Czuba Goryczkowa

druga część wędrówki po grani zakończona zachodem słońca na Kasprowym Wierchu

Czuba Goryczkowa


Za co kocham Czerwone Wierchy i Czubę Goryczkową? Za przestrzeń. Idąc tą bardzo widokową granią, mając po jednej stronie bardzo głęboką Cichą Dolinę, obserwując nakładające na siebie pasma górskie na wschodzie (Tatry Wysokie) i na zachodzie (Tatry Zachodnie), czuje się tą przestrzeń namacalnie. Szczególnie pięknie grań wygląda jesienią, gdy porastające ją trawy zrudzieją - stąd zresztą nazwa grani.
Wędrując tą granią, zawsze wracam myślami do słów mojego Taty, który wprowadzał mnie w górski i fotograficzny świat i któremu zawsze podczas wędrówki Czerwonymi Wierchami grał w głowie Jean Michel Jarre i trzecia część suity „Magnetic Fields"


Trzydzieści lat temu czasy były inne, zdecydowanie mniej ludzi wędrowało po Tatrach, teraz na Czerwonych Wierchach i Czubach Goryczkowych bywa sporo ludzi, na pewno ułatwia dotarcie tu bliskość Zakopanego i kolejka na Kasprowy Wierch, dawniej rzeczywiście tutaj wiatr w uszach grał.
To już moje drugie odwiedziny Tatr Zachodnich tej jesieni, na początku września byłem na Małołączniaku i Kopie Kondrackiej, relacja z wycieczki jest TUTAJ, teraz przy okazji trzydniowego weekendowego pobytu na Kalatówkach z grupą znajomych urodził się pomysł trasy: Kalatówki - Hala Kondratowa - Przełęcz Pod Kopą Kondracką - Czuba Goryczkowa - Kasprowy Wierch - Kuźnice - Kalatówki. Marszruta ta stanowiła idealne dopełnienie wrześniowej wycieczki, co nie ukrywam, bardzo mi spasowało. W perspektywie był też zachód słońca na Kasprowym, co byłoby miłym zwieńczeniem wycieczki.
Dzień wcześniej (w piątek) byłem na Giewoncie, ale warunki nie dopisały, mnóstwo chmur i praktycznie zero widoków. A ponieważ pobyt na Kalatówkach wiązał się z noclegiem, mogłem w piątek wieczorem pofotografować Tatry nocą. Jak powiedział jeden ze znajomych, widząc mnie wychodzącego przed schronisko koło 21 ze sprzętem foto: „co ty idziesz robić zdjęcia, przecież nic nie widać". W nocy w górach sporo widać, ale inaczej niż w dzień, czego dowodem są poniższe zdjęcia.

Kasprowy Wierch i Myślenickie Turnie nocą - widok z Kalatówek

niebo nad Tatrami

hotel górski na Kalatówkach

Po dobrze przespanej nocy i niespiesznie celebrowanym śniadaniu na Kalatówkach (brak kadrowe w kuchni były zauważalne), wyruszyliśmy w trasę. Prognoza pogody była obiecująca, z tendencją do poprawy w godzinach wczesnopopołudniowych. Na razie chmurki tworzyły klimat.

poranek na Kalatówkach

zbliżenie na Kasprowy Wierch

Po krótkim spacerze dotarliśmy na Halę Kondratową, a stamtąd poszliśmy w górę, na Przełęcz pod Kopą Kondracką. Cała droga na przełęcz obdywała się w jesiennym anturażu: żółte trawy, przekwitłe osty, rudoczerwone liście drzew, z lasów dochodziło porykiwanie mających właśnie okres godowy jeleni. W górę szło sporo osób, w końcu była to sobota.

na Hali Kondratowej

na Hali Kondratowej

na Hali Kondratowej

Po przejściu przez Halę Kondratową rozpoczęliśmy wędrówkę w górę.

Giewont

jesienne detale

w górę na grań Czerwonych Wierchów

w górę na grań Czerwonych Wierchów

na ścieżce - w dole Hala Kondratowa

chmury nad Giewontem

jesienne Czerwone Wierchy - chyba się rozpogadza?

zawijaski podejścia na Przełęcz pod Kopą Kondracką

Na przełęczy przywitał nas zimny, przenikliwy wiatr. Każdy ubrał co tam miał i przysiedliśmy do spożywania jedzenia. To był moment, kiedy się zastanowiłem, czy przypadkiem nie jestem za lekko ubrany. Miałem na względzie poprawę pogody w godzinach późniejszych, ale wiadomo - z Tatrami nie ma żartów, trzeba być przygotowanym na różne warianty. Na szczęście chłód ogarnął mnie tylko na chwilę, potem rzeczywiście zrobiło się cieplej i wszyscy zaczęli się rozbierać (w granicach rozsądku). 
Kilkanaście dni wcześniej było ochłodzenie i spadło w Tatrach sporo śniegu. Potem on w dużej części stopniał, ale zachowały się łaty śniegu na grani, a i Tatry Wysokie wyłoniły się z chmur przyprószone śniegiem. Klimaty były takie... tybetańskie.

na Przełęczy pod Kopą Kondracką

na przełęczy pod Kopą Kondracką

w stronę Kasprowego Wierchu

Kolejny postój zrobiliśmy sobie na Czubie Goryczkowej. Miejsce to jest bardzo widokowe, zaczęliśmy robić zdjęcia.

przestrzeń, niebo, powietrze, góry, fotografowanie

pierwszy widok na Tatry Wysokie, jeszcze skrywające się za chmurami

w tył wzrok! Krzesanica, Małołączniak, Kopa Kondracka

zbliżenie na Kopę Kondracką

zbliżenie na Krywań i uczepioną na nim czapeczkę z chmur

powoli wyłaniająca się z chmur Świnica

wyłaniające się z chmur Tatry Wysokie i dalsza część naszej trasy

Po postoju, odpoczynku i sesji foto ruszyliśmy w dalszą trasę. Ten odcinek grani, aż do Kasprowego jest bardzo widowiskowy, ścieżka prowadzi pod skalistymi turniami stromym zboczem, do górnej części Doliny Cichej jest tak blisko, tak nisko..., stromo opadająca połonina w rudych kolorach pięknie kontrastuje z ośnieżonymi wierzchołkami Tatr Wysokich ze Świnicą na przedzie.

na grani

panorama z grani, Dolina Cicha w dole

Himalaje? Karakorum?

podniebne impresje

Czerwone Wierchy - przestrzeń i niebo

szlak przez grań

majestat Doliny Cichej, wciąż brzmi Jean Michel Jarre....

zdjęcie jakby z drona, ale nie - twardo stoję na ziemi (może głowa w chmurach)

na grani

widok na Dolinę Wierchcichą i Świnicę

na grani

pierwszy widok na Kasprowy Wierch

Dolina Cicha

Słońce schodziło coraz niżej, nadchodził ten moment popołudnia, gdzie światło jest najpiękniejsze, ciepłe, dające długie cienie.

na szlaku


Dolina Cicha

Mroczny Rycerz

Czerwone Wierchy i Giewont

człowiek i góry

I tak po całym dniu wędrówki dotarliśmy na Kasprowy Wierch. Zakotwiczyłem na wierzchołku w oczekiwaniu na zachód słońca, gdy tymczasem część uczestników wycieczki poszła zjeżdżać kolejką w dół, a część poszła zaliczyć 2000m n.p.m. w postaci wierzchołka Beskidu (2012 m n.p.m). Ech te statystyki i osiągi...
Po powrocie z Beskidu nieposiadacze latarek czołowych zaczęli zejście do Kuźnic, by uniknąć schodzenia po ciemku. Reszta grupy, uzbrojona w czołówki, nie musiała się spieszyć.

panorama Tatr Wysokich z Kasprowego Wierchu

Świnica i księżyc

w dole przełęcz Liliowe, nad nią otulony chmurami Krywań

obserwatorium meteorologiczne na Kasprowym Wierchu

I tak się to zaczęło, słońce zaczęło zachodzić za Czerwone Wierchy, niebo się zazłociło. Zrobiło się pięknie, ale uprzedzę fakty - tego wieczoru najpiękniej było po zachodzie słońca.

zachód słońca nad Czerwonymi Wierchami

Tatry Wysokie w ciepłej poświacie zachodzącego słońca

zachód słońca nad Czerwonymi Wierchami

Zaczęliśmy schodzenie w dół. Górna część zielonego szlaku Kasprowy Wierch - Kuźnice jest bardzo widokowa, schodzi się taką grzędą, z której doskonale widać Czerwone Wierchy, Czuby Goryczkowe i Giewont. W międzyczasie dostaliśmy cynk od grupy schodzącej wcześniej, że spotkali na drodze niedźwiedzia. Cóż było robić, zaczęliśmy schodzić robiąc dużo hałasu, np. poprzez śpiewanie piosenek. Chyba podziałało, bo niedźwiedzia ani widu ani słychu. Słychać było tylko porykiwania jeleni.
Cały czas obserwowałem to, co się działo na lewo od ścieżki zejściowej - było na co popatrzeć.

Czerwone Wierchu i Giewont

Żółta Turnia i Granaty w ostatnich promieniach zachodzącego słońca

wieczór nad Podhalem

Czerwone Wierchy i Giewont

malunki na niebie

zejście w ciemność...

I ostatnie zdjęcie z wycieczki, którym się przyjdzie pożegnać z Tatrami. Bardzo Mroczny Rycerz, czyli Giewont na tle palety barw kończącego się dnia.


Potem już się zrobiło ciemno. Do Kuźnic dotarliśmy grubo po zmroku, niedźwiedzia nie było, spotkaliśmy jedynie parę saren świecących oczami w ciemności.

Gdy następnego dnia schodziliśmy do Kuźnic, jeden ze znajomych powiedział: "szkoda, że już się kończy sezon na wycieczki". A ja mu na to: "no co ty, dla mnie sezon dopiero się zaczyna".

Wszystkich czytelnikom, jak i sobie, życzę wspaniałych wycieczek w te krótkie, jesienne dni, życzę morza mgieł w dolinach, świtów błyszczących bladą poświatą niskiego, listopadowego słońca, pięknych zachodów słońca o wczesnej porze, spacerów po dywanach opadniętych liści (potem po lśniącym od słońca śniegu) i tej cudownej przejrzystości powietrza, jaka w górach jest tylko zimą. Poprzedni sezon jesienno-zimowy miałem bardzo udany, czego dowodem umieszczone na blogu relacje z wycieczek. Szczególnie polecam: Turbacz, Prawie na Kopę Kondracką, Wielka Racza, Zachód słońca na Mogielicy. Muszę powiedzieć, że po tych moich zimowych wojażach górski świat nie jest już dla mnie taki sam. Mam tylko nadzieję, że ten nadchodzący będzie równie bogaty we wrażenia jak poprzedni.

Sebastian Słota

Komentarze

Prześlij komentarz

TOP 5

Na Tuł Szlakiem Cisownickim