Kowaniec - Turbacz po raz trzeci

tym razem preludium do jesieni



Oj, jak mi brakowało tych jesiennych klimatów, tych traw pożółkłych na górskich halach, czerwonych liści jagodowych pól, tego słońca wrześniowego, które przygrzewa delikatnie, powietrza schładzanego chłodnym jesiennym wiatrem dającym wytchnienie w wędrówce, tego jesiennego nieba z pięknymi kłębiasto - pierzastymi chmurami niekoniecznie zwiastującymi letnie burze, liści drzew zeżółconych i zrudziałych, oj jak brakowało. W poszukiwaniu tych klimatów wybrałem się w pierwszy wrześniową niedzielę 2018 roku na Turbacz moją ulubioną trasą - zielonym szlakiem z Kowańca. To już trzecia moja wyprawa tym szlakiem zrelacjonowana na tym blogu, wcześniejsze wycieczki odbyły się w październiku, w pełni złotej polskiej jesieni i w zimą w lutym.
Tak w ogóle to pierwszy górski wpis na blogu to właśnie była relacja z wycieczki na Turbacz, więc jest okazja porównania, czy autor poczynił jakieś postępy w sztuce :)

Szlak zielony z Nowego Targu obfituje w liczne polany widokowe, z których generalnie rozpościera się piękny widok na Tatry, tym razem pomimo pięknego nieba nad Gorcami Tatry spowiły chmury i nie widać ich było w ogóle. W zasadzie to był jedyny minus tej wycieczki, reszta jej elementów zagrała bez zgrzytów.

Zwykle start wycieczki w góry i wyjazd samochodem z Krakowa miewał miejsce o tradycyjnej piątej rano, ale ja sobie postanowiłem troszeczkę modyfikować tradycję w kierunku wcześniejszych wyjazdów, zwłaszcza jeśli jadę sam. Poprzedniej jesieni wybrałem się na Lubań o czwartej rano i zdecydowanie warto było zobaczyć wschód słońca na Wdżarze nad Przełęczą Snozka. Tym razem ustawiłem budzik na 3.30 i zaplanowałem wyjazd na 4.30 (rano się nie lubię spieszyć: śniadanko, kawka, golenie na spokojnie itd.).

Wyjazd w góry nocą z Krakowa ma wiele zalet, jedną z nich jest ta, że obserwacja zza szyb samochodu budzącego się dnia podczas podróży „Zakopianką" jest dla mnie wartością samą w sobie. Miałem nadzieję na ciekawe plenery podczas podróży i tak się też stało. Poranne mgły o tej porze roku miodzio. Wszystkie poniższe poranne zdjęcia zostały zrobione w rejonie Rdzawki i Klikuszowej.












W Kowańcu można zaparkować auto na parkingu przy wyciągu narciarskim na Długiej Polanie. Czuć już tam było jesień.




Zielony szlak na Turbacz jest stosunkowo łatwy, największe stromizny są na początku podejścia. Szlakiem tym podąża na Turbacz wielu rowerzystów (w zimie narciarzy biegowych i skiturowców), tego dnia spotkałem podczas podejścia więcej rowerzystów niż pieszych. Jak pisałem wcześniej, Tatry zanurzyły się w niebycie, niemniej na polanach Brożki i Sralówki było jak zawsze pięknie, zwłaszcza na większych Sralówkach jesienne klimaty dały się już zauważyć.


świątek spotkany na szlaku

Na polanie Brożki znajduje się kilka ławeczek, można wygodnie przysiąść, coś zjeść czy popatrzeć na Tatry (nie tym razem).


Sralówki położone nieco wyżej są polaną rozleglejszą, położoną na sporym nachyleniu terenu, upstrzoną sporą ilością domków letniskowych.






Ostatnią polaną w tym łańcuszku jest Bukowina Waksmundzka, gdzie dołącza szlak z Łopusznej.


Pod schroniskiem na Turbaczu pogoda zrobiła się na chwilę taka sobie, można by powiedzieć, że mgły podeszły wyżej. Na szczęści trwało to krótko, bo potem się zrobiło dużo przyjemniej. Podobnie Jak to miało miejsce w lutym, udałem się na „przyległości turbaczańskie", zdecydowania ciekawsze od okolic schroniska, tj. położoną niżej Halę Długą, Halę Turbacz pod Czołem Turbacza i na szczyt, który może nie zapewnia Imponujących wrażeń, ale porastające go resztki lasu wyglądają Interesująco w obiektywie, choć są niestety efektem niszczycielskiej działalności kornika tak dokuczliwej w Beskidach (w ostanich latach np. duże spustoszenia w rejonie Baraniej Góry).

pod schroniskiem na Turbaczu

schronisko

na Hali Długiej

panorama Hali Długiej

Hala Długa, Turbacz i Czoło Turbacza. "Bliżej nieba"

Nie wiem jak to działa, ale: Turbacz jest popularną górą, sporo osób tam przychodzi i wjeżdża, ale odnoszę wrażenie, że punktem kulminacyjnym dla większości turystów jest schronisko i jego zaplecze gastronomiczne, teraz poszerzone o kawiarnię na parterze. Na Halę Długą i Halę Turbacz, miejsca zdecydowanie ciekawsze w okolicy, docierają jednostki. Do tych jednostek ja się zaliczam - od razu po przyjściu pod schronisko udałem się Halę Długą. Tam wszystkie zjawiska i okoliczności przyrody, do których tęskniłem i wymieniłem je na początku wpisu, ujawniły się w pełni. To było to, czego ml brakowało. W pełni zasłużony odpoczynek i relaks na Hali trwał ponad godzinę, w tym był posiłek złożony z pysznych ciasteczek z mąki pełnoziarnistej i zimnego jeszcze izotonika. Ach chwilo, trwaj... W ramach leżingu i relaxingu oczywiście obowiązkowa sesja foto dla uwiecznienia pięknych chwil. Zwróciłem też uwagę na piękne, obiecujące żółto-brązowe kolory na Hali Turbacz.

relaxing

patrząc w niebo...

Hala Turbacz i Czoło Turbacza

schronisko pod Turbaczem

Hala Turbacz


Po Hali Długiej następny etap „obchodu" - Hala Turbacz położona pod Czołem Turbacza, piątym pod względem wysokości, choć mało wybitnym szczytem w Gorcach. Tego dnia na Hali prowadzony był wypas owiec, zauważyłem też dużo wyższą od przeciętnej ilość turystów idących na Turbacz niebieskim szlakiem z Koninek. Jak się potem dowiedziałem, spowodowane było to wydaniem decyzji o zamknięciu wyciągu, który nie spełnia wymogów i jest niebezpieczny dla zdrowia i życia. Ludzie, którzy przyjechali do Koninek z zamiarem wyjścia na Turbacz w połączeniu z wyjazdem na Tobołów kolejką linową, a chcieli jednak wyjść na górę, musieli to zrobić bez „wspomagania". 
Tego dnia było tu bardzo jesiennie, pejzaże miały zdecydowanie ciepłe barwy.

kapliczka papieska na Hali Turbacz


wypas owiec

pies pasterski

Czoło Turbacza

Hala Turbacz

rodzinne wędrowanie

zczerwieniałe borowiny



Hala Turbacz

Z Hali udałem się na wierzchołek Turbacza. Prowadzi tam nieoznakowana i trochę mylna ścieżka, co chwilę ginąca w gęstym poszyciu, właściwy szlak wiedzie na Turbacz od zachodu. Generalnie wystarczy kierować się ku wierzchołkowi i trafi się na tę ścieżkę. Widoki są lekko katastroficzne (dzięki dla kornika). Sam wierzchołek nie oferuje wiele ciekawego, więc od razu zszedłem z góry do schroniska. Miałem wielką ochotę na filiżankę gorącej kawy, niestety olbrzymie kolejki do bufetu zarówno w restauracji na piętrze, jak i na nowo otwartej kawiarni na parterze skutecznie mnie zniechęciły. Na szczęście na korytarzu stał automat ze słodyczami i napojami, kupiłem sobie Pepsi i zjadłem resztę ciasteczek.



Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na Halę Długą,

i powrót do Kowańca.



Czy wycieczka była udana? Zdecydowanie tak, pomimo kiepskiej widoczności. Pierwsze tchnienie jesieni dało mi dużego „kopa" i dostarczyło wielu pozytywnych wrażeń. Oby tak dalej tej jesieni. Następne górskie relacje będą z Małej Fatry na Słowacji, moich ulubionych gór, a na szlak Kowaniec - Turbacz pewnie wrócę jeszcze nie raz.

Jeżeli macie ochotę, zachęceni niniejszym wpisem, obejrzeć moje dwie poprzednie relacje z Turbacza, to zapraszam z całą serdecznością:




Sebastian Słota

Komentarze

TOP 5

Na Tuł Szlakiem Cisownickim