potem okazało, później korek się tworzył, widziałem zdjęcia w
sieci.
Za odcinkiem skalnym ścieżka wiedzie na Czerwony Grzbiet schodzący z
Małołączniaka.
Po wyjściu na niego robimy sobie pierwszą przerwę. Widoczność jest
znakomita, za Kominiarskim Wierchem widać oddalone o 60 km wierzchołki
Rozsutców na Małej Fatrze. Jest zimno i mocno wieje, nie ma warunków na
robienie długich postojów, jak to miało miejsce tydzień temu. Zanim zasiądę
do kanapek i otworzę termos z ciepłą herbatą, muszę, po prostu muszę wyjąć
Nikona z plecaka.
na pierwszym planie Kominiarski Wierch, Bobrowiec, Osobita
Na zdjęciu widać sznurek turystów idących czerwonym szlakiem przez Twardy
Upłaz na Ciemniak. Szlak ten uważany jest za wyjątkowo długi i nużący do
podejścia, ciekawe. Ja szedłem nim w marcu zeszłego roku w zimowej aurze i mi
się podobał.
na dalszym Wielki i Mały Rozsutec, Mincol, Kubinske Hole
Babia Góra
We wcześniejszym wpisie pisałem o „tatrzańskim złocie” jakim są pokryte
rudą trawą stoki Tatr Zachodnich. Myślę, że drugim szlachetnym kruszcem, z
jakim mi się kojarzą jesienne wycieczki, są widoki inwersyjnych mgieł
snujących się w dolinach. Złoto z uwagi na piękno tego widoku, czy jednak
srebro biorąc pod uwagę ich kolorystykę?
Idziemy dalej na Małołączniak przyjemnym podejściem Czerwonym Grzbietem.
Tatry na lewo, Tatry na prawo, mgły w dole proszę widowni.
Wysokie Tatry
Na Małołączniaku spory tłum. Zeszli się ze wszystkich stron. Widać też
skupiska ludzkie na pozostałych Czerwonych Wierchach. Nadal wieje. Termos
czy aparat? Wybór wydaje się oczywisty. Małołączniak uważam za jedno z
lepszych miejsc widokowych w Tatrach, ale tego dnia oprócz klasycznych
tatrzańskich widoków pięknie się prezentowało podnóże Tatr i dalsze
okolice, aż po Spisz i Beskid Sądecki.
Mogielica
Małe Pieniny
Schodzimy z Małołączniaka, ja trzymam cały czas palec na spuście.
Idąc na Kopę Kondracką zauważamy kilku paralotniarzy szybujących nad
okolicą. Chyba było ich czterech. Paralotnią legalnie można startować
i lądować tylko po słowackiej stronie.
Małołączniak
Dochodzimy na Kopę. Sesja z wierzchołka:
Na Kopie się nie zatrzymujemy, siadamy pod wierzchołkiem po stronie
Kondrackiej Przełęczy. Tu wieje dużo mniej. Chmurki czepiają się
wierzchołków Tatr Wysokich.
Zauważamy chmury przelewające się przez góry gdzieś w rejonie Muszyny.
Dla mnie niesamowity widok.
W miarę schodzenia na Przełęcz Kondracką podnosi się cień na Giewoncie
a słońce chowa się za Małołączniak.
Na przełęczy jest cień, ale niskie słońce popołudnia pięknie oświetla
Podtatrze i Orawę.
Wielka Polana Małołącka
Schodzimy żółtym szlakiem do Doliny Małej Łąki. Zejście nawet „na sucho”
tą ścieżką jest upierdliwe, a tu niestety – strzelba Czechowa zawieszona
w postaci błota na podejściu pod Kobylarz tu właśnie wypaliła, błotko
jest naprawdę imponujące i śliskie. Jeden z moich kolegów przez takie błotko nie lubi
listopadowych wycieczek w góry, ale przecież ja chodzę cały rok, jakoś
trzeba zejść.
Trochę odstaję z tyłu, a na takim błotku nie bardzo jest jak nadgonić,
każdy krok jest ryzykiem. Docieramy do Wielkiej Polany Małołąckiej, o
tej porze w zasadzie cały dzień położonej w cieniu i tam niespodzianka
w postaci szronu.
Robi się ciemno i zimno, trzeba się cieplej ubrać. W towarzystwie
latarki czołowej wracamy na Gronik.
Sebastian Słota
Komentarze
Prześlij komentarz