Piwniczna - Niemcowa - Rytro jesienią

beskidzkie "Barwy szczęścia"


W maju 2018 roku byłem na Koziarzu w Beskidzie Sądeckim i urzekły mnie te tereny. Oprócz pięknych wrażeń z wycieczki, zrelacjonowanych oczywiście na tym blogu (link: TUTAJ) moją uwagę przykuły piękne lasy w tym rejonie, składające się głównie z drzew liściastych, jak zresztą cały Beskid Sądecki. Pomyślałem, że szczególnie pięknie musi tam być jesienią i źe trzeba będzie koniecznie tu przyjechać w październiku.

Odnoszę wrażenie, że Beskid Sądecki leży gdzieś na uboczu popularnych beskidzkich szlaków i nie jest tak oblegany jak chociażby góry Beskidów: Śląskiego i Żywieckiego. Jedną z przyczyn może być jego duże zalesienie górnych partii Beskidu Sądeckiego zwłaszcza w jego wschodnich rejonach, ale i w tym paśmie górskim można znaleźć perełki wycieczkowe. Myślę, że jedną z nich jest trasa, wrażeniami z której chcę się podzielić w niniejszym wpisie, wiodąca z Piwnicznej na Niemcową z zejściem do Rytra.


Oczekiwania co do wycieczki były duże, podsycone porą roku (pierwsza połowa października) dają duże nadzieje co do „kolorków" na szlaku, piękną zapowiadającą się pogodą i interesującą trasą (wg mapy), dającą nadzieję na wiele miejsc widokowych. Ponadto trasa na Niemcową z Rytra jest bardzo wysoko oceniana w internecie, co tylko wzmagało te oczekiwania.
Rano w Piwnicznej było słonecznie, ale bardzo zimno. Nie było problemu z zaparkowaniem auta. No to w drogę. Początek szlaku wiedzie asfaltową drogą wzdłuż zabudowań, która dość szybko zamienia się w drogę polną wyłożoną dwoma pasami dziurkowanych betonowych płyt. Podczas początku podejścia warunki szybko zmieniły się na: gorsze / lepsze do wyboru wg gustu, dla mnie zdecydowanie na plus. Poranne mgły w ramach ocieplania się szybko podniosły się z nad dolin i łąk - zrobiło się bardzo klimatycznie. Lubię to!

poranek nad Piwniczną


"klimacik"

Pięknie wyglądały liczne pajęczyny wyplecione na przydrożnych krzewach, ozdobione jeszcze porannymi kroplami rosy.







Myliłby się ten, kto patrząc na warunki na poniższym zdjęciu wieszczyłby katastrofę pogodową na wycieczce - to "tylko" poranna mgła, która w czasie wyżu rozmywa się wraz ze wschodzącym słońcem.



przydrożna kapliczka we mgle

budzi się nowy dzień...


droga na Niemcową i nasze cienie

jeden z licznych domków letniskowych przy drodze

wychodzi słońce

Mgły cały czas zalegały nad Piwniczną oraz doliną Popradu i było to bardzo fotogeniczne.










Po opadnięciu mgieł jesienne kolory wybuchły z całą swoją mocą. Ale cukiereczek! Piękne są liściaste lasy w październiku, oczu nie można oderwać. Cała trasa obfitowała w kolorowe pejzaże.














Tuż przed Niemcową znajduje się polana Jackowa Pościel z pięknym widokiem na południe. Na polanie znajduje się kapliczka. Tu mieliśmy dłuższy postój połączony z podziwianiem uroków jesieni. Na tę polanę wiedzie znacznie krótsza droga dojściowa z Kosarzysk.

widok na Beskid Sądecki i dolinę Popradu



kapliczka na Jackowej Pościeli


Aby dojść do Chaty pod Niemcową, trzeba odbić w lewo z żółtego szlaku, przy drodze znajduje się stosowna tabliczka. Tuż przed samą chatą przechodzi się przez piękną, położoną na stromym stoku polanę, ze wspaniałymi widokami na południową stronę.

panorama z polany obok Chaty pod Niemcową

Chata pod Niemcową

jesienny las i pasma górskie aż po horyzont - kocham takie widoki




O samej Chacie pod Niemcową i jej klimacie napisano już dużo, ja nie miałem jeszcze okazji tam spać, ale przytoczę w skrócie fakty powszechnie znane: nie ma tam prądu, bieżącej wody (wodę trzeba nosić z pobliskiego źródełka), ubikacji (jest wychodek na zewnątrz). Chatkę pod Niemcową od lat prowadzi Jerzy Walicki, zwany przez wszystkich Harrisem, o którym odwiedzający żartobliwe mówią, że sprawuje władzę absolutną i niepodzielną. Harrisem nazwali go dawno temu turyści, których leczył on ze stresu, więc nadali mu ten pseudonim pochodzący od nazwiska słynnego również w Polsce uzdrowiciela Clive'a Harrisa.

Do Chaty pod Niemcową ciągną ludzie z całej Polski. Przyjeżdżają naładować akumulatory, odciąć się od współczesnego świata i wielkiego tempa życia. Przyjeżdżają odstresować się, zresetować umysły, przenieść się na inną orbitę świata. Może kiedyś i ja...

Nas w Chacie przywitał gospodarz i duża gromadka kotów. Rozmowa szybko zeszła na tematy damsko-męskie i różnice w sposobie myślenia obu płci, zrobiło się bardzo filozoficznie, choć na trzeźwo.

widoki spod Chaty pod Niemcową

Po odrobinie niemcowskiej filozofii niedaleki już spacer na wierzchołek Niemcowej. Pod szczytem znajduje się spora hala z północno-zachodnią wystawką. Tam mieliśmy dłuższy postój i leżakowanie wśród traw. Ciepło było jak we wrześniu. Zanim sobie uciąłem krótką górską drzemkę, pospacerowałem trochę po hali z aparatem, czego efektem są poniższe zdjęcia „od ogółu do szczegółu".

na hali pod Niemcową








Piękna złota polska jesień, kolory jak z bajki. Aż chce się nasycić oczy na zapas.














Po odpoczynku pod Niemcową ruszyliśmy w drogę powrotną do Rytra. Odcinek Niemcowa - Rytro jest przepiękny, oprócz niewielkiego odcinka leśnego w okolicach Kordowca oferuje mnóstwo wspaniałych beskidzkich widoków.








Właściciel domu zgromadził imponującą ilość drewna na opał. Chyba na zimę?








Na zdjęciu powyżej po prawej stronie widać wycięty pas drzew na górze zwącej się Kicarz. Jest ona położona nad Piwniczną - Zdrój i trwa tam (z problemami) budowa trasy narciarskiej. Wyciąg ma być czynny cały rok, nie tylko w okresie zimowym. Biorąc pod uwagę ocieplenie klimatu i problemy z "prawdziwą" zimą w Beskidach, budowanie trasy narciarskiej na górze, która ma tylko 703m n.p.m. jest według mnie dużym nieporozumieniem.



kolejny domek na szlaku, wyglądał na zamieszkiwany





te łąki beskidzkie, jesienią złocone...



schodzimy już do "normalnych" zabudowań




Końcowy etap zejścia do Rytra wiódł już pośród zabudowań wiejskich z widokiem na góry pod drugiej stronie Popradu oraz ruiny zamku w Rytrze położone wśród lasu.







ruiny zamku w Rytrze

ostatni etap zejścia, już asfaltową drogą



ruiny zamku w Rytrze

Do Piwnicznej-Zdroju, gdzie stał nasz samochód, wróciliśmy autobusem. Była to wspaniała, beskidzka wycieczka w złoto-czerwonym otoczeniu. Poranne mgły stworzyły odpowiednią scenerię podczas podejścia, a potem piękna słoneczna pogoda zapewniła odpowiednie wrażenia kolorystyczne, prawdziwe jesienne „Barwy szczęścia" widziane na żywo. Zaprawdę powiadam wam, Beskidy są najpiękniejsze w październiku. Amen.

Sebastian Słota

P.S. a kilka dni później wyruszyłem na kolejną jesienną wycieczkę w Beskidzie Sądeckim, tym razem do Bacówki pod Wierchomlą, było równie pięknie - link do relacji z tej wycieczki TUTAJ

Komentarze

  1. Świetne zdjęcia - jak zawsze, a uroki jesieni jeszcze dodatkowo podbijają urok.
    Zaś co do zdjęcia opisanego "kolejny domek na szlaku, wyglądał na zamieszkiwany", to jest to chata na Poczekaju babci Ludwiki Nowakowej, legendy tego rejonu. W sieci łatwo znaleźć sporo informacji o miejscu i samej babci, barwnej postaci. Warto poczytać.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Beskid Sądecki, góry nieforsowne, mniej znane, a i przez to mało ludzi na szlakach - akurat in plus. Szczególny urok właśnie jesienią, a dodatkowo walory podkreślone przez kunszt Fotografa, pięknie, nic tylko znowu odwiedzić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ujęcia, aż chce się wybrać na wycieczkę z aparatem
    http://www.amos.auto.pl

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

TOP 5

Na Tuł Szlakiem Cisownickim