Wschód słońca na Ochodzitej

Czyli ciężki żywot fotografa krajobrazowego.


Chcesz mieć ciekawe zdjęcia, to musisz ruszyć tyłek w nocy.

Tak można podsumować starania o piękne kadry. Tak, fotograf krajobrazowy ma ciężki żywot - żeby dojechać na wschód słońca, trzeba wstać w środku nocy (niektórzy w ogóle  się nie kładą spać), jechać nocą autem na plener wspomagając się kawą z Orlenu lub McDonalds (tam są najlepsze), potem łazić po mokrej od rosy trawie (przydają się  kalosze albo porządne trekkingowe buty), albo bujać się mroźnego zimowego poranka, gdy wieje i jest zimno, brrrrr. Trzeba też wziąć mnóstwo sprzętu foto, obiektywy na zmianę, porządny (a więc ciężki statyw), a to wszystko waży. Niektórzy też śpią w nocy na wieżach widokowych, w samochodach, lub gdzieś blisko pleneru, jeśli mają taką możliwość. Trzeba robić „doktorat" z meteorologii, żeby w miarę się rozeznać, czy będzie piękny poranek, czy chmur będzie w sam raz - nie za dużo, nie za mało. Jak fotograf ma dużo czasu i blisko w góry, to może jechać trochę w ciemno i zdać się na meteorologiczny uśmiech losu, ale jak ktoś pracuje na etacie jak ja i ma w góry 2-3 godziny autem, a w przypadku wyjazdu w tygodniu musi wziąć urlop, co nie zawsze jest możliwe, to jednak dobrze jest w miarę ufać w prognozy pogody i ich własne interpretacje.
W imię czego te poświęcenia? Przecież można wstać jak człowiek w miarę rano i pojechać w góry cywilizowaną porą. Oczywiście, że można, ale wtedy nici z pięknych kolorów i światła, jakie jest tylko o poranku. Ktoś może powiedzieć: hola, hola, przecież zachód słońca oferuje podobne wrażenia co poranek, a można udać się w taki plener w ciągu dnia, bez tych wszystkich niedogodności. Zgadza się, zachody słońca też są piękne, ale do mnie i do wielu podobnych mi wariatów bardziej przemawia pora, gdy noc zmienia się w dzień, mgły snują się po dolinach, a wschodzące słońce oświetla coraz to nowe partie terenu. Oczywiście zależy to też od miejsca, są takie, gdzie wschody są fajne, a są takie, gdzie zachody są bardziej spektakularne. Ciężkie jest życie fotografa krajobrazowego, ale mnie się ono podoba.

Jednym z bardziej popularnych miejsc w polskich górach dla „łowców świtów" jest Ochodzita w Beskidzie Śląskim. Jest to góra położona w miejscowości Koniaków w Beskidzie Śląskim, blisko trójstyku granic polskiej, czeskiej i słowackiej. Ochodzita posiada trzy niezaprzeczalne atuty:
  • panorama 360 stopni na Beskid Śląski i Żywiecki
  • krótkie dojście (10 minut) z parkingu pod Karczmą Ochodzita przy drodze
  • widok z góry na obniżenia terenu w rejonach Rajczy i Czadcy (po czeskiej stronie), w których to obniżeniach często o świcie kumulują się mgły, tworząc ich tak fotogeniczne „morze".
Połowa sierpnia to już dobry czas na takie poranne polowania w plenerze. Na Ochodzitej jeszcze nie byłem, sierpniowa niedziela zapowiadała się wyjątkowo upalnie, więc na chodzenie w góry ochoty nie miałem, a bezchmurna noc, lekkie zachmurzenie o poranku i duża wilgotność powietrza zapowiadały znakomite warunki właśnie na poranny plener. Dokonałem szybkich obliczeń czasu uwzględniając konieczność zameldowania się na Ochodzitej pół godziny przez wschodem słońca (zgodnie ze sztuką), czas na dojazd i poranne budzenie się w domu i wyszło mi, że muszę wstać o 01:30. Kurczę, tak wcześnie jeszcze nie wstawałem, do tej pory najwcześniej o trzeciej rano. Nic to, warto spróbować. Miałem jeszcze pomysł, żeby pojechać wieczorem i przespać się w samochodzie, ale nie byłem pewien, co na to powie mój Pan Kręgosłup, więc zdecydowałem się jednak pojechać nocą.
Podróż z Krakowa autostradą oraz drogą S1 była spokojna, na drodze pusto. W Żywcu wjechałem w nocne mgły. Mmmmm, zapachniało zwycięstwem ("Kocham zapach napalmu o poranku. Całe wzgórze pachniało zwycięstwem" - kto oglądał "Czas Apokalipsy o wojnie w Wietnamie?). Z Żywca już w miarę blisko do Koniakowa, pod Ochodzitą przyjechałem zgodnie z planem. Teraz tylko krótkie podejście pod górę i już. Mimo wczesnej pory (była godzina 5:15), spotkałem pod wierzchołkiem kilku fotografów ze statywami i jedną młodą parę przygotowującą się do sesji ślubnej.
Ochodzita jest dość rozległym wierzchołkiem. Na jej szczycie znajduje się przekaźnik radiowo-telewizyjny, więc w celu robienia fotografii w różne strony trzeba się poruszać wokół tego przekaźnika. W sumie to dobrze, że trzeba się przemieszczać, dzięki temu zdjęcia są bardziej zróżnicowane. Zawsze jest ten problem ze zdjęciami robionymi z jednego miejsca - jak idę na wycieczkę, to siłą rzeczy pokazuję krajobrazy zmieniające się po drodze, w przypadku stacjonarnych plenerów jest gorzej, bo miejsce to samo. Wprawdzie wraz ze wschodzącym słońcem zmieniają się warunki, ale trudniej utrzymać zainteresowanie fotografiami tych samych miejsc. Utrzymanie napięcia w całej relacji nie jest w takim przypadku łatwe.
Na początku wszystko przebiegało dobrze. Na parkingu pod Karczmą Ochodzita bardzo mocno wiało, więc ubrałem bluzę, na górze było cieplej i spokojniej.

pierwsze zdjęcie - w stronę Rajczy i Ujsołów

Rozpocząłem plener od ustawienia się na wschodnią stronę: Beskid Żywiecki. Dywan z mgieł był jak trzeba. Słońce jeszcze nie wzeszło, niebo powoli nabierało czerwonych barw. Dla mnie bomba! Tak miało być - fajnie, że udało mi się „wstrzelić w warunki". Zacząłem robić zdjęcia: kadrowanie, trzaski migawki, wsuwanie i wysuwanie filtra połówkowego, kalkulowanie czasów naświetlania na ustawieniach manualnych. Wszystko dla lepszego efektu.

czekając na wschód słońca

Właśnie dlatego warto być na miejscu pół godziny przed wschodem słońca (odpowiednio pół godziny po jego zachodzie), gdy niebo przybiera tak fantastyczne barwy.

statyw wydaje się być nieodzowny

czekając na wschód słońca

mgły w dolinach

wschód słońca nad Beskidem Żywieckim - na prawo Romanka

wschód słońca - widok w stronę Kamesznicy


czy tam jeszcze wszyscy śpią?




coraz cieplejsze barwy w dolinach


"i nie opuszczę cię aż do śmierci"


statyw nisko ustawiony, kręci się timelapse

na zboczach Ochodzitej, słońce nad Romanką

Brama Wołoska – ustawiona została w 2017 roku na Ochodzitej w ramach projektu Szlak Kultury Wołoskiej. Pamiętajcie w swych wędrówkach po Beskidach o Wołochach, którzy zamieszkiwali te ziemie od XIII do XVI. Był to lud pasterski i jego dziełem są liczne polany w Beskidach, wykarczowane na potrzeby hodowli owiec, z których dzisiaj możemy rozkoszować się pięknymi widokami, choć wraz z zanikiem pasterstwa w Beskidach i zmianami klimatycznymi wiele polan niestety zarasta.

Brama Wołoska pod wierzchołkiem Ochodzitej

Po wykonaniu serii zdjęć przeniosłem się na drugą stronę Ochodzitej, na widoki na Jaworzynkę, Koniaków i czeską stronę, pokryte naprawdę solidnym dywanem z mgły. Zakładałem, że po tej stronie, gdzie słońce później będzie operować, mgły się dłużej utrzymają i tak było. 

Zacząłem krążyć wokół wierzchołka. Najpierw południowa strona, a potem, już na dłuższą chwilę, zachodnia. Stało już tam kilku fotografów ze statywami, jak na jakimś zlocie. Niektórzy mieli całkiem spore teleobiektywy.


sesja ślubna na Ochodzitej? zdecydowanie tak!

panorama Beskidu Żywieckiego od Romanki po Wielką Raczę

Brama Wołoska

ciepłe barwy poranka


mój statyw po prawej

Zaraz po siódmej rano pozostali fotografowie złożyli statywy i ruszyli w dół, ja zostałem sam na górze. Nie spieszyło mi się do domu. Postanowiłem jeszcze zostać i nacieszyć się pięknem poranka. Słońce przygrzewało coraz mocniej, mimo wczesnej pory, ale wiał lekki wiatr, a jedyne odgłosy, jakie przerywały ciszę, to (oprócz wiatru) szczekanie psów z domów położonych niżej i odgłosy ptaków.

Koniaków pod pierzynką

mgły w rejonie trójstyku granic i mój dłuuuuugi cień

w stronę Wielkiej Raczy

mgły nad Koniakowem



niebo nad Ochodzitą


jeszcze raz widok z Bramą Wołoską


Ławeczka przy Bramie Wołoskiej zachęcała do odpoczynku. Mimo wczesnej pory było już bardzo gorąco, końcówka sierpnia 2019 roku obfitowała w takie upalne dni, jak na przełomie czerwca i lipca. Kawa z termosu w takich okolicznościach przyrody smakowała przednio. Chwila samotności w górach w tak pięknych okolicznościach przyrody, dla takich chwil warto tam bywać. Zauważyłem po tej stronie Ochodzitej sporo pożółkłych traw. Przedsmak jesieni?


Przyszła pora zejścia na dół. Po wschodniej stronie Ochodzitej, gdzie stacjonowałem rano, widoczność już się zrobiła "letnia" (nie od temperatury, ale od pory roku). Uroki upalnego dnia. Na polach zauważyłem stado ptaków. Jak je pobudzić do lotu? Ptaki były dość daleko. I tu ciekawostka przyrodnicza: robienie "szszszszsz" albo pokrzykiwanie nic nie dało, ale wystarczyło zamachać ręką, by ptaki poderwały się do lotu. No to machałem ręką i "bujałem stadem".



pasmo Baraniej Góry na koniec pleneru

Karczma Ochodzita

Na parkingu spotkałem parę wybierającą się na wierzchołek Ochodzitej. Byli ciekawi widoków, ale letnim gorącym dniem, nie jest tam tak intrygująco jak na pograniczu dnia i nocy. Jest jakoś tak zwyczajnie. Ciekawe, czy wiedzieli, co tracą.

wieże kościoła św. Floriana w Krakowie

A w domu wieczorem, jak siedziałem przy komputerze, to udało mi się uchwycić z okna piękny kadr z zachodzącym słońcem. Fajne zakończenie pięknego dnia.

Sebastian Słota

Komentarze

  1. Fajne warunki trafiłeś, warto było wcześnie wstać by ruszyć się na taki poranek :) Te mgły rewelacyjne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Z tym wstawaniem to jest jednak trudna sztuka, ale daję radę... Cieszę się, że efekty się podobają.

      Usuń
  2. tak, pięknie tam... i te mgły które nie zawiodą... są zawsze wczesnymi poranjami... bywam od lat przynajmniej raz w roku, a jeszcze mi się nie znudziły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj fakt, pięknie. Jeszcze mam w Beskidach kilka "kultowych" miejsc na górskie świty, mam nadzieję, że uda się "wyczarować" podobne warunki.

      Usuń

Prześlij komentarz

TOP 5

Na Tuł Szlakiem Cisownickim