Wielki i Mały Krywań

fatrzańskie jesienne połoniny w trójkę - ja, aparat i wirus


Wielki Krywań (1709 m np.m.) to najwyższy szczyt Małej Fatry, stanowiący centralny punkt północno-zachodniej jej części, od nazwy tego szczytu określanej Krywańską Małą Fatrą. W odległości ok. 1,5 godziny piechotą od Wielkiego Krywania znajduje się Mały Krywań (1671 m n.p.m.), drugi najwyższy szczyt Małej Fatry. Podobieństwo nazw z Krywaniem znajdującym się w Tatrach przypadkowe. Oba szczyty, pomimo swej znacznej wysokości, są stosunkowo łatwo dostępne dzięki obecności w Dolinie Vratnej leżącej u podnóża Wielkiego Krywania kolejki gondolowej, którą można wyjechać pod Przełęcz Snilowską (1524 m n.p.m) i dzięki temu zaoszczędzić ok. 750 m podejścia.

Kolejka gondolowa jeździ w różnym zakresie godzinowym, zależnym od pory roku i nasilenia sezonu turystyczno-narciarskiego, jak też od dnia tygodnia (w weekendy jeździ zwykle dłużej). Tego dnia, a była to wrześniowa środa, kolejka była czynna w godzinach 9.00-16.30. Wyciąg na Przełęcz Snilowską w przypadku małego ruchu turystycznego uruchamiany jest co godzinę, w przypadku większej liczby chętnych kursy są realizowane na bieżąco, co miało miejsce w ten piękny wrześniowy dzień.
Po szybkim wyjeździe na górę zostało mi siedem godzin czasu, aby zdążyć na ostatni zjazd kolejki o 16.30. Wystarczająco dużo, biorąc pod uwagę, że zgodnie z mapą przejście na Krywanie i z powrotem powinno zająć 4 godziny. Więc w drogę!

po wyjściu z górnej stacji kolejki niewielkie podejście na Przełęcz Snilowską

hej ho, hej ho, po górach by się szło!

górna stacja kolejki

na Przełęczy Snilowskiej

O ile na dole w Terchowej i w Dolinie Vratnej było jeszcze stosunkowo zielono, to tu na grani Małej Fatry, kolory były zdecydowanie jesiennie: żółto-rude. Grań Małej Fatry nie jest zalesiona, pokrywają ją górskie połoniny, którym ta kolorystyka zdecydowanie służy. Jak ktoś był wrześniowo-październikową porą na Czerwonych Wierchach lub połoninach bieszczadzkich, to wie w czym rzecz.

Wielki Krywań

Ludzi na grani sporo, co na pewno należy łączyć z możliwością wyjazdu gondolką, z czego sam skwapliwie skorzystałem. Patrząc w tył widać wierzchołek Wielkiego Rozsutca, dominujący nad całą Małą Fatrą, a w dole górną stację kolejki gondolowej. Płaska bryła tego budynku, choć sporej wielkości, jest dobrze wkomponowana w krajobraz.


Wielki Rozsutec i Stoh, w dole górna stacja kolejki gondolowej

Na Wielki Krywań dotarłem szybko, nic nie zwiastowało nadchodzących problemów. Spotkałem pod samym wierzchołkiem pędzących w dół rowerzystów górskich.


jesienne widoki z Wielkiego Krywania

w stronę Wielkiej Fatry

Mały Krywań

zejście z Wielkiego Krywania

Szlak na Mały Krywań prowadzi granią przez piękne połoniny, krajobraz przypomina nieco grań Tatr na odcinku od Kasprowego do Czerwonych Wierchów. Pomimo że widać Mały Krywań jak na dłoni i wydaje się być on blisko, to jednak odcinek tej grani, z jego podejściami i zejściami, w czasie przejścia robi się coraz dłuższy. Po drodze jeszcze jest wierzchołek Piekielnika (1609 m n.p.m) i przełęcz Bublen (1510 m. n.p.m), za którą rozpoczyna się podejście na Mały Krywań. Z przełęczy Bublen prowadzi na północ piękny szlak boczną granią Małej Fatry, prowadzący przez szczyty Krawiarskie i Baraniarki, schodzący pod Stary Dwór w Dolinie Vratnej.


na grani Małej Fatry


widok na Krawiarskie i Baraniarki


na szczycie Piekielnika

Tak sobie wędrowałem tą granią i zaczynałem coraz bardziej odczuwać jej trudy, zaczęły mnie boleć nogi, zupełnie jak przy zakwasach. Kurczę, co jest? Dwa dni wcześniej byłem na Wielkim Rozsutcu, było ok., wczoraj był krótki spacer Janosikową Cestą, też nie było takich problemów jak dzisiaj. Niby czasu dużo, ale siły jakby coraz mniejsze. Postanowiłem iść na Małego Krywania bez postojów i robić je w drodze powrotnej w miarę wolnego czasu.

Za Wielkim Krywaniem ludzi już mniej, sytuacja podobna jak na grani Tatr z Kasprowego na Ciemniak - im dalej od kolejki, tym mniej ludzi. Pejzaże piękne, słoneczko przygrzewa, połoniny się złocą, widać nieliczne sylwetki ludzi maszerujące pośród wysokich traw.


po lewej Mały Krywań

Szedłem sobie tym paciorkiem wzniesień, Mały Krywań był coraz bliżej, ale jednocześnie nadal daleko. Na szczęście nie zapomniałem o dokumentacji wrażeń swoim Nikonem.


fatrzańskie połoniny


panorama ze szlaku - na jednym zdjęciu Wielki (po lewej) i Mały Krywań (po prawej)

Za przełęczą Bublen na wysokości ponad 1500 m n.p.m. znajduje się przy szlaku źródełko wody, ujęte w gustowną rurę. Rzecz cenna, bo rzadko można spotkać w Karpatach wodę na tej wysokości.



po lewej wierzchołek Małego Krywania z charakterystycznym obeliskiem

Na Mały Krywań dotarłem już chyba tylko siłą woli. Bolały mnie wszystkie mięśnie. Niedobrze. Postanowiłem położyć się na ciepłej i rozgrzanej słońcem trawie i trochę odpocząć. Na szczęście pogoda sprzyjała, było ciepło i wiał tylko lekki wiaterek. Na wszelki wypadek ustawiłem sobie budzik w komórce, żeby nie przegapić momentu odwrotu. Potem ustawiałem budzik na każdym postoju. Na szczycie Małego Krywania pod obeliskiem spora grupka turystów. Widać na wschodzie szczyt Suchego, jeden z ambitniejszych celów na Małej Fatrze z uwagi na dużą odległość od szlaków komunikacyjnych.

Suchy

obelisk na Małym Krywaniu

na Małym Krywaniu

Powrót tą samą trasą, ale jakoś tak łatwiej, bo więcej zejść niż podejść, poza tym omijam już Wielki Krywań. Pogoda cały czas dopisuje, złote połoniny zapraszają do podziwiania, jak i odpoczynku na ogrzanej słońcem trawie. Na wszelki wypadek każdy odpoczynek poprzedzałem ustawieniem budzika na komórce, jakby mi powieki zbyt mocno opadły.


fatrzańskie połoniny


głęboko wcięta Dolina Bielańska

jesień, wszystko przekwita

panorama fatrzańskich połonin

ścieżka prowadząca na Przełęcz Bublen


na przełęczy Bublen



Wielki Krywań

Po dotarciu do miejsca, gdzie odnoga szlaku prowadzi na Wielki Krywań, teraz już tylko z górki. Schodząc do górnej stacji kolejki patrzyłem na pięknie oświetlone szczyty grani Małej Fatry.




Pod stacją kolejki zrobiło się już chłodno. Dostałem dreszczy i generalnie zaliczyłem lekki „zjazd" na koniec. Na szczęście pozostało już tylko zjechać kolejką na dół i wrócić samochodem to Terchowej. Chętnych na zjazd było dużo, kolejka pracowała w ruchu ciągłym, więc szybkie 750m w dół, potem równie szybkie 10 min samochodem i już byłem na kwaterze. Tam solidna kuracja w postaci gorącej kąpieli i aspiryny, jakaś kolacja i do łóżeczka. Jak się okazało, nie były to żadne zakwasy, jak się mogło wydawać na początku, ale dopadł mnie jakiś wirus, który wcześniej grasował po mojej rodzinie. Teraz próbował pokonać mnie, co mu się częściowo udało. Wycieczka została odbyta, choć z niemałym trudem, dobrze że z niej wszystko zapamiętałem.

pod Przełęczą Snilowską

Wrażenia, mimo wirusa, niezapomniane. Zdjęcia z tej wycieczki mogą się komuś wydawać trochę monotematyczne, bo większość z nich pokazuje piękno górskich połonin jesienią, ale ja bardzo lubię tego typu góry, a gdy są jesienią pokryte złotem, to podobają mi się jeszcze bardziej, więc jak ktoś podziela te upodobania, to w sumie czemu nie? Takich widoków nigdy dość.

Następny dzień, mimo pięknej słonecznej pogody, spędziłem głównie w łóżku. Na szczęście to było na tyle z chorowania, na kolejny dzień odzyskałem zdrowie i formę i odbyłem piękny spacer pośród chmur, z którego relacja będzie następną na blogu.

Życzę wszystkim czytelnikom dużo zdrowia i braku tego typu problemów na górskich szlakach.

Sebastian Słota

Komentarze

  1. Kilka lat temu przyjaciel bardzo mnie wciągnął w tematykę gór.Od tego momentu bardzo dużo czytam na ten temat.Ostatnio na przykład wpadłem na artykuł https://climb.pl/krywan-szlak-na-narodowa-gore-slowakow/ .

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

TOP 5

Na Tuł Szlakiem Cisownickim